Wybory prezydenckie 2020. Sąd wydał wyrok ws. głosowania kopertowego. RPO: "Nie wyobrażaliśmy sobie innego orzeczenia"
Wybory prezydenckie 2020. - Składając skargę nie wyobrażaliśmy sobie, aby sąd mógł orzec inaczej. Premier nie miał prawa zlecić Poczcie Polskiej organizacji wyborów - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Mirosław Wróblewski dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego z biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wojewódzki Sąd Administracyjny sprawdził decyzję premiera Mateusza Morawieckiego, który zlecił Poczcie Polskiej zorganizowane wyborów prezydenckich, które się nie odbyły. WSA orzekł w środę, że decyzja szefa rządu była nieważna oraz, że była "rażącym naruszeniem prawa".
Skład orzekający przypomniał, że premier nie ma żadnych kompetencji dotyczących przygotowania jakichkolwiek wyborów powszechnych (takie uprawnienia ma Państwowa Komisja Wyborcza). Decyzję premiera WSA sprawdził na wniosek RPO Adama Bodnara.
- Składając skargę nie wyobrażaliśmy sobie, że sąd mógłby orzec inaczej - mówi nam Mirosław Wróblewski dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wybory prezydenckie 2020, które się nie odbyły. "Premier nie miał prawa zlecić Poczcie Polskiej organizacji wyborów"
- Decyzja premiera, który zlecił przeprowadzenie wyborów Poczcie Polskiej, była nielegalna, bo została podjęta bez wystarczającej podstawy prawnej. Naruszyła prawo administracyjne i samą ustawę związaną z pandemią koronawirusa - tłumaczy Wróblewski. - Parlament sam się "zaplątał", bo wyłączył możliwość ustalania karty wyborczej przez PKW, a w dniu wydawania decyzji PKW i biuro krajowe były odpowiedzialne za przeprowadzenie wyborów - dodaje.
Przypomnijmy: Państwowa Komisja Wyborcza pracowała tak, jakby wyborów korespondencyjnych nie było i realizowała terminy z kalendarza wyborczego. Bo - zgodnie z kodeksem wyborczym - odpowiadała za wzór i wydruk kart wyborczych.
Członkowie komisji mieli wątpliwości co do sposobu organizacji wyborów. Ale także do tego czy wybory organizowane przez PiS będą zgodne z prawem. Jeden z nich mówił nam wtedy, że niepokoi się szerokim zakresem uprawnień, jakie rozporządzenia dają ministrowi aktywów państwowych, Jackowi Sasinowi. Pisaliśmy o tym tutaj.
- Ustawą wyłączone zostały niektóre kompetencje PKW i KBW, ale nadal miały one ogólną kompetencję do przeprowadzenia wyborów. Tej kompetencji nie posiadała Poczta Polska, której przeprowadzenie wyborów zlecił premier - tłumaczy Wróblewski. - Szef rządu nie miał prawa zlecić Poczcie Polskiej przeprowadzenia wyborów - dodaje.
Wróblewski wyjaśnia, że Mateusz Morawiecki naruszył art. 157 i 187 Kodeksu Wyborczego. - Ustawa o przeprowadzeniu wyborów przez Pocztę Polską była przygotowywana, ale nie została podpisana przez Senat ani prezydenta, dlatego premier podjął decyzję bez podstawy prawnej i dopuścił się ciężkiego naruszenia przepisów prawa - wyjaśnia Wróblewski. - Sąd nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości - dodaje.
Wybory kopertowe, których nie było. "Wybór prezydenta zostałby uznany za nieważny"
Jak zauważa Wróblewski, gdyby termin wyborów prezydenckich nie został przesunięty, Sąd Najwyższy uznałby prawdopodobnie wybory za ważne, ale WSA uznałby decyzję o ich przeprowadzeniu za nieważną. - Mielibyśmy do czynienia z chaosem prawnym, a wybór prezydenta, ktokolwiek by nim nie został, mógłby zostać uznany za nieważny - mówi Wróblewski.
Przypominamy: Premier Mateusz Morawiecki 16 kwietnia zlecił Poczcie Polskiej przygotowanie powszechnych wyborów korespondencyjnych. Na tej podstawie Poczta Polska wystąpiła do władz samorządowych o przekazanie jej spisów wyborców (część z nich odmówiła).
Z ramienia rządu "operacją wyborczą" zarządzał Jacek Sasin. Wicepremier przez kilka tygodni przed 10 maja zapewniał, że do wyborów dojdzie, a "innego scenariusza sobie nie wyobraża". Dodatkowo zarządzono druk kart wyborczych (szacunkowa wartość ok. 70 mln złotych), które następnie trafiły do zmielenia.
Wyrok WSA nie jest prawomocny.