Lider ludowców od wielu tygodni powtarza, że choć majowego terminu nie popiera, jeśli chodzi o wybory, no to nie może oddać Polski walkowerem.
"A żeby kwestionować wynik wyborów" - tu cytuję ciągle prezesa PSL - "i zbadać ewentualne fałszerstwa, lepie robić to biorąc udział w wyścigu".
Tu jest prosty, jasny przekaz, jasny komunikat dla wyborców, który no pewnie wywindował na tę drugą pozycję, pana prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Ale zastanawiam się jak, Polskie Stronnictwo Ludowe, odczytuje przekazy wysyłane przez Platformę Obywatelską, ściślej, przez Małgorzatę Kidawę-Błońską?
Czy państwo rozumiecie, czy w ogóle wiecie dzisiaj, czy Małgorzata Kidawa-Błońska jest rywalką Władysława Kosiniaka-Kamysza, czy nie?
Czy ona wystartuje w tych wyborach, czy nie?
Nie wiem. To jest jakby najdelikatniejsze, co przychodzi mi do głowy.
I nie jestem powołany do tego, żeby dokonywać codziennej egzegezy słów sztabu konkurentki. Mamy wszyscy z tym problem, ja też, dlatego pytam mądrzejszego od siebie wicemarszałka sejmu.
Ale ja uważam panie redaktorze, że to nie jest kompletnie nasz problem. My jesteśmy kompletnie zadowoleni z naszej kampanii, kampanii konsekwentnej.
Która ma swoją linię programową, ma swój tajming.
Kampanii która nie zbacza codziennie z lewa na prawo, tylko wyraźnie prze do celu.
I gdyby nie to, że jest specyficzna sytuacja, to pewnie Władysław Kosiniak-Kamysz by był rekordzistą, jeśli chodzi o spotkania z wyborcami.
Dzisiaj natomiast spotyka się ze swoimi zwolennikami, w formule on-line, poprzez live-czaty, poprzez udzielanie wywiadów dla portali, rozgłośni i telewizji lokalnych.
W ten sposób wypełnia tym przestrzeń, którą można w kampanii wyborczej robić.
To też zaczął dopiero od tego momentu, kiedy można było robić tą kampanię, bo oczywiście mamy postawione jakby trzy główne priorytety.
Po pierwsze zdrowie i życie polaków, po drugie gospodarka, po trzecie polityka. I tego trój-paku się trzymamy w naszej kampanii.