Wybory USA. Łukaszenka komentuje. "Żenujące widowisko i kpina z demokracji"
Wybory w USA budzą niemałe emocje również na Białorusi. Prezydent Aleksander Łukaszenka zabrał głos w tej sprawie.
Aleksander Łukaszenka zabrał głos ws. wyborów w USA podczas ceremonii oficjalnego otwarcia elektrowni atomowej w Ostrowcu w obwodzie grodzieńskim.
- Popatrzcie tylko, co oni wyprawiają - oświadczył prezydent, podkreślając, że ciekawi go to, czy przywódcy krajów zachodnich również będą interweniować w tej sprawie tak, jak to było w przypadku Białorusi. - Już teraz mogę powiedzieć, że nie będzie żadnej reakcji. Będą się bać - dodał.
Jak cytują Łukaszenkę media, prezydent miał powiedzieć, że wybory w USA to "żenujące widowisko i kpina z demokracji". Jednocześnie zaznaczył, że "relacje białorusko-amerykańskie nie ulegną zmianie niezależnie od tego, jaki będzie ostateczny rezultat wyborów".
Przypomnijmy: od 9 sierpnia na Białorusi trwają manifestacje związane z organizacją wyborów prezydenckich. Według białoruskich władz wygrał je Aleksander Łukaszenka, ale jest to kwestionowane nie tylko przez mieszkańców Białorusi, którzy od wielu miesięcy protestują. Międzynarodowi przywódcy i obserwatorzy wskazują na to, że nowym prezydentem powinna zostać kontrkandydatka Łukaszenki, Swietłana Cichanouska.
Wybory USA. Trwa liczenie głosów
Zarówno kampania wyborcza jak i wybory prezydenckie w USA przebiegają w bardzo nerwowej atmosferze. Nadal nie znamy ostatecznego rezultatu, a liczenie głosów w kluczowych stanach wciąż trwa. Joe Biden umacnia swoją przewagę nad Donaldem Trumpem w Pensylwanii, która jest kluczowa w tegorocznych wyborach. Wygrany w tym stanie zgarnia 20 głosów elektorskich - jeśli były wiceprezydent tego dokona, zostanie 46. prezydentem USA.
Tymczasem Donald Trump apeluje o przerwanie procesu liczenia głosów. Według niego wybory mogą być sfałszowane. - Jeśli wliczać nielegalne (głosy - przp. red.), to Demokraci mogą próbować ukraść nam wybory - mówił na konferencji prasowej Donald Trump. W przestrzeni medialnej pojawiły się doniesienia, że 45. prezydent USA nie będzie chciał uznać finalnego rezultatu.