80‑krotny wzrost. Rosyjskie władze nie mają wyboru
Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku regionalne płatności za podpisanie kontraktu z ministerstwem obrony Rosji wzrosły 80-krotnie, a w niektórych regionach jednorazowa kwota płatności przekracza milion rubli - pisze "Nowaja Gazieta. Europa". Ekspert mówi także o tym, jakie trzy metody Kreml stosuje wobec poborowych.
21.06.2024 | aktual.: 22.06.2024 11:50
Republika Karaczajo-Czerkiesja stała się liderem wśród regionów pod względem płatności. W czerwcu zaczęli płacić 1,3 mln rubli (ok. 59 tys. zł) za zawarcie kontraktu na wojnę. Biorąc pod uwagę nagrodę federalną, łączna kwota płatności w regionie osiągnęła 1,5 mln rubli. Niemal tyle samo otrzyma żołnierz kontraktowy z Adygei.
Ponad milion rubli za podpis
Na terytorium Krasnodaru jednorazowa premia za zawarcie umowy wynosi 1 mln rubli, a sam Krasnodar (miasto) dodaje 250 tys. rubli dla tych, którzy zawierają umowy w komisariatach miejskich. To trzeci wskaźnik w kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W publikacji zauważono, że od początku wojny 51 regionów wprowadziło dopłaty i przynajmniej raz je podwyższyło, a średnia wysokość wynagrodzeń w ciągu dwóch lat wzrosła 15-krotnie. Z 73 podwyżek płatności regionalnych w całym okresie wojny 40, czyli ponad połowa, miało miejsce w 2022 roku.
Na początku roku w ośmiu regionach, które znalazły się w pierwszej dziesiątce największych wpłat za podpisanie umowy, budżety były deficytowe, a łączny minus wyniósł 303,5 mld rubli (13 mld zł). Po rewizji budżetów regionalnych deficyty uwzględniono we wszystkich dziesięciu regionach, a łączny niedobór pieniędzy sięgnął 407,9 mld rubli (18,2 mld zł).
"Kupowanie krwi" i trzy metody Putina
Ekspert wojskowy Paweł Luzin zauważył, że dotacje federalne pozwalają władzom regionalnym na prowadzenie "nieodpowiedzialnej polityki finansowej, a wzrost dopłat świadczy o braku chętnych do wyjścia na front".
- Wyraźnie brakuje chętnych do podpisania kontraktów w ilościach, jakich potrzebuje wojsko, biorąc pod uwagę obecny poziom strat w armii rosyjskiej i intensywność działań wojennych. Nadal trudno ocenić, czy te płatności działają i odnoszą sukces - dodał.
Według niego władze nie mają dużego wyboru, jeśli chodzi o zwiększenie liczby pracowników kontraktowych: płatności, oszustwa lub przymus. - Wszystkie trzy metody działają. Jeśli "kupowanie krwi" pójdzie źle, będą próbowali szerzyć oszustwo i przymus - podsumował ekspert.
Na początku kwietnia wywiad brytyjskiego ministerstwa obrony podał, że w 2024 roku władze rosyjskie zamierzają przyjąć do służby kontraktowej ok. 400 tys. osób, aby zrekompensować znaczne straty w Ukrainie.
Oprócz działań wojennych Kreml realizuje także inny cel - dotyczy on realizacji planu zwiększenia liczebności sił zbrojnych do 1,32 mln w tym roku i 1,5 mln w przyszłości - czytamy w podsumowaniu.
Według wywiadu na poborowych często wywiera się presję, aby podpisali kontrakt w celu wysłania ich na Ukrainę. Władze rosyjskie nie chcą, aby w polu informacyjnym w kontekście wojny z Ukrainą pojawiali się poborowi, gdyż może to wywołać negatywne emocje w społeczeństwie, a "straty wśród 'ochotników' są odbierane bardziej tolerancyjnie". Dlatego zmuszenie do podpisania kontraktu traktowane jest jak pójście na ochotnika, czego oczekiwał sam rosyjski dyktator Władimir Putin.