Wstrząsająca relacja z Odessy. "Ludzie siedzieli we krwi"
W sobotę rosyjska rakieta trafiła w blok mieszkalny w Odessie. W ataku zginęła matka wraz z trzymiesięczną córką i jej babcią. Mieszkańcy budynku opowiedzieli o pierwszych chwilach po ostrzale. "Wszystko było w dymie (…). Schody były zakrwawione, ludzie siedzieli we krwi" - relacjonują.
W ostrzale 15-piętrowego budynku ucierpiał m.in. kilkuletni chłopiec. - Ma zszywaną rękę i wyjmowane szkło. Wybiegł w samej bieliźnie. Nie wiem, jak mu się to udało - opowiada jego matka.
Inni ranni mieli mniej szczęścia. Ich obrażenia były na tyle poważne, że z budynku trzeba ich było wynosić na noszach. Cudem z życiem uszli sąsiedzi trzypokoleniowej rodziny, która zginęła w sobotnim ataku. Opowiadają, że budynek na wysokości ich mieszkań został poważnie uszkodzony.
- Nie mogłem otworzyć drzwi, bo tam wszystko było zawalone, leżał gruz. Sąsiad krzyczy: ratujcie mnie, spadłem z trzeciego piętra na drugie. Widocznie strop upadł i on znalazł się na drugim piętrze - relacjonuje.
Zobacz też: ekspert o Rosjanach: możemy się spodziewać wszystkiego najgorszego
Atak na Odessę. "Potwory, spłoniecie w piekle!"
W sumie w wyniku ostatniego ataku na Odessę w mieście zginęło osiem osób, a co najmniej 18 zostało rannych.
Do tragedii odniósł się mer Odessy Giennadij Truchanow. - Rosjanie nazywają to atakowaniem obiektów wojskowych. To, co znajduje się za moimi plecami (zniszczony blok mieszkalny - red.) to nie jest obiekt wojskowy. (...) Zginęła m.in. trzymiesięczna dziewczynka, która nie zdążyła zobaczyć, czym jest życie. Potwory, spłoniecie w piekle! - powiedział mer Odessy w nagraniu opublikowanym na kanale Suspilne Odessa na Telegramie.
Przeczytaj też:
Źródło: PAP