Wyrok za zabicie taksówkarza ze Słupska. Rozpacz i przeprosiny
Dwadzieścia pięć lat więzienia dla Łukasza M. Rodzina zamordowanego nie zgadza się z wyrokiem. Prokuratura też chciała dożywocia.
Sąd Okregowy w Słupsku nie miał wątpliowści, że 27-latek pobił i udusił paskiem od spodni 65-letniego taksówkarza w Głobinie koło Słupska w nocy z 21 na 22 listopada 2016 roku. Wcześniej kazał wozić się ulicami miasta, a zabił, bo nie miał pieniędzy, żeby zapłacić. Auto z ciałem zostawił na polnej drodze.
- Czyn oskarżonego wymaga potępienia i surowej kary. Nie ma jednak dowodów, że tak jak zakładała prokuratura, Łukasz M. planował zabójstwo. Nie ma wątpliwości, że zabił, ale przyznał się, wyraził skruchę i przeprosił - powiedział sędzia Jarosław Turczyn, którego słowa cytuje Radia Gdańsk.
Sąd nakazał też sprawcy zapłatę rodzinie zamordowanego Stanisława G. 200 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.
Zobacz też: Kolejny cios w grupę mokotowską
"Zabił dobrego człowieka"
Podczas ostatniego dnia procesu Łukasz M. przepraszał bliskich swojej ofiary. Robił to też na poprzednich rozprawach.
Mimo to żona zabitego brutalnie taksówkarza nie zgadza się z wyrokiem. Na sali sądowej bliska płaczu mówiła, że nie może zrozumieć, dlaczego męża zamordowano dla kilkudziesięciu złotych.
- Nie mogę się z tym pogodzić. Zabił takiego dobrego człowieka, który pracował ciężko, żeby utrzymać rodzinę i pomagać dzieciom oraz wnuczkom. Ja chciałam dożywocia, żeby ten człowiek już nigdy nikogo nie skrzywdził - mówiła.
Krzysztof Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej w Słupsku nie wyklucza apelacji. Podkreśla, że zbrodnia była bardzo brutalna, a sąd w całości potwierdził ocenę śledczych z aktu oskarżenia. Jego zdaniem 27-latek wszystko zaplanował i dlatego powinien usłyszeć wyrok dożywocia.