Wypadek kolumny prezydenckiej: pasażer na tylnym siedzeniu jak zwykle winny. Bzdura
Znowu przedstawiciel władzy uczestniczył w zdarzeniu drogowym. Tym razem kolumna prezydenta Andrzeja Dudy potrąciła dziecko w Oświęcimiu. Jeśli ktoś czuje potrzebę, aby za całe zło świata winić PiS i prezydenta, to ma do tego świetną okazję. I nieważne, że jest to bez sensu.
06.10.2018 15:38
Łatwo jest nie czekać na czynności prokuratury i wydać wyrok, zanim cokolwiek zostanie definitywnie ustalone. Łatwo jest wiedzieć swoje i krzyczeć, że znowu ten PiS wozi się samochodami, jakby był właścicielem Polski. Łatwo też jest wypominać, że ubiegłoroczny wypadek Beaty Szydło miał miejsce również w Oświęcimiu. Zupełnie tak, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie.
Co za pech, policjant był trzeźwy
Niestety (dla hejterów), tym razem nie można napisać, że pewnie "gnał jak szalony" i "rozpychał się na drodze jak panisko" (kolumna dopiero ruszała z miejsca). Trudno też przyczepić się do innych okoliczności - funkcjonariusz policji prowadzący radiowóz był trzeźwy, samo potrącenie było podobno niegroźne (choć co do obrażeń musi wypowiedzieć się biegły), a dziecku pomocy udzielili ratownicy z karetki jadącej w prezydenckiej kolumnie.
Oczywiście, nawet pozytywne zachowanie Andrzeja Dudy, czyli odwiedziny dziecka w jego domu po wypisaniu ze szpitala, może być okazją do krytyki. Bo dziesięciolatkowi nie kupuje się przecież misia. Tak, jakby nie liczył się sam gest.
Według części komentujących, skoro dziecko nie odpowiada za wypadek (bo jak może być winne dziewięcioletnie dziecko?), to wina musi leżeć po stronie prezydenckiej. Doprawdy dziwna to logika. Z relacji świadków wynika, że to dziecko wtargnęło pod pojazd, a nie odwrotnie. Ale jeśli fakty nie zgadzają się z zapotrzebowaniem politycznym, tym gorzej dla faktów.
Limuzyna prezydenta nie zacznie latać. Tak podejrzewam
Najprościej i najbezpieczniej poczekać do zakończenia śledztwa. Wtedy dowiemy się, czy to policjant się zagapił, czy też dziecko wbiegło pod samochód za nic mając sygnały świetlne i zasady ruchu drogowego. Ale czy jeśli okaże się, że kolumna poruszała się jak należy, to ktokolwiek z komentujących przeprosi? Obawiam się, że nie.
Jakakolwiek odpowiedzialność karna prezydenta jest oczywiście wykluczona, podobnie jak moralna czy polityczna. Tak, wypadki i kolizje się zdarzają i nie trzeba dorabiać do nich żadnej ideologii. Zmiana nazwy z Biura Ochrony Rządu na Służbę Ochrony Państwa nie spowoduje, że kolumna prezydencka będzie od teraz unosić się pięć metrów nad ziemią, z dala od innych uczestników ruchu drogowego, a wypadki czy kolizje będą już tylko przykrym wspomnieniem.