Wybory w USA: zwycięski Barack Obama dziękuje zwolennikom, wzywa Amerykę do jedności
Na wiecu w Chicago w przemówieniu do swoich zwolenników, prezydent Barack Obama podziękował rodakom, że wybrali go na drugą kadencję. Podkreślił, że Ameryka nie jest - jego zdaniem - tak podzielona, jak to by na to wskazywał wynik wyborów.
07.11.2012 | aktual.: 07.11.2012 11:37
Czytaj także: Najbardziej skomplikowane wybory świata
Obama wygrał je zdobywając 50 procent głosów bezpośrednich (wyborców). Jego republikański oponent Mitt Romney uzyskał ich 49 procent. Przewaga prezydenta była bardziej wyraźna w liczbie głosów elektorskich, które w USA decydują o wyniku wyborów.
- Jesteśmy wszyscy amerykańską rodziną, jednym narodem, jednym krajem - mówił Obama.
Jak powiedział, zadzwonił do Romneya i pogratulował mu prowadzenia kampanii o prezydenturę. Mój przeciwnik - powiedział - "walczył zaciekle, ale tylko dlatego, że obaj kochamy głęboko ten kraj".
- Mam nadzieję porozmawiać z gubernatorem Romneyem o tym, jak możemy współpracować, żeby nasz kraj posuwał się naprzód - oświadczył.
Podziękował następnie swej żonie Michelle, nazywając ją "miłością swojego życia", i wiceprezydentowi Joe Bidenowi, którego chwalił jako "najlepszego wiceprezydenta w historii".
Podziękował też dziesiątkom tysięcy działaczy i ochotników, którzy pomagali mu w długiej kampanii o reelekcję.
Znaczną część ponad 20-minutowego przemówienia Obama poświęcił rozważaniom na temat polityki. - Wbrew cynikom, którzy uważają, że polityka to rywalizacja egoistycznych ambicji, ma ona sens jako działalność dla dobra publicznego, zwłaszcza na rzecz pomocy w stwarzaniu wszystkim życiowych szans awansu i rozwoju - mówił.
Swoje wystąpienie Obama zakończył ponownym apelem, aby nie wątpić w jedność Amerykanów ponad podziałami politycznymi, ideowymi, rasowymi, etnicznymi czy religijnymi.
- Nie ma "czerwonej" (republikańskiej - przyp. red.) Ameryki, ani "niebieskiej" (demokratycznej - przyp. red.) Ameryki. Są Stany Zjednoczone Ameryki - powiedział szef państwa.
Było to powtórzenie jego znanej retorycznej formuły z kampanii z 2008 r., kiedy Obama po raz pierwszy kandydował na prezydenta.
W powszechnej ocenie komentatorów podczas pierwszej kadencji Obamy w USA polaryzacja polityczna się pogłębiła, chociaż za sprawą obu partii.