PublicystykaWybory 2020. Wywiady zamiast debaty. Każdy kandydat prowadzi swój monolog (Opinia)

Wybory 2020. Wywiady zamiast debaty. Każdy kandydat prowadzi swój monolog (Opinia)

Andrzej Duda w Polsat News, Rafał Trzaskowski w TVN24. Osobno. Zamiast planowanej debaty prezydenckiej przy współudziale największych portali internetowych, zobaczyliśmy i usłyszeliśmy w czwartek wieczorem dwóch kandydatów powtarzających w różnych studiach ten sam wiecowy przekaz. Czy widzowie - czyli wyborcy - na tym zyskali? Wątpliwe.

Wybory 2020. Wywiady zamiast debaty. Każdy kandydat prowadzi swój monolog (Opinia)
Źródło zdjęć: © Polsat
Michał Wróblewski

02.07.2020 | aktual.: 02.07.2020 23:39

TVN, TVN24, Wirtualna Polska i Onet zaproponowały Andrzejowi Dudzie i Rafałowi Trzaskowskiemu udział w multimedialnej debacie prezydenckiej. Redakcje wskazały konkretny termin: 2 lipca. Oczywiście sztaby kandydatów mogły wskazać inny, dogodny dla siebie dzień. Przy dobrej woli - żaden problem.

Kandydat Koalicji Obywatelskiej zgodził się wziąć udział w bezpośrednim starciu z urzędującą głową państwa. Prezydent - odmówił. Debata ostatecznie się nie odbyła.

Zamiast tego kandydaci wystąpili w dwóch różnych stacjach: jeden z nich z Polsacie, drugi - w TVN24. Występy te niewiele wniosły do kampanii, raczej sprowadziły się do powtarzania przez kandydatów - mimo często niełatwych pytań zadawanych im przez prowadzących - tych samych przekazów, które wyborcy słyszą na co dzień.

Wybory 2020. Potrzebna jest debata, a nie kolejne monologi

Prezydent kolejny raz - pytany w Polsat News o debatę 2 lipca - uderzył w nielubiane przez niego media. - To nie jest tak, że jedna prywatna stacja będzie zarządzała sobie jak niemalże sztab Trzaskowskiego, że debata ma się odbyć u nich i w jakim terminie, i że tylko jej widzowie tę debatę zobaczą i tych mediów, które są z nimi zaprzyjaźnione - mówił Andrzej Duda (przy okazji wymienione przez niego redakcje nazywając "mediami zagranicznymi").

Zamiar zorganizowania debaty innej niż ta w TVP prezydent nazwał "polityczną gangsterką".

Pytany o LGBT, kandydat PiS stwierdził, że jeżeli takie osoby "realizują swoje preferencje w czterech ścianach swojego domu", to jemu nic do tego.

Oprócz tego w wywiadzie prezydent powtarzał to, o czym mówi codziennie na wiecach wyborczych. - To jest sprawa najważniejsza: jaka będzie Polska. Czy taka, jaka była do 2015 r., kiedy podwyższano VAT, wiek emerytalny czy zabierano pieniądze z OFE, kiedy służby wchodziły do redakcji "Wprost" - przestrzegał przed Rafałem Trzaskowskim Duda.

Kolejny raz - w tym samym dniu - mówił o "warszawce", "elitach", "celebrytach", kreując się na kandydata "antyestablishmentu" (choć jednocześnie przyznając, że pochodzi z "krakowskiej inteligencji"). Nihil novi w porównaniu z tym, co prezydent powtarza na swoich spotkaniach z wyborcami od kilku dni.

Wywiady udzielane przez kandydatów mediom nie są niczym złym - ba, są oczywiście potrzebne - ale jednocześnie potwierdzają, że debaty przed tak kluczowymi wyborami, jak prezydenckie, są niezbędne. I że żaden, nawet najlepszy wywiad, ich nie zastąpi.

Przede wszystkim prawo do debat i konfrontacji poglądów osób pretendujących do najwyższego urzędu w państwie mają wyborcy, nie te czy inne redakcje. Każdy kandydat na prezydenta musi mieć tego świadomość.

Zobacz także
Komentarze (0)