Rozmówki polsko-czeskie. "Inwazja na Czechy" to było nieporozumienie. Winien koronawirus
MON wyjaśnia incydent na granicy z Czechami. Polscy żołnierze się pomylili, ale Czesi nie zrozumieli ich. Intencje polskich żołnierzy były jednak słuszne, bo chodziło o ochronę granic.
Drobny incydent graniczny jako pierwszy opisał czeski portal Denik. Wczoraj pisaliśmy też o nim na WP Wrocław. Kłopot polegał na tym, że w przygranicznej miejscowości o podwójnej nazwie Pielgrzymów-Pelhrimov nad potokiem Troja polski posterunek graniczny nieco przesunął się terytorialnie. Polscy wojskowi przeszli przez mostek i zaczęli pilnować kapliczki, która znajdowała się już w Czechach.
Języki podobne, ale czasem trudno się dogadać
Może to jeszcze nie byłoby problemem, gdyby nie relacje świadków, obywateli Czech, którzy poskarżyli się, że nie wolno im było fotografować kapliczki. Najbardziej zasmuciło to inżyniera budowlanego, który przyjechał 28 maja do Pelhromova specjalnie w celu wykonywania obowiązków służbowych - miał udokumentować na zdjęciach stan tynku przed remontem kapliczki.
Wstrząsająca była także relacja zawodowego fotografa, który turystycznie spacerował po tym terenie. Powiedział czeskiemu portalowi, że nigdy nie bał się fotografować, a pracował w wielu miejscach wojennych konfliktów, między innymi na Majdanie. Tym razem musiał odczuć respekt przed ostrą bronią, w którą wyposażeni byli polscy żołnierze i schować aparat fotograficzny.
Mały incydent, dużo szumu
O sprawie Wirtualna Polska doniosła w środę. To było już po kontakcie na wysokim szczeblu. Interwencja czeskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Spraw Zagranicznych okazała się skuteczna. Portal czeski wyjaśniał, że polscy żołnierze już przestali ”okupować” czeską kapliczkę.
Dlaczego do tego doszło? Czekaliśmy na wyjaśnienia MON - które przyszły już po publikacji naszego artykułu.
"W odpowiedzi na doniesienia medialne, mówiące o tym, że Wojsko Polskie naruszyło granicę z Czechami i zajęło swoim posterunkiem rejon zabytkowej kapliczki, informujemy, że żołnierze Wojska Polskiego realizują na granicach wsparcie Straży Granicznej. Lokalizacja posterunku była wynikiem nieporozumienia, a nie działaniem celowym i została niezwłocznie skorygowana" - odpowiedział nam wydział prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych im. gen. B. Kwiatkowskiego.
Przedstawiciel biura tłumaczy też, że czeski portal nieco mijał się z prawdą. "Nie jest natomiast prawdą, jakoby polscy żołnierze zabronili robienia zdjęć kapliczki, poprosili natomiast o nie fotografowanie samego posterunku" - precyzuje przedstawiciel MON.
Koronawirus największym wrogiem. To przez niego
To wszystko przez koronawirusa. Od wejścia Polski i Czech do strefy Schengen nikt w tym miejscu już nie strzegł granicy. W miejscowościach przygranicznych ludzie od dawna przemieszczają się płynnie, pracują, spacerują, robią zakupy ”po drugiej stronie”. Od dawna nie ma żadnej granicznych zasieków, słupków czy ogrodzeń, zatem dawno zapomniano gdzie jest Polska, a gdzie Czechy. Epidemia i konieczność wyznaczenia jaskrawej linii doprowadziła do nieporozumień.
"Wojsko Polskie dokłada wszelkich starań, aby zapewnić bezpieczeństwo granic i obywateli polskich w trudnej walce z przeciwnikiem, jakim jest koronawirus. Codziennie kilka tysięcy żołnierzy realizuje zadania, mające na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa" - zapewnia nas Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.