Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019. Wiosenne porządki w Brukseli
Grzegorz Schetyna robi wiosenne porządki na dwunastym piętrze budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli. To tam rezyduje delegacja europosłów PO i PSL. Obecni już się pakują, robią miejsce dla nowych. W części Platformy buzuje.
Ale ta część w partii Schetyny – jak wskazują nam nasi rozmówcy – nie ma dziś nic do powiedzenia.
– W świecie Grzegorza nie liczą się sentymenty. Liczy się skuteczność – mówią politycy Platformy.
Projekt nie tylko na maj
To ostatnia polityczna sobota przed świętami Wielkiej Nocy. Po weekendzie kampania przed eurowyborami ruszy na dobre.
16 kwietnia bowiem mija termin rejestracji list do europarlamentu.
Listy Koalicji Europejskiej zostały jednoosobowo ułożone przez Grzegorza Schetynę. Przewodniczący PO musiał stworzyć je tak, by pogodzić interesy wszystkich pięciu wchodzących w skład KE partii – PO, PSL, SLD, Nowoczesnej i Zielonych.
Inwestycja w ten sojusz wymagała pozbycia się części europosłów PO dziś rezydujących w PE. Inwestycja długoterminowa.
Bo dla lidera PO Koalicja Europejska nie jest projektem wyłącznie na maj. Dla Schetyny KE jest jedyną i ostatnią szansą, by jesienią wygrać w wyborach z Jarosławem Kaczyńskim.
– To jest mecz mojego życia – powtarza Grzegorz Schetyna.
Wybory do PE. "Tusk może już nie być potrzebny"
Polityk PO: – Ujarzmienie koalicjantów było wbrew pozorom zadaniem nie najtrudniejszym. Gorzej z buntami w partii.
Kilka tygodni temu. W PO dochodzi do konfliktu przy okazji głosowań w europarlamencie nad unijną dyrektywą o prawach autorskich, przez internautów nazywaną ACTA2.
Partyjna centrala przy Wiejskiej w Warszawie nakazuje europosłom PO głosować przeciwko dyrektywie. Tyle że część z nich się wyłamuje i popiera dokument – jak choćby Barbara Kudrycka, Julia Pitera, Bogdan Zdrojewski czy Tadeusz Zwiefka.
Zobacz także: Po co Donald Tusk przyjeżdża do Polski? Jacek Rostowski komentuje
– Zrobili to ci, którzy albo nie mają szans na mandat, albo w ogóle nie kandydują do PE. Wyjątkiem jest Michał Boni, który dyrektywie się sprzeciwił, a i szans na ponowny wybór do PE już nie ma – wyjaśnia nasz rozmówca z Wiejskiej.
Polityk PO z Brukseli: – Reszta europosłów stchórzyła. W ogóle nie wzięli udziału w głosowaniu. Wystraszyli się, bo każdy czuje się niepewnie.
Inny rozmówca z PO: – Z list wypadają ci, którzy do europarlamentu dostali się z nominacji Donalda Tuska. Schetyna z nikim się nie pieścił, wszystko podporządkował dobru koalicji. Chłodna kalkulacja, czysta polityka.
CZYTAJ TEŻ: "ACTA2". PO podzielona ws. dyrektywy UE o prawach autorskich. Odpowiedzialność zrzuca na... PiS
Jak twierdzą niektórzy rozmówcy z Brukseli i Warszawy, obrażeni dziś na Schetynę politycy, od lat pracujący w europarlamencie, już zaczynają się orientować na byłego premiera.
Rozmówca WP: – Nikomu z nich się nie pali do powrotu do polskiej polityki i Sejmu na warunkach Schetyny. Orientują się - moim zdaniem naiwnie - na Tuska. Liczą na jego powrót. A prawda jest taka, że za chwilę może się okazać, że Tusk opozycji nie będzie potrzebny. Jeśli Schetyna wygra wybory w maju, jest jedynym liderem. Z całym pakietem kontrolnym.
Zgodna na warunki
Schetyna europarlemanterną układankę musiał zbudować tak, by – z jednej strony – przyniosła ona maksymalny "urobek" wyborczy dla jego partii, a z drugiej – zaspokoiła ambicje koalicjantów z KE.
Przykład: by udobruchać PSL, Schetyna musiał powściągnąć ambicje polityków PO z Podkarpacia i Lubelszczyzny.
Zdaniem rozmówców z PO, Schetyna w tych okręgach ułożył listy tak, by mandaty mogli uzyskać tam kandydaci ludowców usadowieni na "jedynkach" z polecenia lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza: Krzysztof Hetman i Czesław Siekierski.
Schetyna na dalsze miejsca "zepchnął" polityków PO ze znanymi nazwiskami (jak np. byłych ministrów Joannę Muchę czy Włodzimierza Karpińskiego), tak, by – jak obrazowo tłumaczą rozmówcy PO – "kanibalizowali" oni mimowolnie oddane na siebie głosy. I utorowali tym samym drogę do zwycięstwa kandydatom PSL.
– Powód? PSL jest Schetynie niezbędne w jesiennych wyborach do zdobycia większości w Sejmie. Dlatego Grzegorz zgodził się na warunki ludowców – twierdzą nasi rozmówcy.
Gorzki smak kompromisu
Lider PO musi jednak liczyć się z tym, że w niektórych regionach, w których PO jest bardzo mocna, słychać niezadowolenie z powodu wyborczych nominacji podyktowanych koniecznością zawarcia sojuszu z SLD.
– Kiedy Poznań dostał informacje, że Ewa Kopacz jest na "jedynce" listy, bo Włodzimierz Cimoszewicz musiał być pierwszy w Warszawie, gdzie chciała startować Ewa, a Leszek Miller jest w Poznaniu na "dwójce", to dla struktur partii to był dramat. Miller w elektoracie kobiecym w Wielkopolsce ma wielką krechę za Magdę Ogórek. W elektoracie eseldowskim – za romans z Samoobroną. U młodych – że nie wprowadził lewicy do Sejmu i oddał władzę PiS. Ma przechlapane. I może tam nie wziąć mandatu – twierdzi jeden z europosłów PO.
Inny dodaje: – Do dzisiaj większość partii nie rozumie, dlaczego Cimoszewicz na pstryknięcie palcem dostał najbardziej prestiżowe miejsce na liście w kraju. A Ewa nie. Mimo że nie chciała startować z Poznania.
W Wielkopolsce "buzuje" jeszcze z innych powodów: ze startu zrezygnował tam Adam Szejnfeld, znany polityk PO, który został zepchnięty przez Schetynę na dalekie miejsce na liście. – Adam zrezygnował, bo Grzegorz wystawił tam Marcina Bosackiego – tłumaczy nasz rozmówca z Brukseli.
Bosacki to były ambasador RP w Kanadzie, były szef MSZ. Dziś pisze przemówienia Schetynie i doradza mu w kampanii.
– Wypchnął Szejnfelda z listy, takie życie. Tu się jeńców nie bierze – przyznaje nasz rozmówca z dwunastego piętra w PE.
Kuszenie Wiosny
Schetynie, mimo ambicjonalnych starć, udało się zatrzymać niektóre znane nazwiska.
Według naszych informacji, kuszona miejscem na liście przez Wiosnę Roberta Biedronia była znana europosłanka PO Róża Thun. – Róża błyskawicznie zadziałała tak, by Grzegorz się o tym dowiedział. Dlatego zapewniła sobie "jedynkę" w Krakowie. Taki mały szantaż – mówi polityk PO.
Wiosna Biedronia pukała także – jak słyszymy – do europosła Bogdana Zdrojewskiego, którego Schetyna ostatecznie zdecydował się nie wystawiać na listach. Ale Zdrojewski chciał wyłącznie pierwszego miejsca z list Platformy we Wrocławiu. Lider PO się nie zgodził.
To oznacza koniec Zdrojewskiego w Brukseli.
– Po trupach do celu – opisują strategię Schetyny jego koledzy z partii.
Ale jeśli ten cel – zwycięstwo z PiS – zostanie przez Schetynę osiągnięty, o trupach nikt pamiętać nie będzie.