Wygłodzone, zawszone, zagrożone sepsą. Horror dziewczynek w Białymstoku
Dwie dziewczynki były wygłodzone, zawszone, pogryzione przez pluskwy, miały ropiejące rany. U jednej z nich, raptem 4-letniej, o mało co nie rozwinęła się sepsa. Do takiego stanu doprowadziła córki ich własna matka. 44-letnia kobieta usłyszała już wyrok w tej sprawie - donosi "Fakt".
Dramatyczna sytuacja dziewczynek z Białegostoku wyszła na jaw w styczniu 2021 roku. Doszło do tego przy okazji interwencji policji w ich rodzinnym mieszkaniu znajdującym się przy ulicy Klepackiej. Funkcjonariuszy wezwano, ponieważ sąsiad poskarżył się na hałas towarzyszący libacji alkoholowej.
W mieszkaniu policjanci zastali nietrzeźwą parę - mężczyznę i Annę B. Poza nimi znajdowały się w lokalu dwie przerażająco zaniedbane córki kobiety: 7-letnia i 4-letnia. Jak donosi "Fakt", były niedożywione, odwodnione, zawszone i pogryzione przez pluskwy, a do tego miały nieleczone i ropiejące rany. Życie jednej z nich, młodszej, było zagrożone, bowiem groziła jej sepsa. Siostry najpierw zabrano do szpitala, a potem trafiły do rodziny zastępczej.
Zarzuty i wyrok
Sprawą dziewczynek zajęła się białostocka prokuratura. Śledczy postawili Annie B. zarzuty narażenia córek "na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".
W śledztwie kobieta przyznała się do zarzucanych jej czynów, ale odmówiła składania wyjaśnień. Ostatecznie sąd skazał ją na rok więzienia w zawieszenia na trzy lata. Annę B. objęto dozorem kuratora i zobowiązano do powstrzymywania się od spożywania alkoholu. Jeżeli 44-latka nie skorzysta z danej jej szansy, sąd może odwiesić karę.
Sędzia wyjaśniała, że w tej konkretnej sprawie nie ma potrzeby orzekania kary więzienia bez zawieszenia. – Zdaniem sądu osoba ta potrzebuje bardziej wsparcia, nadzoru, kontroli, motywowania do budowania właściwych postaw. Zdaniem sądu ten nadzór kuratora taką rolę spełni – wskazała Jamiołkowska w uzasadnieniu wyroku.
Orzeczenie sądu nie jest prawomocne. 44-letnia matka ani razu nie przyszła na rozprawę.
Matka i ojciec chcą walczyć o dzieci
Póki co córki Anny B. są w rodzinie zastępczej. Matka nie może ich odwiedzać. Według relacji pracownicy ośrodka pomocy rodzinie 44-latka mówiła, że zamierza odzyskać dzieci. Jednocześnie wiadomo, że o prawa opieki nad dziewczynkami chce walczyć ich ojciec. Mężczyzna przebywa aktualnie w zakładzie karnym.
Źródło: "Fakt"