Wstrząsająca relacja z Chersonia. "Ruscy przypalali ręce, nogi i genitalia"
Wychodzą na jaw kolejne świadectwa niebywałego okrucieństwa Rosjan w Ukrainie. Cywile byli torturowani nawet za zawartość własnych telefonów. 18-letnia Katia opowiada, jak w aparacie jej znajomego okupanci znaleźli zdjęcia kolumny wojskowej. - Byli pewni, że nakierowuje wojska ukraińskie do uderzenia w armię rosyjską. Połamali mu żebra na cmentarzu. Przypalali mu ręce, nogi i genitalia - mówi.
15.04.2022 | aktual.: 15.04.2022 16:45
18-latka uciekła z okupowanego Chersonia na południu Ukrainy. Przed kilkoma dniami udało jej się dotrzeć do Gdyni, gdzie dołączyła do siostry. Tam rozmawiał z nią dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej.
Katia opowiada, że wyjazd z zajętego przez Rosjan Chersonia wiązał się z dużym ryzykiem. Każdy, kto chciał wyjechać poza miasto, musiał przejść przez kilka punktów kontrolnych.
- Z mojej dzielnicy zebrało się 10 samochodów i pojechaliśmy na pierwszy ruski block-point. Łącznie takich kontroli ze strony Rosjan było osiem. Jak mi się wydaje, w konwoju chcących wyjechać z miasta było ok. 1000 samochodów. To był jeden wielki korek aut z całego miasta - opowiada.
Zobacz też: perfidna gra Putina. To dlatego "walczy" o rosyjskich jeńców
Wojna w Ukrainie. Wstrząsająca relacja Katii: Ruscy przypalali mu ręce, nogi i genitalia. Połamali żebra
Już po wyjechaniu na trasę w stronę Mikołajowa, nad drogą wciąż było słychać latające rakiety, a dookoła wybuchy. Widać było też wstrząsający krajobraz po przejściu wojsk rosyjskich: okradzione sklepy, spalone centra handlowe i stacje benzynowe.
Katia tłumaczy, że decyzja o wyjeździe została podjęta po ponad miesiącu rosyjskiej okupacji, która bardzo dała się we znaki mieszkańcom miasta. Okupanci zrobili wiele, by na wszelkie możliwe sposoby uprzykrzyć życie miejscowym.
- Rosjanie wielu osobom i firmom w mieście zabierali samochody, autobusy i rysowali na nich "zetki" (…). Znajomy ojca mojego chłopaka ma magazyn z częściami elektrycznymi. Rosjanie rozkradli wszystko. Rozsiedli się w środku i pili najdroższe alkohole - whisky, koniaki, które wcześniej ukradli ze sklepów - opowiada.
Z uwagi na to, że dowódcy rosyjskich żołnierzy, przed ich wejściem do Ukrainy, skonfiskowali im telefony komórkowe, często okradane były sklepy operatorów telekomunikacyjnych. Aparaty były też zabierane zwykłym Ukraińcom.
- Gdy koledze przeglądali telefon, bo każdemu od razu sprawdzają, to powiedzieli, że jak jeszcze raz zobaczą jego wpis na Instagramie, że "Ruscy są ch…", to rozstrzelają na miejscu. O nic nie będą pytać. U znajomej w Chersoniu zobaczyli flagę ukraińską. Powiedzieli, że ma usunąć, żeby więcej jej nie widzieli - mówi Katia.
Zdarzały się jednak również przypadki, że kontrola zawartości telefonu kończyła się znacznie gorzej. Dziewczyna opowiada jak jej znajomy był torturowany z powodu zdjęć, jakie posiadał.
- Marcel zrobił z dachu zdjęcie kolumny rosyjskiego wojska. Miał pecha, bo nie usunął fotografii. Ruscy byli pewni, że nakierowuje wojska ukraińskie do uderzenia w kolumny rosyjskie. Ruscy żołnierze wywieźli go na największy cmentarz w Chersoniu. Tam przypalali mu ręce, nogi i genitalia. Połamali żebra. Mówili, że za zdradę Rosyjskiej Federacji jest śmierć na miejscu - opowiada.
Ostatecznie Marcel uszedł z życiem. Okradziony i ciężko pobity pokonał piechotą pięć km, by wrócić do miasta.
Przeczytaj też:
Źródło: PAP