Wybory parlamentarne 2019. Sondaże osłabiają czujność PiS. Jarosław Kaczyński stawia swój "obóz" do pionu

Niepewność w szeregach PiS. Obawy o niedostateczną mobilizację wyborców to jedna z największych bolączek Jarosława Kaczyńskiego. Według informacji WP, prezes planuje serię spotkań z szefami struktur, liderami sztabów regionalnych partii rządzącej oraz parlamentarzystami. – Na ostatniej prostej trzeba włączać piąty bieg, tymczasem niektórym wydaje się, że wyścig się już skończył – twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Wybory parlamentarne 2019. Sondaże osłabiają czujność PiS. Jarosław Kaczyński stawia swój "obóz" do pionu
Źródło zdjęć: © East News | Adam STASKIEWICZ
Michał Wróblewski

26.09.2019 06:08

– Niektórzy nasi kandydaci myślą, że wybory są już rozstrzygnięte. Takie myślenie zabija zapał – przestrzega jeden ze sztabowców PiS.

Inny dodaje: – Co gorsza, twierdzi tak też część naszych sympatyków. A to jeszcze gorsze.

Wybory parlamentarne już za trzy tygodnie. Prezes PiS Jarosław Kaczyński na ostatnim odcinku kampanii wzywa do mobilizacji. Objeżdża kraj i daje przykład innym. Bierze udział w kilku konwencjach dziennie, udziela wywiadów, nagrywa spoty z kandydatami, spotyka się z wyborcami i trzyma w ryzach partię. Niektórzy nasi rozmówcy przyznają, że aktywność prezesa wręcz – mówi jeden z nich – "zawstydza" dużo młodszych działaczy i polityków.

W nieoficjalnych rozmowach z WP, politykom partii rządzącej zdarza się narzekać na swoich kolegów ze wspólnych list. Nasi rozmówcy twierdzą, że w swoich okręgach ich partyjni "towarzysze" – a de facto rywale – niedostatecznie angażują się w kampanię. To ma budzić irytację na Nowogrodzkiej. I niepokój po stronie konserwatywnych mediów.

Garść cytatów:

"Kto już dziś uzna, że wyborczo jest posprzątane, że głosowanie zostało już wygrane - przegra te wybory. Opozycja potyka się o własne nogi, ale wciąż dysponuje potężnymi zasobami. Jeśli obóz propolski da się uśpić dobrymi sondażami, może gorzko zapłakać".

"Powtarzające się dobre sondaże zaczynają powoli stanowić obciążenie. Politycy PiS w dużej części czują się bezpiecznie, a wyborcy uznają sytuację za rozstrzygniętą. Opozycja z kolei – pogrążona w wewnętrznej walce – mobilizuje wyborców, podkręcając negatywny przekaz".

"Z ruchów opozycji wyczytać można strategię obliczoną na zniechęcenie prawicowego elektoratu do pójścia na wybory. Hejterskie akcje pochłaniają uwagę i osłabiają czujność. Od czasu do czasu wyłania się z nich mocny cios, ukazujący słabość w strukturach partii rządzącej".

Wszystkie te fragmenty pochodzą z tekstów publicystów życzliwych obecnej władzy. I dobrze oddają obawy władz PiS. Z samym Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Obraz
© East News | Jacek Domiński

Uśpienie

Ważny polityk PiS: – Bywa, że ludzie "donoszą" na siebie nawzajem. Skarżą, że jeden z drugim się leni, ten nie gra zespołowo, tamten cwaniakuje. Słyszę o sytuacjach, kiedy nasi posłowie, zamiast iść do ludzi i rozmawiać z nimi od świtu do nocy, robią sobie zdjęcia, wrzucają do sieci, po czym odjeżdżają. Bo wydaje im się, że nazwisko czy znana gęba wystarczy. Nie, nie wystarczy, a wybory nie są jeszcze wygrane.

To trzeźwe podejście, którego u wielu brakuje. Zresztą, nie tylko z PiS.

Podobne sytuacje mają miejsce w partiach opozycyjnych. Codziennie w kuluarach można usłyszeć historie o niezaangażowanych w kampanię parlamentarzystach czy działaczach. Donoszą i skarżą na siebie politycy zarówno PO, jak i Lewicy.

Nic szczególnego i niespotykanego – powiedzieliby niektórzy. Tyle że stawka tych wyborów – co podkreślają najważniejsi politycy i sztabowcy PiS – w tym roku jest olbrzymia. Dlatego na poczucie rozluźnienia czy chwilę odpuszczenia aktywności kampanijnych pozwolić sobie nie można.

Lider PiS ma to podkreślać na każdym spotkaniu. – Trzeba zachęcać do udziału w wyborach, to niezmiernie ważne, bo dobre wyniki sondaży mogą dodatkowo skłonić do bierności – przestrzegał działaczy Kaczyński w środę.

Prezes ma rację. Sondaże dają PiS nawet od 15 punktów procentowych do nawet 20 pp. przewagi nad Koalicją Obywatelską.

Złudne poczucie komfortu z tego powodu może uśpić.

Za każdym razem więc – gdy media publikują kolejne rosnące dla PiS słupki poparcia – kluczowi politycy formacji rządzącej przestrzegają: jedynym prawdziwym sondażem są wybory.

Pragmatyzm, nie cynizm

Co pokazują dziś badania? Że PiS może liczyć na elektorat, który głosuje na partię Kaczyńskiego z powodów pragmatycznych – tacy wyborcy liczą na poprawę sytuacji materialnej swojej i swojej rodziny (38 proc. wyborców PiS) i uznają, że ugrupowanie rządzące im to zapewnia. Dla porównania – jedynie 14 proc. wyborców Koalicji Obywatelskiej głosuje na tę formację licząc, że ta poprawi ich los. Aż 41 proc. wyborców KO głosuje na nią dlatego, że... nie lubi PiS. A KO jest dla nich jedynie mniejszym złem – niczym więcej.

Obraz
© East News | Jacek Domiński

– Polacy, którzy wypowiadają się w tych badaniach nie są cyniczni, są pragmatyczni. Chcą po prostu lepszego życia. Dziś lepsze życie w ich przekonaniu w większym stopniu gwarantuje im PiS niż PO czy Lewica – tłumaczy ten fenomen prof. Antoni Dudek.

Politolog jednocześnie wskazuje na potencjalne zagrożenia stojące przed PiS, a wynikające (paradoksalnie) z co rusz publikowanych dobrych dla partii rządzącej sondaży. – Wyborcy mogą zacząć kalkulować: "PiS i tak wygra, ja lepiej zostanę w domu, żeby nie byli za silni". Kaczyński to jakoś czuje, widać, że obawia się demobilizacji swojego elektoratu, ciągle powtarza: "nie wierzcie sondażom" – zauważa prof. Dudek.

PiS chce wysokiej frekwencji

Sztabowcy i kluczowi politycy PiS podkreślają, że najważniejsza w tej kampanii będzie gra o własny elektorat. Ale ważna jest także walka o jeszcze niezdecydowanych – o tych, którzy o swoich wyborach decydują nawet w ostatniej chwili, tuż przed wrzuceniem kartki wyborczej do urny.

Zjednoczona Prawica walczy o samodzielną większość w Sejmie. I jest to główny cel Jarosława Kaczyńskiego. Lider PiS ma świadomość, że liczba zmarnowanych głosów będzie dużo mniejsza niż w wyborach w 2015 r. (wtedy ich odsetek wynosił aż 17 punktów procentowych), przez co premia dla zwycięzcy będzie mniejsza (PiS zdobyło większość 4 lata temu m.in. dzięki temu, że lewica nie dostała się do parlamentu).

Jak słyszymy, z wewnętrznych badań PiS wynika, że elektoraty poszczególnych partii są "ustabilizowane", a odsetek niezdecydowanych wyborców faktycznie jest niewielki (choć to oni mogą okazać się kluczowi dla wyniku – a ściślej, skali zwycięstwa PiS – 13 października). Problemem wydają się "afery" – jak ta z szefem NIK Marianem Banasiem – ale i one nie mają na wyborców wpływu decydującego.

– Nic nie jest rozstrzygnięte. jeśli chodzi o sejmową większość, a to jest nasz podstawowy cel. Będziemy to powtarzać nieustannie – zarzekają się politycy formacji rządzącej.

Obraz
© East News | JAN GRACZYNSKI

Z analiz PiS wynika też, że znaczna część wyborców skrajnej prawicy – Konfederacji, a także część potencjalnych wyborców Kukiz'15 – jest zdemobilizowana. A na korzyść PiS ma "zagrać" dodatkowo wysoka frekwencja. Ambicje partii sięgają wysoko: to zdobycie większości odrzucającej prezydenckie weto (276 posłów).

Czy ten cel jest w zasięgu? "To wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo trudnym zadaniem, ale przy ekstremalnie wysokiej mobilizacji wyborców PiS - jeszcze większej niż w wyborach do PE - zaczyna być w zasięgu możliwości" – pisała niedawno "Rzeczpospolita".

Najbardziej realnym zaś celem dla Zjednoczonej Prawicy jest zdobycie około 250 mandatów. Byłby to wynik jak na polskie warunki wręcz fenomenalny.

Jeden kontroluje drugiego

Do końca kampanii dominować będzie przekaz o wiarygodności (jak mówią politycy formacji Kaczyńskiego: "pisiory nie oszukują"). – To klucz do zwycięstwa – pokazywanie naszej sprawczości i skuteczności, tego, że jak coś obiecujemy, to robimy, że nie ma "nie da się" – mówią sztabowcy.

Jarosław Kaczyński wciąż ma powtarzać przekaz – co robią za nim inni politycy PiS – o "państwie dobrobytu", które doganiać ma Europę Zachodnią.

Obraz
© East News | TADEUSZ KONIARZ/REPORTER

Cała partia ma pracować na najwyższych obrotach. Każdy członek ugrupowania ma się rozliczać ze swoich aktywności, każdy jest sprawdzany, a ten, kto choć na chwilę odpuszcza, jest przywoływany do porządku przez ludzi odpowiedzialnych za partyjne struktury.

– W żadnej partii nie ma takiej dyscypliny jak u nas – podkreślają rozmówcy z władz PiS.

O samozachwycie w partii nie może być jednak mowy. Hurraoptymistyczne nastroje tonuje szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, który powtarza: – Nasze sondaże wskazują jedno: że musimy ciężko pracować do końca kampanii.

Właśnie rozpoczyna się najważniejszy jej etap.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Obraz
© East News | Tomasz Jastrzebowski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (660)