Całkowity lockdown w Polsce. Rząd zamyka sklepy, ale nie kościoły. "Nie ma mowy o dyskryminacji"
Całkowity lockdown w Polsce wchodzi w życie w sobotę, 27 marca. Oprócz galerii handlowych, zamknięte będą też duże sklepy budowlane czy meblowe, salony urody i salony fryzjerskie. Czynne pozostaną za to kościoły. - Nie ma mowy o dyskryminacji jakichkolwiek obiektów - odpowiada minister Adam Niedzielski.
Całkowity lockdown w Polsce stał się faktem. Nowe obostrzenia wejdą w życie 27 marca (sobota) i potrwają co najmniej do 9 kwietnia. Do już obowiązujących restrykcji, takich jak zamknięcie galerii handlowych, nauka zdalna w klasach I-III czy zawieszenie działalności instytucji kultury, dochodzą kolejne.
Całkowity lockdown w Polsce oznacza m.in. zamknięcie salonów urody, salonów fryzjerskich czy zakładów kosmetycznych. Rząd postanowił też zamknąć żłobki i przedszkola, a także duże sklepy budowlane i meblowe. Czynne pozostaną za to kościoły. Jak to wytłumaczyć?
Całkowity lockdown w Polsce. Rząd zamyka sklepy, ale nie kościoły. "Nie ma mowy o dyskryminacji"
Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował podczas czwartkowej konferencji, że całkowity lockdown oznaczać będzie jedynie zaostrzenie limitów wiernych w polskich świątyniach. Nie zostaną one jednak zamknięte, tak jak to było chociażby rok temu. Przypomnijmy, że przy okazji pierwszej fali koronawirusa, w jej szczytowym momencie, do kościołów mogło wejść maksymalnie 5 osób.
Całkowity lockdown w Polsce oznaczać będzie, że do kościoła wejść będzie mogła 1 osoba na 20 metrów kwadratowych świątyni. To identyczny limit, jaki od najbliższej soboty obowiązywać będzie w sklepach spożywczych. Dlatego, zdaniem Niedzielskiego, nie można mówić o faworyzowaniu Kościoła.
- Chcę zwrócić uwagę, że mamy tu zaostrzenie pewnych standardów i mamy tu zaostrzenie analogiczne do tych, które pojawią się wielkich sklepach, więc nie ma mowy o dyskryminacji jakichkolwiek obiektów - powiedział minister zdrowia.
Temat zamknięcia kościołów ze względu na ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa niósł się w mediach od kilku dni. Politycy Zjednoczonej Prawicy sugerowali jednak, że rząd nie zdecyduje się na takie rozwiązanie. Głos w sprawie zabrał w środę również Episkopat, który zaapelował do księży proboszczów, aby zwrócili większą uwagę na przestrzeganie limitów w kościołach. Jak bowiem wiadomo, dotąd w wielu parafiach nie liczono wiernych, a w mszach brała nieregulaminowa liczba osób.
"Kierując się troską o życie i zdrowie wiernych, uczestniczących w życiu Kościoła, apelujemy do wszystkich księży proboszczów o bardzo poważne podejście do obowiązujących zasad dotyczących liczby wiernych, którzy w jednym czasie mogą uczestniczyć w nabożeństwach" - napisali sygnatariusze oświadczenia udostępnionego na stronach Konferencji Episkopatu Polski.