Wybranowski: "Koalicja melepetów" [OPINIA]
Zmęczenie liberalnego elektoratu nieudolnością Koalicji Obywatelskiej i nijakością Lewicy jest tak duże, że dzisiaj Szymonowi Hołowni wystarczy ”być”, by w sondażach mógł liczyć na miejsca w Parlamencie. Casus Nowoczesnej i Wiosny pokazuje jednak, że to wciąż za mało, by traktować jego ruch jako perspektywiczną siłę polityczną.
Kilka dni temu Tomasz Trela (poseł Lewicy) zamieścił w internecie dość głupawy film ubarwiony podpisem "Poszukiwany/poszkiwana". Parlamentarzysta chodzi w nim po lesie, zagląda w krzaki, udając, że szuka Szymona Hołowni, pytając przy tym ”Szymon, gdzie ty jesteś?”. Gdyby były kandydat na prezydenta miał polityczny refleks, mógłby odpowiedzieć - ”już niebawem w Parlamencie”.
Wiele wskazuje na to, że dzięki politycznym transferom (ruch Hołowni pozyskał właśnie posłankę klubu Lewicy - Hannę Gill – Piątek; mówi się też o rozmowach z dwójką - trójką innych opozycyjnych parlamentarzystów) ruch Polska 2050 będzie miał swoje koło parlamentarne. W dodatku opublikowany w poniedziałek sondaż pracowni Kantar daje ugrupowaniu Szymona Hołowni 11 proc. poparcia kosztem głosów m.in. Lewicy, która z wynikiem około 4 proc. nie weszłaby do Sejmu.
Co prawda w międzyczasie pojawił się też sondaż Social Changes dla portalu wpolityce.pl mówiący o 22-procentowym poparciu dla ruchu Polska 2050, jednak te badania można dziś traktować bardziej w kategoriach politycznego science fiction, zakładały one bowiem także samodzielny start w wyborach ruchu Rafała Trzaskowskiego: "Nowa Solidarność". Choć prezydent Warszawy sporo mówi o stworzeniu takiego ugrupowania, to nadal ono jednak nie powstało, a biorąc pod uwagę jego zdolności przywódcze, kreatywność i pracowitość - szanse, by kiedykolwiek zaistniało jako samodzielny poważny byt polityczny, są raczej małe.
Czy to oznacza, że Szymon Hołownia wyrasta na samodzielny, liczący się na scenie byt polityczny? Na razie jeszcze zdecydowanie nie. Przynajmniej na tym etapie - korzysta on z efektu zmęczenia umiarkowanych wyborców Platformy Obywatelskiej, znudzonych i zniechęconych nieudolnością przywódców tego ugrupowania.
Kolejne miesiące trwania PO to marazm, wewnętrzne walki, chaos programowy i polityczny, konflikty, brak umiejętności kreacji własnej narracji społecznej i politycznej zniechęcają umiarkowanych wyborców. W dodatku w dość kompromitujący sposób Platforma dała się ograć partii Kaczyńskiego w bulwersującej sprawie poselskich uposażeń. Szczegół? Istotny. Jednym z najważniejszych czynników, który przyczynił się do utraty władzy przez PO w 2015 roku, było to, że partia ta stała się w powszechnym odczuciu społecznym ugrupowaniem oderwanych od społeczeństwa, partią samozwańczych, aroganckich ”elit”, drobnych cwaniaczków.
Przez pięć lat, które minęły od tych przełomowych wyborów, politycy PO nie wyciągnęli żadnej lekcji dotyczącej choćby społecznych emocji. Grzęźli w katastrofalne wizerunkowo akcje broniące podejrzanych o korupcję polityków, na pierwszym zaś planie stawiając medialnych, choć intelektualnie niezbyt lotnych fighterów typu Sławomir Nitras czy Michał Szczerba. Również ostatnie kuluarowe gry dotyczące wyborów przyszłego szefa klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej pokazują, że partia Budki nie potrafi wykreować nowych liderów.
Wymieniany jako potencjalny kandydat na szefa klubu KO poseł Cezary Tomczyk to swoisty symbol bylejakości Platformy Obywatelskiej z czasów rządów Ewy Kopacz. Im dalej w las, tym gorzej: Tomasz Siemoniak, Jan Grabiec, Sławomir Nitras, Sławomir Neumann czy Izabela Leszczyna, których nazwiska też padają na giełdzie potencjalnych kandydatów, to dla umiarkowanych wyborców skompromitowane twarze "starej PO".
Szymon Hołownia podbiera posłów? Zaskakujący komentarz Sławomira Neumanna
Szymon Hołownia na ich tle jawi się wyborcom PO-KO - znudzonym tym, że politycy tego obozu mają do zaoferowania swojemu elektoratowi wyłącznie totalną kontestację wszystkiego, co proponuje obóz rządzący - jako ciekawa politycznie alternatywa. Jeździ po Polsce, spotyka się z ludźmi, pracuje, przekonuje, że będzie rozmawiał z różnymi ugrupowaniami o ważnych dla Polski sprawach. I nie jest ważne, że poza tymi deklaracjami dzisiaj niewiele idzie. Hołowni udaje się bowiem, nieco skuteczniej, powielić manewr Ryszarda Petru z 2015 r. i Roberta Biedronia z 2018 r.
Porównanie nieprzypadkowe, zarówno Biedroń, jak i Petru zaistnieli wyłącznie dzięki zmęczeniu elektoratów liberalnych i lewicowych swoistym melepetyzmem przypisanych tym środowiskom obozów politycznych.
Szymon Hołownia pod względem programowym pozostaje dziś politykiem bezobjawowym, balansując między umiarkowanym centrum i radykalną lewicą. A to może oznaczać, że jeśli Hołownia nie zacznie budować jasno określonego politycznie i programowo wizerunku, najdalej latem przyszłego roku efekt świeżości przeminie, a na scenie politycznej pojawi się miejsce na kolejny, podobny projekt w wersji 3.0.
Wojciech Wybranowski dla Opinie WP.