Wybranowski: PiS potrzebuje nowego otwarcia. I nie ma na to pomysłu [OPINIA]
Partia Jarosława Kaczyńskiego nie potrafi się podnieść z kryzysu, w jaki wpędziła się wewnętrzną awanturą wokół rekonstrukcji rządu. Straciła zdolność wcześniejszego odbioru emocji społecznych i kreowania własnej narracji. Dziś jej najsilniejszym atutem jest słaba merytorycznie opozycja. Takiego paliwa jednak na długo nie wystarczy i politycy z Nowogrodzkiej muszą szukać pomysłu na "nowe otwarcie".
To miał być rok pełen sukcesów. Pozytywnie oceniana przez większość społeczeństwa walka z wiosenną falą epidemii COVID, wygrane wybory prezydenckie, krótki letni odpoczynek i przeprowadzona pod osłoną wakacji – kiedy to mało kto łącznie z mediami, interesuje się polityką – krocząca rekonstrukcja rządu i wreszcie jesienią wielki kongres PiS mający być jednocześnie nowym otwarciem politycznym na kolejne trzy lata. Okazało się jednak, że miłe były złego początki.
PiS z problemami. "Najpoważniejszy to zachwianie przywódczej pozycji Kaczyńskiego"
Po udanej kampanii prezydenckiej PiS grzęźnie w chaosie i wewnętrznych problemach, nie potrafi sprzedać narracyjnie kolejnych, niebezzasadnie uważanych za chaotyczne, pomysłów na walkę z epidemią, zraziła do siebie kolejne grupy wyborców, daje się też odczuwać poważny kryzys przywódczy Jarosława Kaczyńskiego. No i koniec końców zdecydowano się odwołać kongres partii, wybór nowych władz i propozycji programowych, co siłą rzeczy na najbliższych kilkanaście dni mogłoby zdominować dyskusję medialną w Polsce.
Najpoważniejszym dziś problemem PiS wydaje się być zachwianie przywódczej pozycji Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście, opowieści o głębokim rozpadzie Prawa i Sprawiedliwości, masowych odejściach posłów (niektóre media piszą o nawet 30 osobach, które miałyby opuścić klub PiS) można włożyć między bajki. Jeżeli do personalnego tąpnięcia w PiS dojdzie, to nie sięgnie ono więcej niż kilku osób, które i tak będą w przyszłości głosowały w interesie Zjednoczonej Prawicy.
Zobacz także: Koronawirus. Brakuje personelu w szpitalach. Michał Dworczyk o skali problemu
Praktyka ostatnich lat nauczyła polityków Zjednoczonej Prawicy jednego: nie ma dziś na centroprawicowej scenie politycznej miejsca na nowe byty polityczne poza PiS. Ewentualne groźby rozłamu, zakładanie kilkuosobowych kół to dziś z perspektywy obozu rządzącego jedynie instrument wewnętrznych negocjacji długoterminowych: jak nie na dziś, to przy okazji układania w 2023 roku list wyborczych. Trochę na zasadzie: odeszliśmy, ale pozostaliśmy lojalni, więc dajcie nam miejsca.
To, że jednak takie głosy się pojawiają, wskazuje jednak na strukturalne zachwianie pozycji Jarosława Kaczyńskiego, notabene bezceremonialnie podważanej w kuluarach Zjednoczonej Prawicy przez Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobrę. Po kryzysie ZP wywołanym rekonstrukcją rządu nikt w obozie rządzącym nie łudzi się, że porozumienia negocjacyjne dotyczące kształtu list wyborczych i współpracy PiS-Porozumienia i Solidarnej Polski, jakie podpisano kilka tygodni temu, będą obowiązywały dłużej niż do przełomu 2022/2023, kiedy to rozpoczną się przygotowania do kolejnych wyborów. A to oznacza dziś, że zarówno Jarosław Gowin, jak i Zbigniew Ziobro prowadzą, bo muszą prowadzić, zakulisowe rozgrywki podważające pozycje PiS i Jarosława Kaczyńskiego czy Mateusza Morawieckiego, z myślą o budowie własnych ruchów i pozycji negocjacyjnej przed kolejnymi rozmowami.
Jak to wygląda? Na przykład tak, jak spotkanie przedsiębiorców branży fitness z Jarosławem Gowinem. Właściciele klubów sportowych, z których wiele zagrożonych jest dziś upadłością, prosili wicepremiera o pomoc w doprowadzeniu do ich szybkiego otwarcia. - Wicepremier Gowin był bardzo przekonujący, mówił, że on rozumie, że to Mateusz Morawiecki nie chce otwarcia sal, ale on pomoże, zrobi wszystko, co w jego mocy. Był tak wiarygodny, że szykowaliśmy się na szybki koniec lockdownu w naszym przypadku - opowiadał mi manager jednego z klubów fitness po tym spotkaniu.
PiS z nowym otwarciem? "Wśród polityków daje się odczuwać pewien marazm"
Nie tylko biznes potrzebuje nowego otwarcia, ale także Prawo i Sprawiedliwość. W centrali partii na Nowogrodzkiej poszukiwane są pomysły na wyjście do przodu, narzucenie własnej narracji. Problem w tym, że już kilka miesięcy wcześniej, w trakcie walk frakcyjnych odsunięto od "ucha prezesa" specjalistów od analizy nastrojów i emocji społecznych prowadzących na użytek partii badania sondażowe; ich miejsce zajęli koniunkturalni partyjni aparatczycy. W dodatku zbliżająca się narodowa kwarantanna i kryzys gospodarczy utrudniają działania "zewnętrzne". Można odnieść wrażenie, że wśród polityków PiS daje się odczuwać pewien marazm i oczekiwanie "byle do grudnia, byle do świąt". Tyle że z nowym rokiem może być jeszcze trudniej.