PolskaWybory w USA. Donald Tusk parafrazuje Jarosława Kaczyńskiego

Wybory w USA. Donald Tusk parafrazuje Jarosława Kaczyńskiego

Stany Zjednoczone nadal czekają na wyniki wyborów prezydenckich 2020. "Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Filadelfię" - napisał w piątek Donald Tusk na Twitterze.

Wybory w USA. Donald Tusk w przewrotny sposób komentuje aktualną sytuację polityczną za Oceanem
Wybory w USA. Donald Tusk w przewrotny sposób komentuje aktualną sytuację polityczną za Oceanem
Źródło zdjęć: © Getty Images | Artur Hojny, Agencja SE
Piotr Białczyk

06.11.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Donald Tusk od kilkunastu dni aktywnie zabiera głos w wielu publicznych sprawach. Teraz postanowił skomentować wybory prezydenckie w USA. "Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Filadelfię. Plagiat z Jarosława" - napisał były premier na Twitterze.

To parafraza słów Jarosława Kaczyńskiego, który po przegranych wyborach w 2011 roku powiedział, że "jest głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt". Wtedy na Węgrzech zaczęła się dominacja Fideszu Wiktora Orbana, który po dziś dzień rządzi nad Dunajem.

Z kolei nawiązanie do Filadelfii odnosi się do aktualnej sytuacji w USA. Amerykanie z zapartym tchem śledzą doniesienia z Pensylwanii - w piątek po południu czasu polskiego Joe Biden wysunął się na prowadzenie w tamtejszym regionie. Zwycięzca w tym stanie dostaje 20 głosów elektorskich. Jeśli zdobędzie je Joe Biden zapewnia sobie wygraną o Biały Dom. Demokrata aktualnie ma przewagę 6,8 tys. głosów nad Republikaninem (do podliczenia pozostało niecałe 130 tys. głosów - red.).

W USA walka wyborcza toczyła się w każdym z 50 stanów osobno. O zwycięstwie w amerykańskich wyborach nigdy nie decyduje liczba bezpośrednio oddanych głosów na kandydata, lecz reprezentujący poszczególne stany członkowie tzw. Kolegium Elektorskiego. Amerykanie głosowali na 538 elektorów. By zdobyć prezydenturę, trzeba uzyskać większość, czyli 270 głosów elektorskich.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (1144)