Świat"Wrzucili materiały ws. Smoleńska do sieci. Czego się bali?"

"Wrzucili materiały ws. Smoleńska do sieci. Czego się bali?"

05.09.2011 17:00, aktualizacja: 14.09.2011 10:37

- Po wstępnym oglądzie, nie doszukałem się żadnej sensacji w dokumentach nt. katastrofy smoleńskiej, opublikowanych na stronach internetowych MSWiA. Praktycznie nie różnią się one od lipcowego raportu komisji Millera– komentuje w rozmowie z Wirtualną Polska płk Edmund Klich, były akredytowany przy MAK, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Nowymi elementami – jak mówi płk Klich – są dla niego fragmenty rozmów pilotów tupolewa. Dodaje jednak, że tak ważne dokumenty powinny być przedstawione podczas konferencji prasowej: - To trochę wygląda mi na jakąś ucieczkę od tematu. Wrzucili coś do internetu, a teraz niech każdy sam sobie interpretuje.

Po południu resort spraw wewnętrznych i administracji zamieścił na swojej stronie internetowej protokół wraz z załącznikami, na podstawie którego powstał raport komisji Jerzego Millera, badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Co zawierają dokumenty? W zapisach rozmów polskiej załogi tupolewa, a także rosyjskich kontrolerów lotu w Smoleńsku pojawiły się nowe, nie odszyfrowane wcześniej wypowiedzi. Nie udostępniono jednak treści załącznika numer 7, zawierającego m.in. opis obrażeń ofiar.

Płk Edmund Klich przyznaje, że zaskoczył go nowo odszyfrowany fragment rozmów w kabinie, z którego wynika, że piloci dyskutowali o planowanej w Katyniu wizycie: – Z dzisiejszych dokumentów dowiadujemy się m.in., że drugi pilot pyta, o której rozpoczynają się uroczystości, a kapitan odpowiada: „nie wiem, ale jak tu nie usiądziemy, to oni nie będą mieć czasu”. To oznacza, że piloci mieli świadomość, że jeśli wylądują na lotnisku w Smoleńsku, wizyta prezydenckiej delegacji nie odbędzie się zgodnie z planem".

- Dziwne jest to, że mimo tego, co zostało odczytane, w protokole pojawia się komentarz, że komisja „nie dopatrzyła się żadnej obawy załogi, w tym dowódcy statku powietrznego, o negatywne konsekwencje podjęcia decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe, pomimo że skutkowało to niewykonaniem tak ważnego, z punktu widzenia załogi, zadania” – mówi płk Klich.

Pytany o to, czy jego zdaniem, członkowie załogi byli pod presją, mówi: - Uważam, że pewna presja była, ale temat, siłą rzeczy, został w raporcie potraktowany delikatnie, aby nikogo nie zadrażniać.

Wśród nowo odczytanych fragmentów jest też wypowiedź drugiego pilota, który mówi: „Nasze meteo, martwiło się bardziej o Jaka niż o nas, bo mówili, że ma być lepiej. Im później tym, lepiej”. Te słowa – zdaniem Edmunda Klicha – świadczą o tym, że załoga musiała wiedzieć o złej pogodzie. Wskazuje na to, również inne zdanie wypowiedziane w kabinie już o 6.11, krótko po starcie: „Coś tam widać, może nie będzie tragedii”, jeszcze zanim załoga dostała informacje od Białorusi – mówi Edmund Klich.

Zdaniem pułkownika, zarówno w raporcie, jak i w opublikowanych dokumentach są „pewne luki”, ale nie ma rozbieżności, bo przecież „pisała je ta sama komisja”. Jakie to luki? – Spodziewałem się, że po wielu miesiącach pracy, polscy eksperci odczytają więcej z rozmów w kabinie, bo zapowiadano, że tak będzie. Niestety, nie odczytali wiele więcej, niż Rosjanie.

Jak dodaje, w jego prywatnej ocenie, o której pisze w swojej najnowszej książce „Bezpieczeństwo lotów”, ma nieco inne spostrzeżenia na temat katastrofy, niż komisja Millera i MAK. – Ja wyodrębniłem 7 przyczyn systemowych, komisje zrzuciły większość na załogę – mówi Klich.

W opinii Klicha niezrozumiałe jest to, że choć dokumenty trafiły na stronę internetową, nie zaplanowano żadnej konferencji prasowej w tej sprawie. – To trochę wygląda mi na jakąś ucieczkę od tematu. Wrzucili coś do internetu, a teraz niech każdy sam sobie interpretuje, jak uważa. Można było zrobić inaczej - opublikować materiał, a za dwa dni, jak każdy się zapozna z materiałem, zwołać konferencję. Widać, że chciano tego uniknąć.

Pytany o to, jaki będzie wydźwięk dzisiejszej publikacji, mówi: „Polskie uwagi do raportu MAK były ostrzejsze niż te zawarte w raporcie końcowym komisji Jerzego Millera i dzisiejszych dokumentach. Widać, że nastąpiła "dyplomatyczna" przemiana".

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (240)
Zobacz także