Wypadek polskiego jachtu. Chcieli pobić rekord Guinnessa
Uszkodzony główny żagiel i oddalające się szanse na najszybsze opłynięcie Antarktydę. To skutki niebezpiecznego wypadku polskiego jachtu Katharsis II. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
O wypadku poinformowali na Facebooku członkowie ekipy. Wyjaśnili, że podczas sztormu na wodach Oceanu Południowego ok 1,1 tys mil morskich na południowy zachód od Hobart w Australii.
"Jedna ze sztormowych fal poniosła jacht. Sternikowi nie udało się zapobiec niekontrolowanemu zwrotowi przez rufę i w konsekwencji uszkodzeniu uległ bom grota. Nikomu nic się nie stało. Poza złamanym bomem, takielunek jest sprawny i możemy bezpiecznie kontynuować żeglugę do Hobart, wykorzystując żagle przednie. Do końca rejsu musimy obejść się bez siły napędowej naszego grota" - napisano na facebookowej stronie Antarctic Circle 60s.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"Nie poddajemy się! Płyniemy dalej! Trzymajcie za nas kciuki” - podkreśliła załoga Katharsis II.
Zobacz także: Duża polska firma usuwa konto z Facebooka
Są powody do dumy
Niestety skutki wypadku sprawią najprawdopodobniej że planowane przybycie do portu Hobart - szacowane do tej pory na poranek 4 kwietnia czasu polskiego - zostanie opóźnione o ok. 24 godziny. "Perspektywa pobicia rekordu Guinnessa w najkrótszym czasie opłynięcia Antarktydy oddala się" - zauważa Radio Zet.
Stacja dodaje, że Polacy mają jednak powody do dimy. Załoga jachtu przeszła bowiem do historii oceanicznego jachtingu - jako pierwsza na świecie opłynęła Antarktydę poniżej 60 st. szerokości geograficznej bez zawijania do portu. Żeglarze są na morzu już od 97 dni.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl