Wstrząsające nagranie. 17 strzałów do chorego na schizofrenię
Trzech policjantów przez kilka minut próbuje obezwładnić chorego na schizofrenię mężczyznę. Oddają w jego kierunku 17 strzałów. Rannego mężczyznę, po wielu minutach, obezwładnia dopiero kolejny patrol. Ujawniono nagranie tej policyjnej interwencji.
O policyjnej interwencji, którą podjęło 3 czerwca 2022 roku, w Boże Ciało, czterech policjantów w Poznaniu, informuje "Gazeta Wyborcza". Jej dziennikarze dotarli do nagrań z trzech kamer monitoringu, które zarejestrowały przebieg zdarzenia. Film można obejrzeć w serwisie wyborcza.pl.
Mieszkańcy jednej z dzielnic Poznania - Antoninka, zawiadamiają policję o zakrwawionym mężczyźnie. Dyżurny wysyła w tej rejon nieoznakowaną srebrną furgonetkę. Są w niej czterej policjanci ze służbowymi psami.
Z zapisu radiowej korespondencji wynika, że policjanci dostają informację, że zakrwawionym mężczyzną może być 36-letni Łukasz. Mężczyzna jest chory na schizofrenię. Matka zgłosiła jego zaginięcie, obawiała się, że syn może próbować popełnić samobójstwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwumetrowy karabin snajperski w akcji. Idealna broń do polowania na Rosjan
Policjanci dostrzegają mężczyznę kucającego przy drewnianym słupie energetycznym, w pobliżu warsztatu samochodowego. Wysiadają z furgonetki, zabezpieczają teren.
Makabryczna zabawa w berka
Jeden z nich wyciąga broń z kabury. Według relacji policjantów Łukasz krzyczał, że ma nóż, i jednego z nich zabierze do Boga - relacjonuje "GW". Dlatego sięgnęli po broń, choć noża nie widzieli.
Po kilku minutach Łukasz rusza w kierunku jednego z policjantów. Biegnie w jego stronę. Widać, że w rękach nie ma noża. Mimo to policjant strzela. Trzy pociski trafiają w 36-latka. Wycofujący się policjant uderza w zaparkowany samochód. Wpada na niego ranny mężczyzna, przewraca się.
Pozostali policjanci przyglądają się tej scenie z bronią w ręku. Nie próbują obezwładnić bezbronnego, rannego 36-latka.
Łukasz wstaje i biegnie w kierunku słupa, przy którym wcześniej kucał. Policjanci ruszają za nim. Gdy 36-latek odwraca się i biegnie w ich kierunku, biegną razem z nim. Scena przypomina makabryczną zabawę w berka. Makabryczną, bo policjanci oddają kolejne strzały w kierunku bezbronnego mężczyzny.
17 strzałów, pięć celnych
Łącznie w kierunku Łukasz funkcjonariusze oddali 17 strzałów. Pięć z nich było celnych. Mimo to mężczyzna nadal uciekał, schował się między zaparkowanymi samochodami.
Obezwładnił go przy pomocy paralizatora dopiero kolejny patrol. Dlaczego nie zrobili tego policjanci, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu interwencji? Bo jak wynika z informacji "GW", nie mieli paralizatora. Mieli jednak kajdanki, pałki, ręczne miotacze gazu i psy. Sprzęt i zwierzęta zostawili jednak w aucie.
36-letni Łukasz trafił do szpitala. Lekarze uratowali mu życie. Stwierdzili także, że podczas interwencji policji był niepoczytalny. Nie miał noża. Po tym jak się okaleczył, porzucił go.
"Prokuratura zarzuca policjantom przekroczenie uprawnień oraz spowodowanie obrażeń ciała. Nie przyznają się do winy, korzystają z prawa do milczenia. Nadal pracują w policji, przełożeni ich nie zawiesili. Proces zacznie się pod koniec marca" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"