Wrak samolotu Armavia leży 680 metrów pod wodą
Szczątki samolotu linii lotniczych
Armavia, który w środę w nocy runął do morza niedaleko Soczi ze
103 pasażerami na pokładzie, znajdują się na głębokości 680 metrów
- poinformował rosyjski minister transportu Igor Lewitin.
04.05.2006 | aktual.: 04.05.2006 19:50
Lewitin powiedział też, że na południu Rosji nie ma odpowiedniego sprzętu, który byłyby w stanie wydobyć wrak. Federacja Rosyjska zwróci się więc o pomoc do krajów, które mają doświadczenie w pracach na takiej głębokości. Zdaniem Lewitina najważniejsze jest teraz odzyskanie czarnych skrzynek, dzięki którym uda się dokładnie ustalić przyczyny katastrofy.
Jeszcze w środę po południu z morza wyciągnięto ogon maszyny, ale nie znaleziono w nim rejestratorów parametrów lotu. Rosyjskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych posługuje się w poszukiwaniach specjalistycznymi robotami i miniaturowymi łodziami podwodnymi. W akcji biorą też udział płetwonurkowie oraz śmigłowce. Na miejscu pracują francuscy eksperci z konsorcjum Airbus, pomagający w lokalizacji wraku maszyny.
Lecący ze stolicy Armenii Erewanu do znajdującego się pod Soczi lotniska w Adlerze Airbus A-320 runął do Morza Czarnego w nocy z wtorku na środę około godz. 2.25 czasu moskiewskiego (0.25 czasu warszawskiego). Stało się to w warunkach ograniczonej widoczności, przy padającym deszczu. Katastrofy nie przeżył nikt ze 105 pasażerów i ośmiu członków załogi. Większość z nich stanowili Ormianie, na pokładzie było też 26 Rosjan.
Ponadto - według źródła cytowanego przez agencję Interfax - dwie osoby, które znajdowały się na liście pasażerów, na lotnisku w Erewaniu nie zostały wpuszczone na pokład, ponieważ były zbyt pijane. Źródło dodaje, że nie wiadomo, w jaki sposób wśród wyciągniętych z morza zwłok znalazły się ciała osób, których na liście pasażerów nie było.
Wcześniej minister Lewitin poinformował, że najprawdopodobniej przyczyną katastrofy samolotu były złe warunki atmosferyczne. Jego zdaniem taka wersja znajduje potwierdzenie w przesłuchanych przez ekspertów nagraniach rozmów wieży kontrolnej lotniska w Adlerze z pilotami airbusa. Maszyna dwukrotnie podchodziła do lądowania na tym lotnisku.
Michaił Falejew z ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych podkreślił, że decydujące znaczenie ma "w 90% takich wypadków czynnik ludzki". Wyjaśnił, że przyczyną katastrofy mógł być błąd pilota lub kontroli lotu.
Do Soczi przybyły rodziny ofiar katastrofy, które mają pomóc w identyfikacji zwłok. W związku z wypadkiem prezydenci Rosji i Armenii Władimir Putin i Robert Koczarian ogłosili najbliższy piątek dniem żałoby w obu krajach.
Michał Zabłocki