PolskaWznowiono proces pilota rządowego śmigłowca

Wznowiono proces pilota rządowego śmigłowca

Proces ppłk. Marka Miłosza, pilota rządowego
śmigłowca, który rozbił się przed czterema laty z premierem na
pokładzie, zacznie się od początku. Tak postanowił Wojskowy
Sąd Okręgowy w Warszawie. Powodem jest wadliwa delegacja jednego z
sędziów.

07.12.2007 | aktual.: 07.12.2007 14:07

Zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego z listopada br., do orzekania w innych sądach mogą sędziów delegować tylko minister, sekretarz i podsekretarz stanu resortów sprawiedliwości i obrony. Delegacja jednego z sędziów z sądu garnizonowego do WSO nie spełnia tego warunku. Nieprawidłowa obsada sądu jest wystarczającym powodem uchylenia wyroku przez sąd wyższej instancji.

WSO musi teraz zawiadomić poszkodowanych, że w nowym procesie mogą wystąpić jako oskarżyciele posiłkowi, choć - jak zauważył przewodniczący - dotychczas nie wyrażali takiej woli. Sąd zwróci się też do stron z pytaniem, czy chcą ponownego przesłuchiwania świadków czy zadowolą się odczytaniem ich zeznań z dotychczasowego procesu, który trwał od marca br. Nowy proces ma ruszyć w styczniu 2008.

Lecący z Wrocławia do Warszawy rządowy śmigłowiec Mi-8 rozbił się 4 grudnia 2003 pod Warszawą, gdy wyłączyły się obydwa silniki. Miłosz zdołał wylądować, stosując manewr autorotacji. Doświadczeni piloci podkreślali jego opanowanie i umiejętności.

W wypadku ucierpieli ówczesny premier Leszek Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardesa. Dwanaście osób przeszło długotrwałe leczenie.

Za najbardziej prawdopodobną przyczynę awarii komisja badająca wypadek uznała oblodzenie wlotów silników. Równocześnie komisja podkreśliła, że załoga nie miała danych wskazujących na ryzyko oblodzenia. Ta niewiedza co do warunków meteorologicznych - zdaniem komisji - usprawiedliwia pilota, który miał "fałszywy obraz pogody".

Prokuratura oskarżyła Miłosza o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy - przez to, że nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej - oraz nieumyślne spowodowanie wypadku. Grozi mu do 8 lat więzienia. (mg)

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)