Wybory do parlamentu Czeczenii pod okiem Moskwy
W niedzielę w Czeczenii odbędą się wybory do lokalnego parlamentu, które - w zamyśle Moskwy - mają zdemonstrować, że konflikt w tej zbuntowanej republice na Kukazie został wygaszony i że wraca ona do normalnego, pokojowego życia.
25.11.2005 | aktual.: 25.11.2005 20:06
Czeczenia - to jedyny region Federacji Rosyjskiej, w którym dotąd nie było wyłonionego w powszechnym głosowaniu organu władzy ustawodawczej. Wybory prezydenckie odbyły się tam w sierpniu 2004 roku. obec braku realnej alternatywy wygrał je popierany przez Kreml były minister spraw wewnętrznych Ału Ałchanow.
Władze w Moskwie zobowiązały się do przeprowadzania wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Czeczenii po narzuceniu jej w 2003 roku nowej konstytucji, która zwiększyła zależność republiki od centrum federalnego.
Wyznaczając w lipcu datę wyborów do czeczeńskiego parlamentu, prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że powinny w nim być reprezentowane najróżniejsze siły polityczne, "niezależnie od tego, jakie poglądy wyznają, i czy podobają się komuś, czy nie". Bardzo liczę na to, że wybory będą kolejnym krokiem w kierunku politycznego uregulowania sytuacji w Czeczenii. Uważam, że w parlamencie powinny pracować wszystkie siły polityczne, których działalność służy odrodzeniu republiki - zaznaczył wówczas prezydent.
Mimo tych deklaracji Putina, stronnicy niezawisłości Czeczenii nie zostali dopuszczeni do udziału w wyborach. Wszelako Kreml i promoskiewskie władze w Groznym próbują dowodzić, że jest inaczej.
W środę wieczorem przed kamerami ogólnorosyjskiej, państwowej stacji telewizyjnej Kanał Pierwszy wystąpił jeden z najbardziej znanych dowódców polowych separatystów, generał Chizir Chaczukajew, który w tych dniach złożył broń i rozwiązał swoje oddziały. Zachęcał on innych powstańców, by poszli za jego przykładem, a także agitował rodaków, by wzięli udział w niedzielnych wyborach.
Chaczukajew był jednym z najbliższych współpracowników zamordowanego w marcu tego roku przez rosyjskie siły specjalne nieuznawanego przez Moskwę przywódcy Czeczenii, generała Asłana Maschadowa. W jego rządzie kierował strategicznym resortem zaopatrzenia. W siłach powstańczych walczył od 1994 roku.
Nie jest jasne, w jaki sposób władzom w Groznym udało się nakłonić go do przejścia na ich stronę. Wiadomo tylko, że do Moskwy przywiózł go pierwszy wicepremier Czeczenii Ramzan Kadyrow, faktyczny władca republiki.
Parlament Czeczenii będzie się składać z dwóch izb: wyższej - Rady Republiki, i niższej - Zgromadzenia Narodowego. W Radzie Republiki zasiądzie 18 posłów - po jednym z każdego rejonu administracyjnego Czeczenii. Zgromadzenie Narodowe ma liczyć 40 deputowanych - 20 wyłonionych w okręgach jednomandatowych i 20 wybranych z list partyjnych.
Do udziału w wyborach dopuszczono osiem ugrupowań politycznych - prokremlowską Jedną Rosję, Komunistyczną Partię Federacji Rosyjskiej (KPFR), liberalny Sojusz Sił Prawicy (SPS), demokratyczne Jabłoko, populistyczną Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji (LDPR), lewicowo-nacjonalistyczną Rodinę, prawicowo-nacjonalistyczną Wolę Ludu i ultranacjonalistyczny Związek Euroazjatycki.
O 18 miejsc w Radzie Republiki ubiega się 90 kandydatów. Do Zgromadzenia Narodowego kandyduje 266 osób - 160 w okręgach jednomandatowych i 106 z list partyjnych. Według Republikańskiej Komisji Wyborczej, kandydaci reprezentują praktycznie wszystkie warstwy ludności. Wśród pretendentów jest ok. 20 kobiet.
Głównym rozgrywającym w kampanii wyborczej był wspomniany już Ramzan Kadyrow, niepodzielnie rządzący Czeczenią. Dowodzi on liczącymi kilka tysięcy świetnie uzbrojonych i wyszkolonych ludzi siłami bezpieczeństwa republiki. Kontroluje też najbardziej dochodowe sektory jej gospodarki.
Od początku uzależniał on dopuszczenie poszczególnych partii do udziału w wyborach od umieszczenia przez nie na swoich listach jego ludzi. Nie podporządkowała się mu tylko Partia Republikańska Władimira Ryżkowa. W efekcie jej lista nie została zarejestrowana przez Republikańską Komisję Wyborczą.
Sondaże, przeprowadzone przez moskiewski Instytut Marketingu Społecznego wróżą zwycięstwo Jednej Rosji, którą popiera 47% respondentów. Z jej listy startują m.in. Mahomed Chanbijew, były minister obrony w ekipie Maschadowa, i Ibrahim Chultygow, były szef jego służby bezpieczeństwa, którzy przeszli na stronę Kadyrowa, a których ten reklamuje jako przedstawicieli separatystów.
Obrońcy praw człowieka w Rosji kwestionują demokratyczność niedzielnych wyborów i proponują skorzystać w Czeczenii z brytyjskich doświadczeń uregulowania konfliktu w Irlandii Północnej. Separatystom, którzy odrzucają terror jako metodę osiągania celów politycznych, należy umożliwić sformowanie własnego skrzydła politycznego - mówi Oleg Orłow, lider Memoriału, organizacji pozarządowej, dokumentującej zbrodnie systemu komunistycznego.
Uprawnionych do głosowania jest 597 tys. osób, z czego 34 tys. - to żołnierze sił federalnych, stacjonujących w Czeczenii. Utworzono 430 obwodowych komisji wyborczych, w tym 19 na terenie jednostek wojskowych i jedną w republikańskim więzieniu.
Republikańska Komisja Wyborcza prognozuje, że frekwencja wyniesie 60-70%.
Przebiegowi głosowania będą się przyglądać m.in. obserwatorzy ze Zgromadzenia Federalnego Rosji, Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) i Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW).
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) odmówiła skierowania do Czeczenii swoich obserwatorów, argumentując oficjalnie, że są to wybory regionalne, podczas gdy OBWE monitoruje głosowania ogólnonarodowe. Nieoficjalnie przedstawiciele OBWE powątpiewają w uczciwość i przejrzystość tych wyborów.
Zaproszenia do obserwowania głosowania nie przyjęło też Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, które wielokrotnie podkreślało, że przeprowadzenie otwartych i uczciwych wyborów parlamentarnych w Czeczenii stanowiłoby wielki wkład w rozwiązywanie czeczeńskiego kryzysu.
Nad bezpieczeństwem w dniu wyborów w Czeczenii będzie czuwać ok. 24 tys. żołnierzy i milicjantów. Stan najwyższej gotowości w tamtejszych siłach bezpieczeństwa obowiązuje od 17 listopada. Chronione są nie tylko lokale komisji wyborczych, ale także 183 obiekty publiczne.
Jerzy Malczyk