Wypadek Beaty Szydło. Proces jest tajny, choć nie powinien
Nie ma powodów, aby utajniać wszystkie informacje związane z wypadkiem Beaty Szydło - twierdzą eksperci cytowani przez "Rzeczpospolitą". Tylko jedna z sześciu rozpraw w tej sprawie była jawna. W lutym 2017 r. w Oświęcimiu rządowe audi wjechało w drzewo.
08.01.2019 06:45
Jak donosi "Rzeczpospolita", powołując się nie na informacje z sądu, w trwającym od trzech miesięcy procesie przesłuchano 12 świadków. Wśród nich jest kierowca audi, szef ochrony ówczesnej premier i ośmiu funkcjonariuszy z tzw. kolumny rządowej BOR.
54 osoby do przesłuchania
Zdaniem rozmówców dziennika, utajnianie czynności procesowych może nie służyć sprawie. - Utajnianie wszystkiego jest błędne, także dlatego, że powstaje pole do spekulacji - ocenia Kazimierz Olejnik, były wice-prokurator generalny.
Zobacz także: Przyszłość Beaty Szydło. "Kaczyński nie darzy jej sympatią"
Wyrok w tej sprawie będzie podzielony na część jawną i niejawną. Według dziennika oznacza to, że opinia publiczna nigdy nie dowie się, co mówili funkcjonariusze BOR i premier Szydło. "To ważne, bo nawet prokuratura miała wątpliwości, czy mówili prawdę, zeznając, że rządowa kolumna miała włączone sygnały świetlne i dźwiękowe" - czytamy.
Tajne przesłuchanie Szydło
Utajniono nawet sam fakt przesłuchania obecnej wicepremier, którą do sądu w Krakowie wprowadzano tylnymi drzwiami. - Nie ma najmniejszego powodu, by utajnić proces. Nie ma tu nic, co godziłoby w bezpieczeństwo państwa, a utajnia ten, kto ma coś do ukrycia - powiedział "Rzeczpospolitej" Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Daj znać przez dziejesie.wp.pl