Wskazał policji złodzieja i... dostał wyrok
Na dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata, skazał sąd mężczyznę, który naprowadził policję na ślad złodzieja rowerów. Złodziej odsiaduje wyrok za kradzież, mechanik od rowerów został skazany za paserstwo.
W sierpniu 2008 roku Leszek W. ukradł sprzed lokalu gastronomicznego w Pleszewie rower i postanowił go sprzedać za kilkadziesiąt złotych w pobliskim warsztacie. – To był bardzo drogi rower i już na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że musi pochodzić z kradzieży, dlatego powiedziałem mu, by przyszedł później, bo nie mam przy sobie pieniędzy – mówi Bolesław Magnuszewski. – Umówiłem się z nim na 15.30 i powiadomiłem o wszystkim policję. Policjanci zastawili zasadzkę i jak złodziej wszedł z rowerem na podwórko, zatrzasnęli mu na rękach kajdanki i odjechali z nim na komisariat.
W trakcie dochodzenia wyszło na jaw, że Leszek W. w lipcu tego samego roku sprzedał rzemieślnikowi inny rower.
– To był gruchot, za którego nie dałbym nawet 20 złotych, ale po charakterystycznym bagażniku rozpoznałem, że należał do jednego z moich klientów, więc go kupiłem, tylko po to, by go później oddać właścicielowi. Tak też zrobiłem – zapewnia Bolesław Magnuszewski.
Sąd Rejonowy w Pleszewie nie dał jednak wiary zeznaniom rzemieślnika i skazał go na dwa miesiące więzienia, zawieszając warunkowo karę pozbawienia wolności na okres dwóch lat.
Ponadto nałożył na oskarżonego karę grzywny oraz zwrot kosztów sądowych. W uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Urbaniak powiedział, że „w uznaniu sądu zeznania Leszka W. oraz zebrany materiał dowodowy wskazują na nieumyślne przestępstwo, a oskarżony dokonując zakupu miał świadomość, że rower pochodzi z kradzieży”.
Zdaniem sądu na zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary miał bez wątpienia wpływ wiek oskarżonego oraz nienaganna opinia. Sąd nie przychylił się do wniosku prokuratora, który wnosił o zamknięcie warsztatu z racji popełnienia przez emeryta przestępstwa, które nosi znamiona paserstwa.