Wsparcie dla uczniów. Tylko na papierze?
Według pomysłu MEN, szkoła ma pomóc każdemu dziecku rozwinąć zdolności albo pokonać kłopoty z nauką. Eksperci zastanawiają się czy to się uda - informuje "Rzeczpospolita".
25.08.2011 | aktual.: 25.08.2011 12:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Chcemy, by szkoły dostrzegały, że każde dziecko ma potencjał, jest w jakimś kierunku bardziej uzdolnione i trzeba myśleć, jak pomóc te uzdolnienia rozwijać, np. na zajęciach dodatkowych w szkole lub poza nią. Trzeba też szczególnie wesprzeć dzieci, które mają trudności w nauce - podkreśla minister edukacji Katarzyna Hall.
Dlatego MEN chce, by nauczyciele wszystkich przedmiotów dostosowywali to, co robią na lekcjach i zajęciach dodatkowych, do indywidualnych potrzeb każdego z uczniów. Odpowiednie rozporządzenie od 1 września będzie obowiązywać w gimnazjach i przedszkolach, a w przyszłym roku szkolnym obejmie podstawówki i szkoły ponadgimnazjalne.
Eksperci sceptycznie oceniają pomysły MEN. - Nasz monitoring pokazał, że pomoc dziecku powinna odbywać się w jego klasie w trakcie obowiązkowych zajęć edukacyjnych - mówi pedagog Elżbieta Czyż z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jak dodaje, dodatkowe zajęcia nie rozwiązują problemu. - Dla zmęczonego obowiązkowymi zajęciami dziecka jest to dodatkowa lekcja - raczej kara niż nagroda - i trudno liczyć na jego motywację, a zatem większe efekty. Dla nauczyciela to "przymusowa praca społeczna" - podkreśla.
Kłopotem jest też zbyt mała liczba specjalistów - pedagogów, psychologów, logopedów. Specjaliści zgłaszali MEN potrzebę dodatkowych etatów. - Nauczyciele nie są dostatecznie przygotowani, by diagnozować potrzeby uczniów. Obawiam się, że dzieci mogą zapłacić za brak specjalistów, bo jakieś trudności mogą zostać źle rozpoznane albo przemilczane, by nie rozpoczynać wszystkich narzuconych na nauczycieli nowych procedur - mówi pedagog specjalny Beata Jachimczak, która pracowała w zespole ekspertów MEN ds. specjalnych potrzeb edukacyjnych.
Jak mówi Zbigniew Matuszak, wicedyrektor Gimnazjum nr 34 we Wrocławiu, problemem wielu placówek będzie odpowiedź na wszystkie potrzeby uczniów zdolnych. - Nie każdej szkole uda się zorganizować zajęcia z lekcji skrzypiec czy malarskie - wylicza.
Minister Hall odpowiada: - Szkoła ma rozwijać pasje dzieci zależnie od swoich możliwości. Nie chodzi o spełnianie każdej zachcianki.