"Łapy precz". Lider tureckiej opozycji alarmuje ws. rosyjskich działań
Kemal Kilicdaroglu, kandydat na prezydenta większości tureckiej opozycji i lider przedwyborczych sondaży, oskarżył w czwartek Rosję o ingerowanie w przebieg kampanii przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi.
"Drodzy rosyjscy przyjaciele, stoicie za tymi montażami, treściami deep fake, nagraniami, które opublikowano wczoraj. Jeśli chcecie naszej przyjaźni po niedzielnych wyborach, łapy precz od naszego państwa. My nadal opowiadamy się za współpracą i przyjaźnią" - napisał Kilicdaroglu na Twitterze, po turecku i rosyjsku.
Rosja znów ingeruje w wybory? Lider tureckiej opozycji alarmuje
Polityk skomentował w ten sposób rzekome seks-taśmy, które doprowadziły do czwartkowej rezygnacji z udziału w wyborach prezydenckich jednego z kandydatów.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Muharrem Ince wycofał w czwartek swoją kandydaturę, mówiąc, że "opozycja nie będzie miała teraz okazji do szukania wymówek, jeśli przegra wybory". Jego poparcie spadło po publikacji seks-taśmy i w najnowszych sondażach wyniosło niewiele ponad 2 proc.
- Tego, co widziałem przez ostatnie 45 dni, nie widziałem przez ostatnich 45 lat. Ktoś wziął zdjęcie z izraelskiej strony pornograficznej i wkleił tam moją głowę - powiedział polityk, komentując swoją rezygnację.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Ekspert o wizerunku Putina: od sportowca do zawałowca
Najnowsze sondaże dają Kilicdaroglu kilkuprocentową przewagę nad obecnym prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, jednak żaden z nich według prognoz nie otrzyma poparcia przekraczającego 50 proc. - niezbędnego do wygrania wyborów w pierwszej turze.
W niedzielę 14 maja w Turcji odbędą się połączone wybory prezydenckie i parlamentarne. Drugą turę wyborów głowy państwa zaplanowano na 28 maja.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski