Wypadek Włodzimierza Cimoszewicza. Były premier może usłyszeć zarzuty
Wraca sprawa wypadku Włodzimierza Cimoszewicza przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Z nieoficjalnych informacji jednego z tabloidów wynika, że były premier ma usłyszeć prokuratorskie zarzuty.
Po ponad roku od wypadku prokuratora w Białymstoku będzie chciała postawić Włodzimierzowi Cimoszewiczowi zarzut spowodowania wypadku i ucieczki z miejsca zdarzenia - donosi "Super Express".
Sprawa dotyczy zajścia z maja 2019 r. - wtedy były premier potrącił 70-letnią rowerzystkę na przejściu dla pieszych. Kobieta doznała urazu kości podudzia, miała otarcia skóry na rękach i głowie. Dodatkowo auto polityka nie miało ważnych badań technicznych.
Były premier tuż po wypadku przyznał, że nie był w najlepszym stanie psychicznym: wcześniej dowiedział się, że ma raka (pod koniec grudnia udało mu się pokonać chorobę). - Zarzut jest absurdalny, ja natychmiast udzieliłem pomocy poszkodowanej i udzieliłem tej pomocy skutecznie - tak odpowiadał na doniesienia medialne Włodzimierz Cimoszewicz.
Polityk dodał, że potrącona nie życzyła sobie, aby przewozić ją do szpitala. - Chciała wsiadać na rower i jechać do domu. Ja do tego nie dopuściłem - zaznaczył.
Teraz, aby postawić zarzuty europosłowi KO i postawić go przed sądem, konieczne będzie uchylenie mu immunitetu. Taki wniosek, jeśli zostanie złożony, trafi do odpowiedniej komisji, a później dojdzie do głosowania na forum europarlamentu. Jeśli Bruksela się zgodzi, to sprawa dopiero trafi do sądu.
Źródło: "Super Express"