Wyciekły tajne dokumenty CIA. Amerykańskie drony zabijają nie tylko groźnych terrorystów?
Niemal połowa ataków amerykańskich samolotów bezzałogowych w Pakistanie nie jest wymierzona w terrorystów z Al-Kaidy. Wiele z nich ma na celu wyeliminowanie plemiennych bojowników, którzy nie muszą stanowić bezpośredniego zagrożenia dla USA - wynika z tajnych dokumentów wywiadu, do których dotarł amerykański koncern prasowy McClatchy.
Wbrew zapowiedziom amerykańskiego rządu, wywiadu i armii, drony nie są wykorzystywane wyłącznie do atakowania liderów Al-Kaidy wysokiego szczebla oraz ugrupowań z nią powiązanych. Administracja Baracka Obamy wykorzystuje je do zabijania setek "podejrzanych" Afgańczyków i Pakistańczyków, którzy działają w rejonie niespokojnej granicy pomiędzy oboma państwami.
Rzeczywistość a deklaracje
Jeszcze 6 września 2012 roku prezydent Obama podkreślał, że użycie bezzałogowej floty jest możliwe tylko, gdy "zagrożenie jest poważne, a nie oparte na domysłach". - To musi być sytuacja, w które nie możemy schwytać danej osoby, zanim ta wykona kolejny krok w operacji wymierzonej przeciwko Stanom Zjednoczonym - mówił prezydent stacji CNN. W podobnym tonie w ubiegłym roku wypowiadał się John Brennan, były doradca Białego Domu ds. antyterroryzmu (dziś szef CIA), który zalecił Obamie znacznie zwiększenie intensywności bombardowań bezzałogowców w Pakistanie. Okazuje się, że rzeczywistość odbiegała od tych deklaracji.
Raporty, które pozyskali dziennikarze McClathy, przedstawiają szczegóły większości ataków w dronów w Pakistanie z lat 2006-2008 i 2010-2011. Prócz identyfikacji zabitych, podano w nich też uzasadnienie, jednak dokumenty wskazują także, że operatorzy dronów nie zawsze wiedzieli kogo zabijają, mimo zapewnień ze strony CIA.
Podejrzani do likwidacji
Dokumenty ujawniają szereg przypadków, w których użyto dronów wyłącznie na podstawie podejrzenia, że dany cel może być w szeregach jednej z grup ekstremistów. Jako najbardziej jaskrawy przykład takiego działania McClathy wskazuje atak z 10 lutego 2010 roku, w którym zginął dwudziestokilkuletni brat Badruddina Hakkaniego (wówczas człowieka numer dwa w Siatce Hakkaniego). Mohammed Hakkani był na pogrzebie krewnego, na którym CIA spodziewało się obecności jego brata terrorysty.
Operatorzy dronów, którzy obserwowali żałobną uroczystość przez kamery bezzałogowych maszyn, ocenili, że to właśnie Mohammed jest poszukiwanym terrorystą, na co wskazywał szacunek, jakim był otoczony. Jego samochód został zbombardowany w drodze powrotnej z pogrzebu. Wraz z nim zginął niezidentyfikowany pasażer auta. Przedstawiciele Pakistanu informowali wówczas, że chociaż Mohammeda zaliczano do Siatki Hakkanich, to nigdy nie uczestniczył aktywnie w działaniach ekstremistów, choć gościł w swoim domu zagranicznych bojowników z państw arabskich.
Jego brata Badruddina "upolowano" dopiero w sierpniu 2012 roku.
Z analizy McClathy wynika, że od września 2010 roku do września 2011 roku co najmniej 265 z 482 śmiertelnych ofiar bombardowań nie było liderami Al-Kaidy wysokiego szczebla, a powodem zabicia było uznanie ich za "afgańskich, pakistańskich lub nieznanych ekstremistów". W ciągu badanego okresu drony zabiły "tylko" sześciu liderów Al-Kaidy. 43 z 95 ataków było wymierzonych w inne ugrupowania niż Al-Kaida (m. in. Siatka Hakkaniego, Tehrik-i-Taliban Pakistan, ale także grupy opisywane jako "zagraniczni/inni bojownicy").
Do dziś administracja Baracka Obamy nie przedstawiła prawnych opinii i procedur uzasadniających zabijanie przy pomocy dronów. Nie zabrała także głosu w sprawie tzw. "signature strikes" - bombardowań bezzałogowców, których celem są niezidentyfikowane osoby, zabijane, gdy wykażą podejrzane zachowanie. Nie istnieje również lista, która szczegółowo wyliczałaby siły i ugrupowania sprzymierzone z Al-Kaidą.