Wybory prezydenckie 2020. Głosowanie w maju to również ryzyko dla PiS [ANALIZA]
Trzymanie się majowego terminu wyborów prezydenckich może się obecnej władzy po prostu nie opłacać. Pozytywne skutki radzenia sobie z kryzysem epidemii koronawirusa mogą zostać zniwelowane przez strach przed pójściem na wybory. Nie tylko opozycji powinno zależeć na tym, by wybrać prezydenta dopiero jesienią - pisze Łukasz Pawłowski z serwisu StanPolityki.pl
16.03.2020 14:22
Przesunięcie terminu wyborów prezydenckich na jesień jest nie tylko w interesie zdrowia Polaków, ale także w interesie wyborców PiS i Andrzeja Dudy, którzy na majowe wybory prezydenckie mogą po prostu nie pójść. Sprawdziliśmy to w badaniu dotyczącym chęci udziału w wyborach.
Najgorętszym tematem politycznym (wszystkie pozapolityczne zdominował oczywiście koronawirus) stanie się za chwilę termin wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja. Coraz więcej kandydatów na prezydenta, publicystów i dziennikarzy apeluje o przeniesienie wyborów na okres po wakacjach, głos w tej sprawie zabrał także Donald Tusk.
Dotychczasowy upór rządzących, by tego terminu nie zmieniać, może wynikać także z tego, że oczywistą prawidłowością w czasach kryzysu (jeśli władza nie popełnia dramatycznych błędów) jest koncentrowanie się społeczeństwa wokół władzy i obdarzania jej zaufaniem i sympatią. Widać to w wielu badaniach, w tym w badaniu IBSP dla Wirtualnej Polski.
Wybory w cieniu epidemii koronawirusa
Czy pokusa rządzących i sztabu Andrzeja Dudy nie jest czasem iluzoryczna? Zbadaliśmy, jak sam element strachu pójścia na wybory a przez to mniejsza frekwencja, może przełożyć się na wynik wyborów i zniwelować "górkę" za zarządzanie kryzysowe w kraju.
Czy epidemia koronawirusa w Polsce wpłynie na Pana(i) chęć udziału w wyborach na prezydenta Polski?
W badaniu pomiędzy 10 a 13 marca zapytaliśmy, czy obecna epidemia koronawirusa będzie miała wpływ na chęć udziału w wyborach prezydenckich. Niecałe 20 proc. stwierdziło, że tak. Może się wydawać, że 1/5 to nadal bardzo mało, ale po pierwsze to oznacza kilka milionów wyborców mniej w dniu głosowania, a po drugie pytanie zadawaliśmy, gdy w Polsce przypadków zachorowań było kilkadziesiąt, a eksperci spodziewają się setek czy nawet tysięcy zachorowań w Polsce.
Kto może się bać, iść na wybory?
Kluczowe znaczenie ma jednak fakt, kto swoją decyzję o pójściu na wybory uzależnia od obecnej epidemii i tym wynikom powinni dokładnie przyjrzeć się sztabowcy Andrzeja Dudy. Spośród osób, które deklarują chęć głosowania na Andrzeja Dudę, prawie co czwarta osoba wskazuje, że epidemia może mieć wpływ na chęć udziału w głosowaniu. Przy obecnym poparciu prezydenta oznacza to nawet 10-12 p.p. mniejsze poparcie w dniu głosowania niż deklarowane w sondażach.
Druga najliczniejsza grupa wyborców, która swoją chęć udziału w wyborach będzie uzależniać od sytuacji związanej z wirusem to wyborcy Władysława Kosiniaka-Kamysza, dotyczy to, co piątego jego wyborcy. W tym przypadku to tylko niecałe 2 p.p. mniej niż deklarowane w sondażach. Ponadto taka sytuacja dotyka tylko co dziesiątego wyborcę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a to oznacza znowu potencjalny spadek o 2 p.p. w stosunku do sondaży.
Niepewność w dniu wyborów w przypadku dalszego występowania zachorowań na koronawirusa (a tego nie możemy wykluczyć) spowodowałaby niepewność co do wyniku wyborów związanych ze strachem przed udziałem w głosowaniu. Tym samym wynik byłby trudny do przewidzenia, a najwięcej może stracić właśnie Andrzej Duda.
Wybory prezydenckie. Strach u wyborców
Te wyniki nie dziwią, jeśli przyjrzymy się, gdzie strach przed wirusem dominuje, a są to głównie wyborcy mieszkający na wsi (jest ich kilkakrotnie więcej niż w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców), a także wyborcy powyżej 60. roku życia (stanowią prawie połowę tych, którzy udziału w głosowaniu się obawiają). Trudno się dziwić takiej reakcji osób starszych, skoro od tygodni podkreślano, że są to osoby najbardziej narażone na działanie wirusa i które szczególnie powinny przestrzegać kwarantanny i nie ryzykować wychodzenia z domu.
To są też dwie grupy, które w największym stopniu deklarują poparcie dla prezydenta A. Dudy. Przeprowadzenie wyborów w terminie majowym byłoby niezwykłym ryzykiem dla głowy państwa, mimo że obecnie jest jedynym kandydatem, który może prowadzić kampanię wyborczą.
W 2015 roku w I turze według exit polls najwyższe poparcie dla Andrzeja Dudy zanotowano właśnie wśród mieszkańców wsi (dziś jest dużo wyższe) a grupą wiekową, w której Andrzej Duda miał najwyższe poparcie były osoby powyżej 60. roku życia (dziś znowu to poparcie jest wyższe).
Pamiętajmy, że miałoby to też ogromny wpływ na frekwencję wyborczą. To właśnie mieszkańcy wsi i osoby starsze stanowią najliczniejszą grupę, która tradycyjnie chodzi na wybory. Trudno wyobrazić sobie majowe głosowanie, a tym bardziej przewidzieć jego wynik, gdyby w tych dwóch najliczniejszych grupach spora część wyborców zdecydowała się zostać w domu. Tym bardziej wszystkie siły polityczne powinny wspólnie zadecydować o przełożeniu wyborów na jesień.
Chcesz przeczytać o kolejnych mitach polskiej polityki? Zajrzyj na StanPolityki.pl
O autorze: Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, założyciel serwisu StanPolityki.pl. Specjalizuje się w badaniach, analizach i prognozach wyborczych.