"Wybory stulecia" w Turcji. Erdogan straci władzę w pierwszej turze?
W Turcji trwają wybory prezydenckie i parlamentarne. Jest spora szansa, że zyskają one miano historycznych. Władzę w kraju po dwóch dekadach może stracić Recep Tayyip Erdogan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Są wielkie zastrzeżenia, co do ich uczciwości, pojawiają się głosy o ingerencji Rosji.
13.05.2023 | aktual.: 13.05.2023 16:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
69-letni prezydent Erdogan gra "pierwsze skrzypce" w tureckiej polityce od wiosny 2003 r., gdy po wyborczym zwycięstwie objął stanowisko premiera. Przez lata jego rządów gospodarka kraju rozwijała się, a w zachodniej prasie pisano na jego temat peany.
Jednak w ostatnich latach Erdogan wyraźnie zaczął pchać Turcję w stronę autorytaryzmu. Do tego, po serii jego niekompetentnych decyzji, ekonomia nad Bosforem zaczęła się "krztusić". Inflacja w kwietniu wyniosła 50,5 proc. (w zeszłym roku sięgnęła niemal 90 proc.).
Nic więc dziwnego, że po dwóch dekadach sympatie Turków w końcu odwróciły się od Erdogana. Sondaże wskazują, że jego główny kontrkandydat w wyborach prezydenckich – 74-letni lider Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Kemal Kilicdaroglu – może wygrać nawet w pierwszej turze.
Większość parlamentarną na rzecz opozycyjnej koalicji może stracić również AKP. Eksperci ostrzegają, że ewentualna zmiana władzy może przebiec w atmosferze zamieszek, ale kreślą też jeszcze bardziej ponure scenariusze.
"Wybory w Turcji na pewno nie będą uczciwe"
Adam Balcer, ekspert z Kolegium Europy Wschodniej, przestrzegał w programie "Newsroom" WP, że turecka opozycja może mieć "pod górkę", gdyż "wybory na pewno nie będą uczciwe".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Turcja jest uznawana przez organizacje międzynarodowe za reżim hybrydowy. To oczywiście nie jest Rosja, ale też nie jest demokracja liberalna. Władza dominuje, jeśli chodzi o media publiczne i prywatne, a także kontruje kluczowe instytucje, w tym sądownictwo. Pytanie, czy te wybory będą wolne, czyli czy nie dojdzie do prób ich fałszowania albo do ogłoszenia przez komisję wyborczą, że doszło do nieprawidłowości i trzeba je powtórzyć - wskazywał Balcer.
Ekspert zaznaczył, że w sytuacji, gdyby Erdogan wykonał ten ostatni krok – tzn. na przykład nakazał powtórzenie wyborów, bo nie spodoba mu się ich wynik – to jego władza zacznie się chwiać. W tej sytuacji w AKP może pojawić się wielu "Brutusów", którzy "wbiją mu nóż plecy" w porozumieniu z opozycją.
Zobacz także
"Łapy precz od naszego państwa"
Zachowanie aparatu państwa i mediów kontrolowanych przez obecnego prezydenta to jedno. Kandydaci opozycji alarmują, że w "brudną kampanię" przeciwko opozycji zaangażowana jest również Rosja.
Jej ofiarą miał paść Muharrem Ince, polityk niegdyś związany z CHP, który w czwartek wycofał się z prezydenckiego wyścigu. Poparcie dla niego spadło do 2 proc., po tym jak w sieci pojawiła sekstaśma z jego rzekomym udziałem.
- Tego, co widziałem przez ostatnie 45 dni, nie widziałem przez ostatnich 45 lat. Ktoś wziął zdjęcie z izraelskiej strony pornograficznej i wkleił tam moją głowę - powiedział polityk, komentując swoją rezygnację.
Prowadzący "do boju" opozycyjny blok Kilicdaroglu wskazał, że za akcją oczerniającą Ince’go stoi Kreml. Wystosował nawet apel do Rosjan
"Drodzy rosyjscy przyjaciele, stoicie za tymi montażami, treściami deepfake, nagraniami, które opublikowano wczoraj. Jeśli chcecie naszej przyjaźni po niedzielnych wyborach, łapy precz od naszego państwa. My nadal opowiadamy się za współpracą i przyjaźnią" - napisał na lider CHP na Twitterze, po turecku i rosyjsku.
Może polać się krew
Większość mieszkańców tureckich metropolii, gdzie Erdogan i konserwatywna AKP są mniej popularni, nie może doczekać się zmiany władzy. Jednocześnie obawiają się zamieszek. Eksperci wskazują, że niestety jest to prawdopodobne.
- W najgorszym scenariuszu po wyborach ludzie mogą wyjść na ulicę. W trakcie rozruchów może polać się krew, ponieważ wielu ludzi ma broń, a polityka jest traktowana niezwykle emocjonalnie. Poza tym Erdogan może też wysyłać przeciwko protestującym policję i wojsko. Pytanie, ile taki zamordyzm może wytrzymać w kraju, który nie jest Rosją, a opozycja kontroluje największe miasta jak Stambuł czy Ankara - mówił Balcer.
Zawodne sondaże
Według ostatnich badań opinii Kemal Kilicdaroglu i koalicja partii opozycyjnych mieli przewagę nad Erdoganem i jego obozem. W ostatnim sondażu prezydenckim na obecnego prezydenta chciało głosować około 44 proc. respondentów, a na jego oponenta około 50 proc. W parlamentarnym – przeprowadzonym 10 i 11 maja – blok opozycyjny miał niecałe 8 punktów procentowych przewagi nad obozem AKP (odpowiednio 45,1 proc. i 37,4 proc.).
Balcer wskazał, że mimo badań wynik wyborów jest trudny do przewidzenia ze względu na szereg czynników.
- Jest duża grupa niezdecydowanych wyborców. Poza tym pamiętajmy, jak wskazują tureckie ośrodki badania opinii publicznej, wiele osób boi się powiedzieć na kogo będzie głosowało. Pamiętajmy, że to nie jest kraj do końca demokratyczny. Wreszcie jest ogromna grupa młodych wyborców, którzy zagłosują pierwszy raz. Nie wiadomo, na kogo oni oddadzą swój głos - i jaka będzie wśród nich frekwencja - podsumował.
Wojciech Rodak, Wirtualna Polska