ŚwiatWybory we Francji. Jack Lang: Stawka między Macronem a Le Pen jest prosta - demokracja albo system autorytarny

Wybory we Francji. Jack Lang: Stawka między Macronem a Le Pen jest prosta - demokracja albo system autorytarny

- Le Pen stanowi zagrożenie dla demokracji. Ale mam też nadzieję, że jak Macron zostanie wybrany, to wyciągnie wnioski z niezadowolenia społecznego, które jest realne - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jack Lang, legendarny francuski minister kultury w kilku rządach.

Emmanuel Macron na ostatnim mityngu wyborczym przed niedzielnym głosowaniem w II turze wyborów prezydenckich we Francji
Emmanuel Macron na ostatnim mityngu wyborczym przed niedzielnym głosowaniem w II turze wyborów prezydenckich we Francji
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/GUILLAUME HORCAJUELO

23.04.2022 18:31

Remigiusz Półtorak, dziennikarz Wirtualnej Polski: Jaka jest stawka niedzielnych wyborów prezydenckich?

Jack Lang: Bardzo jasna i prosta. To będzie wybór między demokracją a systemem autorytarnym. Taką wizję ucieleśnia Marine Le Pen, autorytarną i populistyczną. Intuicja podpowiada mi jednak, że w tej rywalizacji Francuzi wybiorą Macrona z jednego zasadniczego powodu: nie będą chcieli wprowadzenia systemu, który jest antydemokratyczny.

Sondaże wskazują jednak, że dystans, który ich dzieli jest niewielki. Tuż po I turze zbliżał się nawet do granicy błędu statystycznego, dzisiaj jest nieco większy. Ale to oznacza, że na Le Pen chce głosować znacznie więcej ludzi niż przed pięcioma laty. Dlaczego?

Bo korzysta na tym, że wiele osób jest niezadowolonych. Złość społeczna jest realna, z różnych powodów. Przechodziliśmy trudny okres. Myślę jednak, że wielu z wyborców, którzy ją dotychczas wspierali, nie chce systemu autorytarnego, wyraża tylko w ten sposób swoje niezadowolenie, chęć zmiany. I Macron, jak zostanie wybrany ponownie, poważnie weźmie pod uwagę te aspiracje.

Żałuję jednej rzeczy – że tradycyjne partie, umiarkowane, czy to z prawa, czy z lewa, nie były w stanie wyłonić takiego kandydata, który pozwoliłby na prawdziwą debatę z Macronem. Dzisiaj ta debata nie jest poważna, dlatego, że Le Pen nie przedstawia solidnego projektu. Chce narzucić system polityczny, który jest ekstremistyczny i antydemokratyczny. Na tym polega różnica między kandydatami.

A propos projektu Le Pen. Ostatnie badanie Fundacji Jeana Jauresa wskazuje, że język liderki Zjednoczenia Narodowego stał się bardziej wygładzony, ale za tym ciągle kryje się program dość radykalny.

Właśnie o to chodzi. Wnioski są właściwe. Marine Le Pen starała się pokazać w ostatnich latach taki wizerunek, który zasłoni tę radykalność. Zakryje elementy destrukcyjne. W części jej się to udało, wynik wyborczy może o tym świadczyć. Ale tylko w części. Mam wrażenie, że coraz więcej osób widzi, że niezależnie od jej autorytarnego programu nie kryją się za tym odpowiednie kompetencje. I to było doskonale widoczne podczas debaty z Macronem. Le Pen nie stanęła na wysokości zadania. Dlatego że jest politykiem bardzo średniej klasy.

Jej wybór byłby dla Francji niebezpieczny?

Bez wątpienia. To byłoby osłabienie nie tylko Francji. Całej Europy. Ale też pokoju na naszym kontynencie. Mówiąc wprost, zagrożona byłaby demokracja. I mam nadzieję, że Francuzi takiego programu nigdy nie wybiorą.

Ale wróćmy jeszcze do tej złości, o której pan mówił. Francuzi wyrazili ją też pośrednio, oddając głosy w I turze. Jakie są jej przyczyny? Niezadowolenie z pięciu lat rządów Macrona?

Wie pan, że Francja to kraj, w którym protesty są naturalnie wpisane w życie społeczne. Stara tradycja.

Czego najbardziej widocznym przykładem był nie tak dawno ruch "żółtych kamizelek".

Dokładnie. Więc niezadowolenie w wielu grupach społecznych faktycznie istnieje po rządach Macrona. Tego się nie da ukryć. Nie mam wątpliwości, że prezydent zdaje sobie z tego sprawę. Tym bardziej będzie chciał prowadzić taką politykę, która wyjdzie naprzeciw temu niezadowoleniu.

Tu jest jednak jeszcze inne ciekawe zjawisko, w zasadzie niespotykane w takim stopniu w innych krajach zachodnich – duże poparcie dla kandydatów mających skrajne inklinacje. Szczególnie po prawej stronie, bo oprócz Le Pen jest przecież Eric Zemmour, a po lewej Jean-Luc Melenchon, to też nie jest tradycyjna umiarkowana lewica.

Tylko tutaj konieczne jest wyraźne rozróżnienie. To nie są skrajności na podobnym poziomie, jeśli mówimy o Le Pen i Zemmourze z jednej strony, a Melenchonie z drugiej. Lider Francji Niepokornej jest reprezentantem radykalnej lewicy, to prawda, ale nie jest ekstremistą, tak jak tamta dwójka. To polityk frontu republikańskiego.

Przy okazji warto też zwrócić uwagę, że źle się stało, iż lewica nie była w stanie wyłonić jednego kandydata, czy to byłby Melenchon, czy ktoś inny, choć on jest z pewnością najbardziej utalentowany i oczytany.

Głosy jego wyborców zdecydują teraz o wyniku wyborów? To prawie 22-proc. poparcie z I tury.

Nie widziałbym tutaj takiego prostego przełożenia, że te głosy koniecznie zdecydują. Nawet jeśli wezwał do tego, aby żaden głos nie został oddany na Le Pen. Jednocześnie Macrona też nie poparł. Więc trudno przewidywać, co zrobią wyborcy Melenchona. Choć intuicja podpowiada mi, że obecny prezydent uzyska większość.

Rozmawiał w Paryżu Remigiusz Półtorak, dziennikarz Wirtualnej Polski

* Jack Lang był ministrem kultury oraz edukacji w kilku rządach za prezydentury Francoisa Mitteranda i Jacquesa Chiraka. Obecnie kieruje paryskim Instytutem Świata Arabskiego.

Jack Lang
Jack Lang © East News | Laurene Favier/Eliot/Starface
Źródło artykułu:WP Wiadomości
wybory we francjiemmanuel macronmarine le pen
Zobacz także
Komentarze (510)