Wybory kopertowe. Soboń przed komisją śledczą
- W żadnym momencie wykonywania moich obowiązków w Ministerstwie Aktywów Państwowych, nie nadzorowałem Poczty Polskiej - mówił Artur Soboń, były wiceminister aktywów państwowych, na przesłuchaniu przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Polityk nie odpowiadał na pytania, wygłaszając ciągle to samo zdanie.
Były wiceminister aktywów państwowych w latach 2019-2021 Artur Soboń pojawił się przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Polityk zaczął wymieniać podmioty, które podlegały mu w czasie pracy w ministerstwie. Członkowie komisji przerwali mu i prosili o skrócenie tej listy, gdyż nie jest to przedmiot przesłuchania.
- W żadnym momencie wykonywania swoich obowiązków w Ministerstwie Aktywów, nie nadzorowałem Poczty Polskiej. Nie nadzorowałem także departamentów: budżetowego, prawnego oraz departamentu wykonującego nadzór właścicielski wobec Poczty Polskiej - mówił Soboń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Na żadnym etapie przygotowań nie uczestniczyłem w formalnych obowiązkach związanych z przygotowaniem do wyborów korespondencyjnych. Nie brałem udziału w przygotowaniu aktów prawnych, umów, decyzji administracyjnych, wzorów dokumentów, czy decyzji o wyborze ofert przez Pocztę Polską. Nie mam tu żadnej wiedzy - mówił.
Soboń stwierdził, że był zdziwiony, gdy dowiedział się o wezwaniu przed komisję śledczą. - Biorąc pod uwagę publiczne wypowiedzi członków komisji reprezentujących większość parlamentarną, w tym także pana przewodniczącego, który mówił o "histerii" w związku z zeznaniami Jarosława Gowina, mogę się domyślać, że moja obecność dzisiaj wynika z zeznań złożonych przez Jarosława Gowina, w których sugeruje on, że podzielałem jego wątpliwości dotyczące organizacji wyborów korespondencyjnych - mówił.
- Informuję wysoką komisję, że nie rozmawiałem, nie pisałem maili, ani w żaden inny sposób nie wymieniałem uwag z Jarosławem Gowinem - podkreślał.
Stwierdził, że sugestia Gowina wynika z "treści nielegalnie opublikowanego maila w internecie", który "przytacza domniemaną treść prywatnej korespondencji sprzed blisko 4 lat" ze skrzynki Sobonia do Dworczyka. Były wiceminister powiedział, że nie może potwierdzić autentyczności wiadomości.
Soboń nie chciał odpowiadać na pytania
Członkowie komisji zaczęli zadawać Soboniowi pytania. Na wszystkie były minister odpowiadał, powołując się na odczytane wcześniej oświadczenie. Przewodniczący Dariusz Joński pytał m.in. o to, czy mail, który wyciekł do internetu, faktycznie został wysłany przez Sobonia do Michała Dworczyka.
- Szanowny panie przewodniczący, kompleksowo wyjaśniłem kwestię w swobodnej części swojej wypowiedzi. W pełni odniosłem się do tych pytań, na które już panu odpowiedziałem - mówił Soboń. Podobnie odpowiadał na wszystkie kolejne pytania.
Jacek Karnowski z klubu Koalicji Obywatelskiej zaproponował, by skierować do Sądu Rejonowego w Warszawie o zastosowanie kary porządkowej wobec Sobonia w związku z uchylaniem się od zeznań. - Jeżeli pan dalej będzie odmawiał, to będę składał taki wniosek - mówił.
Paweł Jabłoński z PiS z kolei zaproponował wniosek przeciwny. - Sugerowałbym jednak panie pośle skonsultować się z prawnikami i uzyskać opinię. Udzielanie odpowiedzi, która się przesłuchującemu nie podoba, to nie jest uchylanie się od zeznań - mówił.
- To nie jest test, w którym ja mam do wybory A, B lub C, tylko swobodę w tym, w jaki sposób będę odpowiadał na te pytania. I korzystam z tych praw jako świadek, korzystając z możliwości swobodnej wypowiedzi, w której ująłem wszystko, co miałem do powiedzenia - mówił Soboń.
W pewnym momencie członkowie komisji zaczęli pytać Sobonia o wykształcenie, o to czy zna Michała Dworczyka lub o to, czy kontaktował się z kimkolwiek z rządu w czasie, gdy był wiceministrem. Polityk nadal odpowiadał, w dużej mierze powołując się na swoje oświadczenie.
"Nie rżnij Sobonia"
Bartosz Romowicz z Polski 2050 zapytał, czy Soboń pamięta, jak głosował nad ustawą o organizacji wyborów w 2020 roku.
- Głosowałem "za" - odpowiedział.
- Nie pytam czy "za" czy "przeciw", tylko jak pan głosował - powiedział Romowicz.
- Nawet wyższe wykształcenie, o którym powiedziałem, nie daje mi szansy na to, żeby zrozumieć istotę pytania zadanego przez pana przewodniczącego - odpowiedział Soboń.
- I teraz pan się czuje tak, jak się czuje cała komisja. My zadajemy pytania, a pan próbuje rżnąć nie powiem kogo - mówił Romowicz.
- Od dzisiaj "nie rżnij Sobonia" ma chyba znaczenie prawne - dodał polityk Polski 2050.
Posłowie pytają, Soboń w kółko powtarza jedno zdanie
Waldemar Buda z PiS zaczął wypytywać o spotkania, jakie miał odbywać Jarosław Gowin z ówczesną opozycją. Kiedy jednak pytanie zaczęło się rozwlekać, Magdalena Filiks zgłosiła wniosek formalny, by ograniczyć czas zadawania pytać od 60 sekund. Wniosek został poparty.
Doszło do spięcia między Filiks, a Soboniem. Posłanka KO była poirytowana tym, że polityk nie odpowiada na pytania i zwróciła uwagę na to, że były poseł się denerwuje, co widać w jego mowie ciała.
- Jeśli pani będzie uprzejma nie komentować... Ja rozumiem, że moje nogi mogą zwracać pani uwagę, ale proszę nie komentować tego, w jaki sposób układam swoje nogi - mówił były wiceminister.
Poseł Konfederacji Witold Tumanowicz stwierdził, że zada wszystkie pytania, gdyż będzie to w protokole, którym przyjrzy się prokuratura. Na wszystkie pytania Soboń odpowiedział, że wszystko co miał do powiedzenia zawarł w wygłoszonym wcześniej oświadczeniu.
W pewnym momencie głosowaniu poddano wniosek o nałożenie kary porządkowej na Sobonia w wysokości 3 tys. zł. Został on przegłosowany. Sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Warszawie.
Czytaj więcej: