Wybory prezydenckie 2020. "Fan to nie wyborca, lajki to nie głosowanie" [WYWIAD]

Wybory prezydenckie 2020. - Zainteresowania i "klikalności" nie możemy utożsamiać z sympatią. Co innego przyklasnąć na zdanie o "darmozjadach", a co innego postawić krzyżyk przy nazwisku jego autora - mówi dr Milena Drzewiecka, psycholog społeczny, ekspert ds. wizerunku w życiu publicznym.

Wybory prezydenckie 2020. "Fan to nie wyborca, lajki to nie głosowanie" [WYWIAD]
Źródło zdjęć: © PAP

19.06.2020 | aktual.: 19.06.2020 23:21

Julia Theus: Dlaczego w wyborach prezydenckich uwielbiamy kandydatów, którzy realnie nie mają szans na to, aby przejść do drugiej tury? Stanisław Żółtek czy Waldemar Witkowski budzą ogromne zainteresowanie, są powszechnie komentowani, wyszukiwani w sieci.

Dr Milena Drzewiecka, psycholog społeczny, ekspert ds. wizerunku w życiu publicznym: Proszę sobie wyobrazić, że jesteśmy zaproszeni na przyjęcie do znajomych. Idziemy na nie, dzwonimy do drzwi, gospodarz otwiera, prowadzi do salonu a tam… sześć dobrze nam znanych osób. I dwie nieznane. Na kogo zwrócimy uwagę? Oczywiście na nowe twarze. Po pozostałych dokładnie wiemy, czego się spodziewać. A tym nowym trzeba się przyjrzeć.

Podobnie jest z obserwacją uczestników debaty: wyborca mniej więcej orientuje się, co powie Rafał Trzaskowski, Andrzej Duda czy Robert Biedroń, ale tych wymienionych przez panią kandydatów nie zna. A, że nie szczędzą barwnych wypowiedzi i emocji na ekranie, to zapadają w pamięć. A zatem mamy tu do czynienia i z elementem zaskoczenia (o, kim jest ten człowiek!) i z efektem kontrastu (o, mówi inaczej niż pozostali!). A to, co kontrastowe, zaskakujące i kontrowersyjne, generuje zainteresowanie i dobrze "klika się" w sieci.

Po ostatniej debacie prezydenckiej w TVP furorę po raz kolejny zrobił Stanisław Żółtek. Wszyscy powtarzamy jego hasła takie, jak "menelowe plus". Tak dużego poparcia, jako kandydat na prezydenta jednak nie ma.

Wspomnianego zainteresowania i "klikalności" nie należy od razu utożsamiać z sympatią. Jedno to mówić o sobie "jestem fanem" i przyklasnąć na zdanie o darmozjadach, bo tego słowa Stanisław Żółtek też użył. A drugie, to zadeklarować poparcie dla autora tych słów, zastanowić się, czy faktycznie postawimy krzyżyk przy jego nazwisku na karcie wyborczej. Pamiętajmy jednak, że pewne poparcie Stanisław Żółtek ma - w końcu pod jego kandydaturą musiało się podpisać minimum 100 tysięcy osób.

Czy emocje wpływają na naszą ocenę kandydatów?

Emocje wpływają na nasze zachowania wyborcze. Jeśli chodzi o ocenę kandydatów, to podobnie jak przy ocenie innych ludzi, nasze wrażenia często wyrabiamy sobie przez zakwalifikowanie ich do określonej kategorii społecznej. Ta kategoryzacja pozwala przewidzieć zachowania, przyspiesza ocenę oraz wydawanie opinii.

Jest to szczególnie istotne przy kreacji wizerunku nowego kandydata. O ile wystawienie znanego kandydata pozwala wyborcom na szybką kategoryzację, o tyle przy nieznanym trzeba odpowiednio zaprezentować polityka i wzbudzić zainteresowanie. Jeśli kandydat jest nowy w polityce i nie jest liderem znanej partii, ale reprezentuje zawód, który cieszy się dobrą opinią społeczną - na przykład jest lekarzem - to ten zawód może być jego wizerunkowym potencjałem.

Przykładem była kampania Zbigniewa Religi, znanego kardiochirurga, który startował w wyborach prezydenckich w Polsce w 2005 (choć później się wycofał). W jego kampanii nawiązywano do dorobku lekarskiego, a na plakatach wyborczych pojawiało się, na przykład, hasło: "Z sercem dla Polski".

W aktualnych wyborach Paweł Tanajno pozycjonuje się jako przedsiębiorca, który zrobi w kraju porządek z gospodarką. W dobie walki z epidemią oraz obawy o miejsca pracy to m.in. jego hasła zaczęły zyskiwać coraz większą popularność a historia "self made mana", który mówi, co myśli i nie boi się polityków, na wielu działa mobilizująco, co widać było choćby podczas organizowanych przez niego protestów.

Który z kandydatów na prezydenta prezentuje się najlepiej?

Najsłynniejsza odpowiedź psychologa brzmi: to zależy. I tak też tu zależeć będzie, na przykład, od aspektu autoprezentacji, medium, w którym się prezentuje, czy od tego, kto dokonuje oceny. Jeśli zapyta Pani o to zadeklarowanych wyborców PiS, to bez dwóch zdań odpowiedzą, że najlepiej prezentuje się Andrzej Duda.

Silna identyfikacja z partią działa jak filtr i narzuca standardy oceny. Podobnie będzie przy zwolennikach Władysława Kosiniaka-Kamysza, Roberta Biedronia, i tak dalej. Dlatego warto pamiętać, że debaty wyborcze nie zmieniają zdania przekonanych - raczej utwierdzają ich w dotychczasowym przekonaniu.

A jeżeli chodzi o autoprezentację kandydatów?

W aspekcie umiejętności retorycznych i oratorskich warto docenić przemówienia Rafała Trzaskowskiego. I choć akurat podczas debaty nie pokazał pełni swoich możliwości, na tle jego wystąpień publicznych tracą Hołownia i Kosiniak-Kamysz.

O ile tych dwóch w zestawieniu z Małgorzatą Kidawą-Błońską błyszczało, o tyle tu zyskali solidnego konkurenta. Trzaskowski sprytnie przejmuje też takie hasła, jak godność czy zmiana, które przez ostatnie lata kojarzyliśmy tylko z PiS-em.

Andrzej Duda wykazuje z kolei duży potencjał mobilizacyjny na wiecach wyborczych - jeśli spojrzeć na obrazki z różnych spotkań, u wielu wyborców widać wręcz uwielbienie dla kandydata.

Popełnia jakieś błędy?

Prezydent powinien pracować jednak nad tym, że za dużo i za głośno krzyczy podczas wystąpień publicznych. Trudno go słuchać, bo bardzo często podnosi głos, a odbiorca ma wrażenie, że krzyczy właśnie na niego. Pojawia się pytanie, dlaczego krzyczy? Czy chce nas przestraszyć, czy sam się boi? Krzyk to najczęściej wyraz złości i lęku.

Szymon Hołownia ma dobrze opanowaną mowę niewerbalną (choć wiem, że jego płacz nad konstytucją wzbudził skrajne komentarze). Konsekwentnie buduje wizerunek "everymana" w mediach społecznościowych. Z kolei Krzysztof Bosak stał się najbardziej merytoryczną i "grzeczną" twarzą narodowców, jaką można sobie wyobrazić. Fakt, że z tak wielu stron padają pochwały dla jego wystąpień, każe bacznie obserwować rozwój tego wcale nie najmłodszego, ale wciąż bardzo młodo wyglądającego polityka.

Wśród komentujących debatę polityków i publicystów pozytywne reakcje wzbudził Waldemar Witkowski. Chodzi o jego liberalne poglądy, o kulturę osobistą?

Waldemar Witkowski był jedynym kandydatem podczas debaty, który odpowiadał rzeczowo, spokojnie i na temat. Podczas kampanii wyborczej kandydaci stają przed pewnym dylematem. Mogą albo zachować się rytualnie, czyli zgodnie z oczekiwaniami przedstawić dokładny program, odpowiadać konkretnie na pytania. Albo pragmatycznie. Pragmatyka podpowiada, by nie zrażać do siebie elektoratu i raczej uciekać w wieloznaczność. Z tej strategii wieloznaczności podczas debaty korzystała większość kandydatów, ale nie Waldemar Witkowski.

Co się musi stać, abyśmy wybrali kandydata na prezydenta? Musimy mieć podobne do niego poglądy? A może chodzi o to, jaką roztoczy przed nami wizję przyszłości?

Wybory prezydenckie to najbardziej wizerunkowe wybory spośród wszystkich. Kampania organizowana jest nie tyle wokół problemów, co emocji i skupia się na konkretnych kandydatach: ich stylu przywództwa, czy osobowości. Przetwarzanie "na skróty" raz z racji naszego "skąpstwa poznawczego", a dwa z racji "zalewu" i tempa podawania informacji tylko podnoszą rolę wizerunku kandydata. Wyborca często jest reaktywny i formułuje swoje oceny adekwatnie do bieżących wydarzeń (szczególnie okresu kampanii wyborczej).

Tak zwany żelazny elektorat danej partii zagłosuje na jej kandydata niezależnie od nazwiska. I tego żelaznego elektoratu jak na razie w Polsce najwięcej ma PiS. Jednak to wciąż za mało, by wygrać wybory prezydenckie. Dlatego liczy się historia, z jaką przychodzi kandydat i nadzieja, jaką wzbudza w innych.

Zadania, przed jakimi stoi kandydat i jego sztab to dopasować polityka - jego słowa, zachowanie, styl przywództwa - do oczekiwań wyborców (słynne pozycjonowanie). Przekształcić "suchy" program w realizację marzeń elektoratu oraz - tylko i aż - wzbudzić sympatię. Wygrywa często nie tyle ten, kto ma najlepszy program czy największe kompetencje. Ale ten, kto da wyborcom największą nadzieję za zaspokojenie ich potrzeb.

Jakie okoliczności dzisiaj wpływają najbardziej na nasze decyzje?

Każdy z nas patrzy na tych samych 11 kandydatów i musi podjąć dwie decyzje. Po pierwsze, czy w ogóle idzie głosować. Po drugie, na kogo odda głos. Jesteśmy po pięciu latach prezydentury Andrzeja Dudy, więc te wybory siłą rzeczy będą rozliczeniem prezydenta, a przy okazji i rządu PiS. W dniu, w którym rozmawiamy, świeci słońce, ludzie chodzą zadowoleni po ulicach i tylko maseczki na twarzach co niektórych przypominają, że jest epidemia.

Ale ta epidemia jest z nami na poważnie: są osoby, które straciły pracę, są te, które boją się o etat, kredyty i firmy, oraz szereg innych, których uwaga koncentruje się na zdrowiu. Dwa tygodnie przed wyborami na agendę wprowadzono nowe tematy, takie jak, na przykład LGBT. Jak na razie ten skrót dominuje w liczbie wyświetleń w Internecie. Na ile stosunek do osób LGBT zdominuje nasze decyzje wyborcze - zobaczymy. Mobilizacja jednych wyborców nie oznacza automatycznie demobilizacji innych. Jest jeszcze tydzień kampanii. Tylko i aż tydzień.

Dr Milena Drzewiecka - psycholog społeczny, ekspert ds. wizerunku w życiu publicznym, kierownik studiów podyplomowych Professional Image na Uniwersytecie SWPS.

Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

psychologiawybory prezydenckiedebata tvp
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (107)