"Leppera omijali dużym łukiem"
- Najgorsza była samotność. Zostało mu kilku współpracowników, „kierowca", czyli jego sympatyk, który woził go prywatnym samochodem i sam płacił za paliwo. Skończyły się umizgi, zaproszenia. Wszyscy omijali go szerokim łukiem.
Nawet ludzie, którzy zawdzięczali mu karierę: ostatnio pewna pani była minister, dziś celebrytka, która sprosiła na imieniny pół miasta, a o nim zapomniała. Przestał być medialny. Lubił politykę, przyzwyczaił się do niej. Wiem, że bardzo mu tego brakowało - opowiada w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Mateusz Piskorski, były poseł Samoobrony.
- Lepper był jak trędowaty, nikt go nie chciał. Czy był załamany? Nie wyglądał na załamanego, a nikomu się nie zwierzał - opowiada były poseł.