Wraki aut w rzece Elbląg. "W środku nie było szczątków ludzkich"
7 sierpnia w okolicy Starego Miasta w Elblągu odbyło się wydobycie dwóch wraków samochodów, które mogły stanowić zagrożenie w żegludze. Jeden z nich spoczywał tam od kilkunastu lat, drugi od co najmniej dwudziestu. Ich właściciele mogą dostać wysokie kary. Szuka ich zresztą policja.
Chodzi o rzekę o nazwie Elbląg, która jest kluczem do tego, by z miasta o tej samej nazwie mogły wypływać jachty, łodzie oraz barki na Zalew Wiślany. I dalej – przez przekop przez mierzeję – wychodzić na Bałtyk. Rzeka musi zostać pogłębiona, by móc na pełną skalę korzystać z przekopu. I wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku będzie to już możliwe.
Co prawda nikt nie spodziewał się, że wszystko odbędzie się bez przeszkód, ale taki problem zaskoczył niemal wszystkich. Kilka miesięcy temu, na wysokości Bulwaru Zygmunta Augusta, nurkowie natrafili w rzece bowiem na wraki dwóch pojazdów. Dziś już wiemy, co to za auta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawą zajęli się policjanci pod nadzorem prokuratora, ponieważ w grę wchodzi zarzut porzucenia odpadów niebezpiecznych (górna granica kary to aż 8 lat więzienia), ale wydobycie samochodów spoczęło na barkach portu, który musiał zorganizować akcję. Przeprowadzono ją 7 sierpnia 2024 roku i odbyła się ona przy udziale nurków oraz strażaków OSP.
- Każda przeszkoda podwodna zagraża w żegludze, chociaż te pojazdy znajdowały się blisko linii brzegowej, jakieś 10 metrów od niej, a nie w torze wodnym. Poza tym na pewno przy poszerzeniu czy pogłębianiu rzeki stanowiłyby problem – mówi Wirtualnej Polsce Arkadiusz Zgliński, dyrektor Portu w Elblągu.
- Samochody były mniej więcej w odległości 100 metrów od siebie. To fiat 126p, w bardzo złym stanie, który leżał tam od co najmniej 20 lat, a także fiat seicento, który został zgłoszony jako zaginiony w 2009 r. Dobrą informacją jest to, że w środku nie było szczątków ludzkich.
Wraki zostały odpowiednio zabezpieczone przed wyciekami i stanęły na parkingu w porcie. Śledczy będą starali się ustalić, jak znalazły się w wodzie i kto za tym stoi.
- Ten problem został rozwiązany, ale tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co jest w każdej rzece. Mogą nas czekać jeszcze niespodzianki – komentuje Arkadiusz Zgliński.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski