Wybory do PE. Kaczyński z najsilniejszym w kampanii wsparciem dla Szydło. "Jaki nie ma co liczyć na PiS"
Jarosław Kaczyński udzielił liderom listy PiS do PE w okręgu małopolsko-świętokrzyskim – przede wszystkim byłej premier – tak dużego wsparcia, na jakie pozostali kandydaci na europosłów nie mają co liczyć. – Partia gra na Beatę. Patryk Jaki jest marginalizowany przez struktury PiS – słyszymy w partii rządzącej.
30.04.2019 | aktual.: 30.04.2019 17:33
– Główna realizatorka programów społecznych PiS z 2015 roku siedzi tu, przy tym stole – w ten sposób prezes PiS w Krakowie przedstawił numer 1 na liście do PE w Małopolsce i Świętokrzyskiem, wicepremier Beatę Szydło.
Takiego wsparcia była szefowa rządu jeszcze w tej kampanii nie otrzymała. Jarosław Kaczyński wygłosił we wtorek pean na cześć Szydło: "Wielkie, trudne programy pani premier potrafiła wprowadzić w życie. Potrafiła w Parlamencie Europejskim bronić polskich interesów pięknie i godnie, jak prawdziwa, polska, wielka dama. Nawet ci wściekli przeciwnicy ją za to szanują" – mówił prezes PiS.
Jak przekonywał: "Pani premier będzie to robiła także jako europoseł. To będzie wzmocnienie siły naszej reprezentacji przez tak wybitną osobę. To będzie budowa respektu dla polskiej delegacji w PE. Poparcie dla pani premier, drogiej Beaty, to coś bardzo ważnego. To wzmocni nasz kraj zarówno w UE, jak i w Polsce. Przed Beatą niejedno miejsce i droga, dzięki której będzie służyła naszej ojczyźnie" – wyliczał prezes.
Po czym mocno wsparł prof. Ryszarda Legutko, "dwójkę" na liście w tym okręgu: "Profesor Legutko, przewodniczący delegacji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE, ciężko pracujący nad tym, żeby po niepewnym odejściu Anglików z UE ta grupa, do której należymy, była jak najbardziej liczna. Pan profesor jest bardzo sprawnym politykiem, który znakomicie odnajduje się w europejskim parlamencie, świetny intelektualista, który ma w instytucjach europejskich wielu partnerów, którzy mogą z nim rozmawiać na równi" – nie mógł nachwalić się Legutki prezes PiS.
Po czym podsumował, mówiąc o liderach małopolsko-świętokrzyskiej listy: "To ludzie szczególni, o szczególnej wartości. Poparcie dla nich jest ważne, obydwoje są bezwzględnie potrzebni w PE, byśmy mogli tam odgrywać rolę różnoraką, rolę tej tamy, przeciwko temu, co narasta w UE, a co zagraża naszej cywilizacji".
CZYTAJ TEŻ: Wybory do PE. Szydło walczy o prestiż, Jaki o głosy, Tarczyński o mandat. Tak będzie wyglądać ich kampania
Pacyfikacja
Zjednoczona Prawica walczy w małopolsko-świętokrzyskiem – jednym z kluczowych i największych w eurowyborach okręgów – o rekordową liczbę czterech mandatów.
Szanse mają nie tylko Szydło i Legutko, ale też Patryk Jaki (numer 3) i Dominik Tarczyński (numer 4). Ich kandydatury mają wzmocnić całą listę. Również liderów.
O ile Tarczyński ma wsparcie lokalnych struktur PiS – ale także czołowych polityków tej partii, jak wicemarszałka Sejmu i szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, który bywa na jego spotkaniach – o tyle Jaki nie ma co na nie liczyć. Według informacji WP, lokalni politycy PiS mają zakaz uczestnictwa w spotkaniach wyborczych wiceministra sprawiedliwości.
– Wszyscy mają grać na Beatę – słychać w PiS. Była premier ma uzyskać w tych wyborach rekord Polski, a coraz bardziej popularny Patryk Jaki Beacie Szydło może odebrać znaczną część głosów.
Zobacz także
Dlatego – wedle naszych informacji – Jaki nie tylko nie ma wsparcia ze strony lokalnych struktur partyjnych, ale PiS ma także skąpić pieniędzy na jego kampanię. Wiceminister sporą część wydatków pokrywa z własnej kieszeni.
– To wygląda na pacyfikację Jakiego w terenie – twierdzą rozmówcy z PiS.
– Tyle że Jaki sobie poradzi. Jest najbardziej aktywny ze wszystkich – twierdzą jego stronnicy.
Wiceminister sprawiedliwości – podobnie jak Tarczyński – nie został zaproszony na spotkanie w Krakowie z udziałem Kaczyńskiego, Szydło i Legutki – słyszymy.
Jaki miał za to wsparcie prezesa w kampanii samorządowej, gdy kandydował w wyborach na prezydenta Warszawy.
Teraz nie ma ponoć na to szans. Kaczyński wsparcia udziela jedynie byłej szefowej rządu.
– Ja się go nie boję. Mam nadzieję, że Patryk Jaki również nie boi się Beaty Szydło – przyznała była premier w Radiu Zet na początku marca.
Jednak według naszych rozmówców, obecna przewodnicząca Komitetu Społecznego Rady Ministrów nie do końca jest zadowolona z tego, że musi dzielić małopolsko-świętokrzyską listę z tak popularnym w elektoracie prawicy politykiem jak Patryk Jaki.
– Pani premier liczy na rekordowy wynik w swoim okręgu. Jaki nie uniemożliwia jej tego zadania, ale nieco utrudnia – słyszymy od jej współpracownika.
Oczekiwanie centrali PiS jest jasne: cała lista ma być jak jedna pięść i pracować wspólnie na jak najlepszy wynik. Konfliktów ma nie być, ma być zdrowa, "mobilizująca" rywalizacja kandydatów z jednej listy.
Tyle że niektórzy mają w niej przewagę. A daje ją Kaczyński.
Dlatego eurokampania Jakiego jest prowadzona w stylu tej z wyborów samorządowych w Warszawie: czyli intensywne spotkania z ludźmi (co najmniej trzy-cztery dni w tygodniu), odwiedziny w lokalnych instytucjach, domach opieki społecznej, jednostkach straży pożarnej, centrach kultury, na ulicach, targach, w przedsiębiorstwach.
Jaki – na co zwraca uwagę w rozmowie z WP dr hab. Marek Migalski – ma o tyle ułatwione zadanie, że mimo iż z tym terenem nie łączy go nic prócz miejsca na liście, to poparcie w Małopolsce i Świętokrzyskiem Zjednoczona Prawica ma na tyle duże, że o frekwencję na spotkaniach wiceminister sprawiedliwości obawiać się nie musi. – Dla żelaznego elektoratu PiS Jaki zawsze będzie wiarygodny. Mimo że potrafi udawać każdego: opolanina, warszawiaka, teraz podhalańczyka w góralskiej czapce – ocenia politolog. Według Migalskiego, Jaki "przeskoczy" wynikiem Legutkę. A Kaczyński tego nie chce – słyszymy.
Ciekawostką jest to, że Szydło i Jaki w najnowszym badaniu zaufania do polityków (pracownia Indicator) zajmują miejsca w czołówce. To nadaje kolorytu ich rywalizacji.
Według naszych rozmowców, Patryk Jaki nie zamierza być pierwszoplanową postacią w europejskiej kampanii PiS. Będzie pracował "w terenie", ale nie będzie twarzą w wyborach na poziomie ogólnokrajowym – a był nią przecież siłą rzeczy w kampanii samorządowej.
– Odpowiedzialność za kampanię i jej wynik niech tym razem biorą inni – mówi nam jeden z polityków bliskich Jakiemu.
Jak twierdzą nasi rozmówcy odpowiedzialni za kampanie poszczególnych kandydatów, wielkiego wzajemnego "podgryzania" mimo wszystko przed wyborami nie będzie. – Kaczyński na to nie pozwoli. Wszyscy mają "dowieźć" dobry wynik. I zmieść w regionie Platformę – konkluduje rozmówca WP.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl