Wybranowski: "Obyś żył w ciekawych czasach, czyli rok Morawieckiego” [ OPINIA]
Kiedy przed rokiem Mateusz Morawiecki wychodził na mównicę i mówił, że Polacy powierzyli mu rządzenie "w niezwykłych czasach", nie spodziewał się, ile – niestety - będzie prawdy w tym stwierdzeniu. Co prawda inaczej niż Mojżesz Izraelitów przez morze – nie przeprowadził nas całkiem suchą stopą przez kryzys, ale i tak z pierwszego roku nowej kadencji wychodzi z tarczą.
20.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 12:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Listopad 2019 roku. Nowe expose pełniącego kolejną kadencję funkcję szefa rządu Mateusza Morawieckiego. Padają obietnice rozwoju gospodarczego, wsparcia polskiej innowacyjności, rozwoju klasy średniej. Szef rządu mówi: "Polacy powierzyli nam rządzenie w niezwykłych czasach. Żyjemy w epoce przełomu.(...) Stare prawa gospodarcze odchodzą w przeszłość, nowe dopiero się tworzą". Brzmiało ambitnie i hurraoptymistycznie. Kilka miesięcy później premier Mateusz Morawiecki dość boleśnie zaczął przekonywać się, ile gorzkiej prawdy było w chińskim przekleństwie "obyś żył w ciekawych czasach".
Pierwszy rok nowej kadencji rządu Mateusza Morawieckiego toczył się w cieniu trzech kryzysów. Pierwszy – to przesilenie rządowe i cicha wojna ze Zbigniewem Ziobrą.
Bijatyka w obozie Zjednoczonej Prawicy miała i nadal ma poważny wpływ na pewien marazm dynamicznie do tej pory działającej ekipy. Kryzys, o którym mowa, miał zostać zakończony wejściem Jarosława Kaczyńskiego do rządu; trwa jednak i coraz głośniej w szeregach prawicowego obozu słychać pytania – kiedy lider PiS walnie pięścią w stół i kto mu się pod tę pięść przy okazji nawinie.
Kryzysy numer dwa i trzy są ze sobą ściśle związane i niestety potrwają jeszcze długo. To, jak nie trudno się domyśleć – epidemia COVID, która boleśnie uwidoczniła zapaść w polskiej służbie zdrowia i wynikający z niej kryzys gospodarczy.
Jak w perspektywie całego roku z tymi problemami poradził sobie Mateusz Morawiecki i rząd Zjednoczonej Prawicy? Wygląda na to, że Morawiecki, choć poobijany i w niejednym przypadku przegrywający z kryzysowymi sytuacjami, ostatecznie z przeglądu ostatnich miesięcy wychodzi z tarczą. Można wręcz powiedzieć - antykryzysową.
Kolejne tarcze antykryzysowe mające ratować polską gospodarkę, uruchamiane wiosną, (a warto pamiętać, że działania te były podejmowane w sytuacji realizowanych dopiero na bieżąco analiz i prognoz), uratowały wiele miejsc pracy, stając się -  może nie aż takim jak oczekiwano, ale jednak - wsparciem dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Kancelaria Premiera chwali się, że na wsparcie dla polskich przedsiębiorców wydano ponad 152 mld zł. I tu trzeba rządowi oddać, że w większości przypadków były to sensownie wydane pieniądze. Dobrym pomysłem było tu także uruchomienie Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, dzięki któremu około 12 mld zł zostało przekazanych na wsparcie lokalnych szkół, szpitali, wodociągów etc. Kropla w morzu potrzeb, ale kropla niezbędna.
Problem jednak w tym, że zabrakło wówczas "kropki nad i". A mianowicie jeszcze jednej tarczy - którą premier Morawickie deklarował i w przypadku której na deklaracjach się skończyło. Pakietu środków mających być wsparciem dla polskich inwestorów indywidualnych, wynalazców i naukowców, których odkrycia w dziedzinie medycyny i przemysłu mogłyby być impulsem rozwojowym dla polskiej gospodarki.
Sam mam dziennikarską możliwość obserwować -  niestety -  jak jeden z poznańskich przedsiębiorców, ojciec chrzestny przełomowego na skalę światową implantu kostnego wynalezionego przez polskich naukowców i już ratującego ludziom życie i zdrowie, próbując znaleźć wsparcie dla rozwoju i produkcji polskiego wynalazku odbija się od kolejnych urzędniczych drzwi na szczeblu lokalnym i państwowym. "Genialne, wspaniałe, polskie”- rzucają kolejni urzędnicy i politycy z najwyższych kręgów, a później bezradnie rozkładają ręce i niczym były platformerski minister finansów Jacek Rostowski dodają: "pieniędzy nie ma i nie będzie”. A po cichu przyznają, że na układy nie ma rady, że bez politycznych koneksji się nie da i żeby szukać inwestorów w Niemczech czy we Francji.
Podobnych przypadków starczyłoby na grubą księgę "Zapaści polskiej innowacyjności". Można inwestować w medycynę, polską naukę, przemysł, a można też - dajmy na to -  w kolejne odmiany pomidorów koktajlowych, piano-bary czy innowacyjny proces duszenia golonki. Polskie instytucje państwowe zbyt często wybierają to drugie rozwiązanie.  
O ile wiosną działania rządu w walce z kryzysem gospodarczym związanym z COVID zasłużyły na ocenę mocno pozytywną – nasz kraj notuje jeden z najniższych spadków PKB (3.1 proc) w całej Europie, lepiej jest tylko w Czechach - o tyle jesienią okazały się być spóźnione, niepełne, przygotowywane na ostatnią chwilę. Zmarnowano czas na tarcia wewnątrz koalicji, a konsekwencje tego mamy poważne, choćby w postaci chaotycznych decyzji i kolejnych kroczących lockdownowych pomysłów.
A jak wyglądał rok Morawieckiego abstrahując od pandemii?
Gospodarczo na pewno nie najgorzej. Udało się bowiem wprowadzić mały ZUS dla firm, niższy o około 500 zł i przygotowano program tzw estońskiego CIT, który część firm (tych, których zysk nie przekracza 100 mln zł rocznie) obejmie od stycznia 2021 roku. Pomysł ciekawy, bowiem oznacza, że przedsiębiorstwa objęte programem nie będą musiały płacić podatku dochodowego, tak długo, aż nie będą wypłacać zysków. Innymi słowy, tak długo jak długo pieniądze zostają w firmie – podatkowej opłaty nie ma. Na plus na pewno można traktować deklarację Ministerstwa Finansów z września tego roku o planach podniesienia limitu przychodów dla firm, które chcą korzystać z tzw. ryczałtu ewidencjonowanego (z 250 tys. euro rocznie do 2 mln euro).
Nie jest też źle ze wsparciem dla seniorów. Dlaczego? Może cieszyć pomysł utworzenia Funduszu Medycznego i przeznaczenia dodatkowych 4 mld zł rocznie na służbę zdrowia, a projekt wprowadzenia e-recept podobnie jak Internetowego Konta Pacjenta okazał się być świetnym, funkcjonalnym i niezwykle przydatnym rozwiązaniem.
Sęk w tym, że chociaż seniorzy otrzymali obiecaną 13 emeryturę to z projektu tzw. 14 emerytury wyszły nieziemskie kombinacje alpejskie i cholera wie czy ostatecznie będzie dla wszystkich i czy w ogóle. Nie do końca wychodzi też z reformą edukacji i całego systemu służby zdrowia, ale tu niestety wpływ pandemii na zahamowanie projektów jest znaczący. I oby był tylko czasowy.
Kancelaria Premiera na swoich stronach chwali się wynegocjowaniem największego w historii unijnego budżetu dla Polski w wysokości ponad 750 mld zł. Jeśli taktyka negocjacyjna przyjęta przez Polskę i Węgry, czyli głośne weto w sytuacji kuriozalnego pomysłu uzależnienia wypłat środków od uznaniowo i politycznie określanej "praworządności” doprowadzi do przełomu w negocjacjach i zakończy się zwycięstwem Polski i Węgier, będzie można rzeczywiście mówić o sporym sukcesie i odważnej polityce polskiego rządu.
Na razie ekipa Morawieckiego może cieszyć się tym, że w ostatnich notowaniach szef rządu stał się liderem najnowszego rankingu zaufania do polityków.
Wojciech Wybranowski dla WP OPINIE