Polska"Wystąpienie Macierewicza to chwyt propagandowy"

"Wystąpienie Macierewicza to chwyt propagandowy"

Rzucanie podejrzeń ma media, polityków czy
różne spółki Skarbu Państwa wyłącznie służy władzy, każdej władzy
niezależnie jaka by ona nie była - uważa dziennikarka "Gazety
Wyborczej" Ewa Milewicz, proszona o komentarz do
sobotniej wypowiedzi Antoniego Macierewicza w sprawie procesu
likwidacji WSI. Jerzy Jachowicz z "Newsweeka" nazwał wystąpienie Macierewicza "chwytem medialno-propagandowym".

"Wystąpienie Macierewicza to chwyt propagandowy"
Źródło zdjęć: © PAP

Likwidator WSI i wiceminister MON Macierewicz powiedział w sobotę, że w toku dotychczasowych prac komisje weryfikacyjna i likwidacyjna WSI wykryły "szereg nieprawidłowości". Jak dodał, komisje badające okres ostatniego 15-lecia wykryły "działania bezprawne wobec świata mediów, świata politycznego, świata gospodarczego". W niedzielę politycy wszystkich opcji (m.in. Jan Rokita z PO, Krzysztof Filipek z Samoobrony, Waldemar Pawlak z PSL) zaapelowali do Macierewicza, by raport ujawnił.

Ewa Milewicz zastrzegła się, że nie zna się na służbach specjalnych, a o raporcie na temat Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) wie tylko tyle ile powiedział likwidator WSI Antoni Macierewicz, tj. nic.

Podkreśliła, że każda władza mówi, że chce dobrze, ale jakieś siły jej utrudniają. To jest koncepcja życia politycznego, która polega na walce i ustawicznych podejrzeniach i powtarzanej frazie, że się nie poda szczegółów- zaznaczyła Milewicz.

Mam wrażenie, że poruszam się w kompletnej mgle, trudno jest cokolwiek komentować, poza tym, że nie podoba mi się taka metoda życia politycznego, że bez przerwy jest jakiś "ubekistan"- powiedziała Milewicz.

Jerzy Jachowicz z "Newsweeka" ocenia, że sobotnie wystąpienie likwidatora WSI Antoniego Macierewicza było raczej "chwytem medialno-propagandowym" niż "choćby próbą" rzetelnej informacji o tym, co działo się w służbach.

Jak stwierdził Jachowicz, wystąpienie Macierewicza, zapowiadanie jako "wielka demaskacja dziennikarzy będących na usługach służb", okazało się "humbugiem propagandowym". Podkreślił, że oczekiwano że w ramach "nowego otwarcia" służb Macierewicz powie, na czym polegała ta "patologia" WSI o której mówił likwidator.

Jachowicz za rys charakterologiczny Macierewicza uznał skłonność, aby "czymś zaimponować, coś niby niezwykłego powiedzieć, a w gruncie rzeczy poruszać się w sferze ogólników, które zbliżają się do insynuacji". Sobotnią wypowiedź wiceszefa MON Jachowicz porównał do tej, w której Macierewicz zarzucił ministrom spraw zagranicznych po 1990 roku, że byli na usługach wywiadu wschodniego.

Dziennikarz "Newsweeka" uważa, że Macierewicz nie może zasłaniać się teraz tajemnicą państwową. Jego zdaniem, Macierewicz powinien podać opinii publicznej informacje o mechanizmach oraz skali inwigilacji. Nie mówiąc już o przynajmniej kilku przykładach spraw - podkreślił.

Jachowicz ocenił, że Macierewicz powinien - zanim wypowiedział się publicznie - przekazać sprawę do prokuratury i tam uzgodnić, co może ujawnić. Tymczasem zrobił propagandowe teatrum o niezwykle niskich lotach- dodał.

Jachowicz powątpiewa, czy możemy spodziewać się ujawnienia raportu. Sądzę, że tam są rzeczy z grubsza znane, a jeśli chodzi o agenturę, to nie będzie mógł jej podać bo może być nadal aktywna. Będziemy się tylko podniecać tym co może tam być - ja sądzę, że tam nie ma zbyt wiele- stwierdził. Zdaniem dziennikarki "Rzeczpospolitej" Anny Marszałek, z wypowiedzi wiceministra MON, likwidatora WSI Antoniego Macierewicza nie dowiedzieliśmy się niczego nowego poza tym, że WSI są złe. Liczy ona na ujawnienie raportu.

Oczekiwałam jakieś konkretów, np., że do prokuratury kieruje 30 zawiadomień o przestępstwach, które polegają np. na przekroczeniu uprawnień tych służb, czy na inwigilacji środowiska mediów, czy partii politycznych- powiedziała Marszałek proszona o komentarz do wypowiedzi wiceministra.

Jak zauważyła, w zasadzie wszystkie środowiska "zostały obrzucone błotem" - polityka, biznes, media. Wszyscy mogą czuć się podejrzani, bo gdzieś, wśród tych grup, są "czarne owce", na które trafił minister. Dodała - oczekuję konkretów, a nie obrzucania wszystkich błotem.

W opinii Marszałek, jeżeli w nowych służbach znalazło się tylko 460 zweryfikowanych oficerów, oznacza to, że Polska jest osłabiona przed wysłaniem wojsk do Afganistanu. Jej zdaniem, jest to działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa. Uważam, że bez rozpoznania, nie wysyła się wojsk za granicę- dodała. (Macierewicz powiedział w sobotę, że dotychczas do nowych służb zakwalifikowano 460 żołnierzy WSI, a łącznie z pracownikami cywilnymi - 600).

Według Marszałek raport powinien być ujawniony, ale jak zaznaczyła, są ograniczenia, które zakazują upublicznienia nazwisk agentów. Jednak, jeżeli środowisko dziennikarskie ma być oczyszczone to należy ujawnić takie fakty, które wskazywałyby, o co konkretnie chodzi, np. kto był inspirowany. "Jeżeli nie ujawni się nazwisk, wszyscy jesteśmy podejrzani" - stwierdziła.

Zdaniem Marszałek, odtajnienie raportu jest możliwe w sytuacjach nadzwyczajnych. Dopóki jest on utajniony, skazani jesteśmy na manipulację i przecieki, będziemy się gubić w domysłach- powiedziała.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)