Legnica. Uderzył żonę pięścią w głowę. Kobieta zmarła
40-letni Henryk W. trafił do aresztu, po tym jak uderzył swoją żonę pięścią w głowę. Zdarzenie miało tragiczny finał - jego małżonka upadła na ziemię i straciła przytomność, a po dwóch dniach zmarła w szpitalu. Teraz oprawcy grożą poważne konsekwencje.
Henryk W. najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie. Mężczyzna uderzył swoją żonę pięścią w głowę. Kobieta upadła na ziemię i straciła przytomność. Trafiła do szpitala. Niestety, po dwóch dniach zmarła - informuje portal lca.pl.
Legnica. Uderzył żonę pięścią w głowę. Kobieta zmarła
- Prokurator 3 kwietnia przedstawił 40-letniemu mężczyźnie zarzut spowodowania w warunkach wielokrotnej recydywy ciężkiego uszczerbku na zdrowiu kobiety i skierował wniosek o jego tymczasowe aresztowanie. We wtorek 6 kwietnia sąd tymczasowo aresztował podejrzanego na okres 3 miesięcy - informuje w rozmowie z lokalnym portalem Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Gdy prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla mężczyzny, kobieta przebywała jeszcze w szpitalu. Niestety, małżonka Henryka W. zmarła w Lany Poniedziałek. To doprowadziło do zmiany stanu faktycznego - 40-latek odpowie za doprowadzenie do śmierci kobiety.
- Po przeprowadzeniu sekcji zwłok zgodnie z jej ustaleniami prokurator będzie podejmował decyzje co do zmiany zarzutów - wyjaśnia Lidia Tkaczyszyn w wypowiedzi dla lca.pl.
Para była małżeństwem od kilku lat. Henryk W. niejednokrotnie podnosił rękę na swoją żonę. Pod koniec 2020 roku 40-latek wyszedł z zakładu karnego, gdzie odbywał wyrok za ciężkie uszkodzenie ciała. Jego żona nie wytrzymała powrotu i w marcu wyprowadziła się od męża.
Do śmiertelnego pobicia doszło 3 kwietnia bieżącego roku. - W dniu zdarzenia przyszła do niego do mieszkania. Na klatce schodowej mężczyzna zadał jej cios pięścią w głowę. Kobieta przewróciła się i straciła przytomność. Obecny przy zdarzeniu świadek wezwał karetkę pogotowia, kobieta z ciężkimi obrażeniami głowy trafiła do szpitala. Po dwóch dniach zmarła - mówi Lidia Tkaczyszyn.
źródło: lca.pl
