PolskaWybuch w kopalni Mysłowice-Wesoła. 18 górników w stanie ciężkim

Wybuch w kopalni Mysłowice-Wesoła. 18 górników w stanie ciężkim

18 górników trafiło do szpitala w Siemianowicach, do Centrum Leczenia Oparzeń, siedmiu jest w stanie ciężkim po wybuchu metanu w kopalni Mysłowice-Wesoła. Ich stan zdrowia jest bardzo poważny i ciężki, u każdego poszkodowanego jest zagrożenie życia. Pod ziemią uwięziony jest jeszcze jeden górnik. Ratownicy czekają jednak ze spenetrowaniem wyrobiska, aż warunki w tym rejonie, m.in. podziemny pożar, przestaną zagrażać ich bezpieczeństwu. Na miejscu jest premier Ewa Kopacz. Tymczasem ojciec zaginionego mężczyzny jest oburzony, że górników wpuszczono pod ziemię, mimo iż już dzień wcześniej stężenie metanu było niebezpieczne. Traktują ludzi jak bydło! - mówi i dodaje, że nie ma już nadziei.

W poniedziałek wieczorem w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła doszło najprawdopodobniej do zapalenia metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, ogółem 31 trafiło do szpitali w Sosnowcu, Katowicach i Siemianowicach Śląskich. We wtorek rano w szpitalach przebywało nadal 28 górników, wśród nich 18 w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Szefowa rządu jest już na miejscu wypadku. Odwiedzi poszkodowanych górników i spotka się z ich rodzinami w dwóch szpitalach: w Siemianowicach Śląskich i Sosnowcu - poinformowała wcześniej kancelaria premiera.

Kopacz weźmie także udział w posiedzeniu sztabu akcji działającego przy kopalni Mysłowice-Wesoła.

Poważne oparzenia dróg oddechowych

- Górnicy w najcięższym stanie są utrzymywani w śpiączce farmakologicznej - poinformował dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń, Mariusz Nowak. Podejrzewa się u nich się oparzenia około 80 proc. dróg oddechowych, dlatego będą dochodzić do siebie przez kilka tygodni. O 10.00 do rannych przyjadą rodziny.

- W tym momencie poparzone drogi oddechowe mają trzy osoby, 15 czeka na badania - dodała towarzysząca dyrektorowi doktor Teresa Barnat-Wiśniewska. - Każde oparzenie dróg oddechowych pogarsza rokowania, bo drogi oddechowe są trudno dostępne do leczenia - mówiła.

- 11 z 18 górników jest w tym momencie przytomnych. Niebawem jednoosobowe delegacje rodzin będą mogły odwiedzić swoich krewnych na oddziale, oczywiście poza intensywną terapią - mówił Nowak.

Poszukiwania zaginionego górnika

660 metrów pod ziemią przebywa jeszcze jeden górnik. Na razie ratownicy są przygotowani do spenetrowania wyrobiska. Czekają jednak z podjęciem akcji, aż warunki w tym rejonie, m.in. podziemny pożar, przestaną zagrażać ich bezpieczeństwu.

Jak zasygnalizował we wtorek pełniący obowiązki prezesa Katowickiego Holdingu Węglowego Zygmunt Łukaszczyk, może to się wydarzyć w ciągu paru godzin, ale również może przeciągnąć do następnego dnia.

W kopalni przed południem wciąż trwały prace zmierzające do podjęcia poszukiwań ostatniego zaginionego górnika. - Komisja ds. wypadków ustala scenariusz - na dole rozciągnięta jest linia chromatograficzna, aby ustalić skład powietrza, w którym momencie ratownicy mogliby wejść i to wyrobisko penetrować. Jest ustalony mniej więcej scenariusz tych działań, natomiast wszystko zależy od warunków, od składu powietrza, od atmosfery, jaka tam panuje - wyjaśnił Łukaszczyk.

Wcześniej szef sztabu akcji ratowniczej i główny inżynier energomechaniczny kopalni Grzegorz Standziak mówił dziennikarzom, że chodzi m.in. o wyeliminowanie grożącego potencjalnie ratownikom zagrożenia ponownym zapłonem czy wybuchem metanu. Ratownicy z grubsza wiedzą, gdzie zaginiony górnik się znajduje - na podstawie rozmów z pracownikami, którzy po wypadku opuścili ten rejon.

Ratownicy mają nadzieję, że w rejonie zdarzenia powinny być warunki, które pozwalają na przeżycie. Ze względu na poszukiwania pracownika nie zamknięto tam obiegu powietrza, jak to się zwykle robi w przypadku podziemnych pożarów. Łukaszczyk zasygnalizował jednak później, że ponieważ pomiary wskazują na obecność w wyrobisku pożaru, być może zapadnie decyzja o ograniczeniu dopływu powietrza - aby zdusić pożar i zmniejszyć niebezpieczeństwo.

Standziak rano mówił też m.in., że na podstawie wskazań kopalnianej aparatury określono dokładny czas zdarzenia, a także zinterpretowano je w ten sposób, że pod ziemią doszło nie tyle do zapalenia, co do wybuchu metanu. Przed południem jednak zweryfikował to Łukaszczyk. Jego zdaniem "mogło tam dojść do zapłonu metanu" - wybuch tego gazu poskutkowałby prawdopodobnie znacznie większymi zniszczeniami. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę zdarzenia po. prezesa KHW uznał wypływ metanu z pustek po wcześniejszej eksploatacji, tzw. zrobów.

Ojciec zaginionego: nie mam nadziei, już dzień wcześniej wiadomo było o zagrożeniu

Na efekt poszukiwań zaginionego górnika - 42-letniego kombajnisty z 24-letnim stażem pracy, przed kopalnią czekał we wtorek jego ojciec, emerytowany górnik Franciszek Jankowski. - Mówią, że go szukają, ale nie mam nadziei. On był kombajnistą, mógł być w punkcie największego zagrożenia. Popytajcie się znajomych - najlepszy pracownik na kopalni. I tak zostanie tam na dole, jako najlepszy - powiedział dziennikarzom.

Według mężczyzny dzień przed wypadkiem wśród pracowników kopalni pojawiły się informacje o zwiększonym zagrożeniu metanowym. - Kolega do syna dzwonił, jak jechaliśmy samochodem. Prawdopodobnie dzień wcześniej ludzie wiedzieli, że jest tam stężenie metanu, już tam nie powinni pracować - mówił rozżalony ojciec.

Odnosząc się do tych pogłosek Łukaszczyk mówił we wtorek, że kopalnia Mysłowice-Wesoła to kopalnia wysokometanowa, gdzie stopień zabezpieczenia i monitoringu "jest bezwzględny i praktycznie posunięty do maksimum ostrożności". Wyjaśnił, że czujniki, których pomiary są na bieżąco rejestrowane, monitorują szereg parametrów związanych z warunkami pod ziemią i eksploatacją. Zaznaczył też, że ok. godz. 18.00 w poniedziałek w tamtym rejonie nie odbywało się wydobycie - były prowadzone prace zabezpieczające, profilaktyczne, w związku z występującymi zagrożeniami.

Wypadek związany najprawdopodobniej z zapaleniem metanu miał miejsce w poniedziałek ok. godz. 20.55 na głębokości 665 m. W rejonie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto 36 pracowników. Jeden we wtorek ok. południa nadal był zaginiony.

Po wypadku do akcji ratowniczej skierowano zastępy ratowników. Rzecznik KHW Wojciech Jaros informował nocą, że ich pracę utrudniały dymy wskazujące na pożar - ratownicy pracowali w maskach z aparatami tlenowymi. Nad ranem m.in. zabudowywali sprzęt służący do analizy składu powietrza.

Przyczyny i okoliczności zaistniałego zdarzenia bada Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Swoje czynności jeszcze wieczorem podjęli też prokuratorzy Prokuratury Okręgowej w Katowicach i Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach - przede wszystkim zabezpieczyli dokumentację związaną z ruchem ściany i zakładu. Pierwsze przesłuchania w ramach śledztwa zaplanowano jeszcze na wtorek.

"Chłopcy - Szczęść Wam Boże"

- Pracuję w kopalni w Mysłowicach, usłyszałem o wypadku w momencie, gdy wróciłem ze zmiany do domu... Widziałem mijające mnie po drodze karetki, ale nie myślałem, że to u nas! Chłopcy - Szczęść Wam Boże - mówi w rozmowie z WP.PL jeden z górników pracujących w Wesołej. - Trzymam za Ciebie kciuki Seba, dasz radę z tego wyjść! - dodaje.

Krewni poszkodowanych w wypadku w Wesołej górników długo czekali na informacje o stanie bliskich. - Czekamy tu już kilka godzin, ale na pewno nie pójdziemy, dopóki nie będziemy wiedzieć więcej o stanie męża - mówi w rozmowie z WP.PL jedna z kobiet oczekujących wraz z dzieckiem w korytarzach siemianowickiej oparzeniówki. Każdy z górników miał przechodzić szczegółowe badania dziś o 10.00. - Z tego co mówili lekarze, wynika że stan wszystkich jest stabilny, tylko dwóch ma być na intensywnej terapii... Nic innego nam nie zostało, więc czekamy - dodaje kobieta.

- Mój wnuk wyszedł na popołudniową zmianę, miał być po 22.00 w domu. Przyszłam pod kopalnię sama, nikt mnie nawet nie poinformował o sytuacji. Teraz czekam aż będzie cokolwiek wiadomo - mówi w rozmowie z WP.PL babcia jednego z górników, który trafił do siemianowickiej oparzeniówki.

- Święta Barbaro, pomóż. Obym więcej nie musiał oglądać kolegów z pracy w takim stanie - mówi w rozmowie z WP.PL jeden z górników, który pojechał na nocną zmianę. - Nie wiem tylko dlaczego chłopcy akurat tam pracowali, skoro było takie zagrożenie metanowe? Jest na tyle niebezpiecznie, że ratownicy medyczni nie mogą wejść, a górnicy mogli? - dodaje oburzony.

- To jest kopalnia stara na poziomie eksploatacji, a standardy są takie same we wszystkich kopalniach. Czasami zawodzą ludzie, czasem nadzwyczajne okoliczności - powiedział na antenie TVN24 Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki.

Niebezpieczny metan

Metan jest przyczyną wielu wypadków lub innych incydentów w górnictwie. Tylko w ubiegłym roku w kopalniach zanotowano siedem przypadków zapalenia metanu. Od 1990 do 2013 roku w polskich kopalniach węgla doszło do 42 pożarów lub wybuchów tego gazu, poniosło śmierć 88 osób, 117 osób zostało ciężko rannych, a 112 odniosło lekkie obrażenia.

Najtragiczniejsza w skutkach była katastrofa w kopalni Halemba w 2006 r., w której zginęło 23 górników. W 2009 r. pożar i wybuch metanu w kopalni Wujek-Śląsk pochłonął życie 20 pracowników.

KWK Mysłowice-Wesoła powstała 1 stycznia 2007 r. z połączenia kopalń - Mysłowice i Wesoła.

Źródło: WP.PL, TVN24, PAP, IAR

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1199)