Debata Macron - Le Pen przed II turą wyborów we Francji. Pojawił się "polski" wątek
Polska przyjęła prawie trzy miliony ukraińskich uchodźców - powiedziała Marine Le Pen podczas debaty z Emmanuelem Macronem, podkreślając otwartość polskiego społeczeństwa. Gdy zapewniała, że popiera "wolną i niepodległą Ukrainę", została jednak szybko skontrowana przez swojego rywala. Macron zarzucił jej, że zupełnie co innego pokazuje jej ugrupowanie w Parlamencie Europejskim.
Wątek rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz związanego z tym bezpieczeństwa w Europie musiał pojawić się w debacie przed II turą wyborów we Francji. I był niemal najważniejszy, tuż po "sile nabywczej".
Kandydatka Zjednoczenia Narodowego mówiła o uchodźcach ukraińskich, którzy przekroczyli polską granicę. Jak stwierdziła, w takiej sytuacji znalazły się już "prawie trzy miliony osób".
Le Pen zaczęła w ogóle swoją wypowiedź na temat wojny od jasnego podkreślenia, że należy wspierać Ukrainę i naród ukraiński, który broni się przed rosyjską inwazją. - Pomoc humanitarna dla Ukrainy - oczywiście, pomoc finansowa - tak, materialna pomoc obronna - oczywiście – mówiła Le Pen. Przypomniała jednocześnie, że Louis Alliot, obecnie mer Perpignan i jej bliski współpracownik, a do niedawna także partner życiowy pojechał na polską granicę i sprowadził do swojego miasta ukraińskich uchodźców.
Słowa Le Pen o Ukrainie spotkały się jednak z natychmiastową kontrą ze strony Macrona, który przypomniał, że takiego wsparcia nie widać w działaniach Zjednoczenia Narodowego w Parlamencie Europejskim.
Rosyjska pożyczka kulą u nogi Le Pen
Zaatakował też Le Pen w sprawie pożyczki, którą jej partia zaciągnęła w rosyjskim banku i cały czas spłaca. Jak wielokrotnie podkreślał, to sprawia, że jej interesy są zależne od władzy na Kremlu. Le Pen broniła się przed takim twierdzeniem, przekonując, że nie dostała pożyczki w żadnym francuskim banku, ale w tym wątku liderka skrajnej prawicy była wyraźnie w defensywie.
Mówiła też o sankcjach na Rosję. - Nie popełniajmy gospodarczego harakiri w kwestii sankcji wobec Rosji – zaapelowała Le Pen, dodając: - Nie zgadzam się na sankcje unijne w kwestiach energetycznych, musimy importować gaz i ropę z Rosji.
Istotne miejsce w debacie prezydenckiej zajął również wątek europejski. - Francja nie jest w stanie bronić swoich interesów w Unii Europejskiej - mówiła Le Pen. Z kolei Macron oskarżył ją o chęć wyprowadzenia kraju z UE bez mówienia o frexicie. Skrytykował Le Pen za chęć narzucenia na rynku pracy preferencji narodowych. - Narodowa preferencja co do zatrudnienia to koniec jednolitego rynku europejskiego - powiedział, przekonując, że jego rywalka chciałaby podjęcia takich działań we Francji, których nie zaakceptowaliby zagraniczni partnerzy.