PolskaWraca sprawa Kajetana P. Oskarżony wyjdzie jeszcze kiedyś na wolność?

Wraca sprawa Kajetana P. Oskarżony wyjdzie jeszcze kiedyś na wolność?

Jak dowiedziała się Wirtualna Polska w środę 30 grudnia o 10 odbędzie się kolejna rozprawa ws. głośnej zbrodni, jakiej Kajetan P. dopuścił się w lutym 2016 roku. Nasi rozmówcy są zgodni, że najważniejsza w procesie okaże się opinia biegłych dotycząca poczytalności sprawcy.

Sprawa Kajetana P. wstrząsnęła całą Polską
Sprawa Kajetana P. wstrząsnęła całą Polską
Źródło zdjęć: © Policja

29.12.2020 | aktual.: 03.03.2022 01:09

W środę Kajetan P. po raz kolejny stanie przed sądem. Wyrok w sprawie morderstwa z 2016 roku miał zapaść już w lipcu 2019 roku, ale sprawę odroczono. Czy tym razem rodzina ofiary doczeka się sprawiedliwości?

Morderstwo na Woli. Tą sprawą żyła cała Polska

Do głośnego morderstwa doszło w lutym 2016 roku. Kajetan P. umówił się na lekcję włoskiego w mieszkaniu korepetytorki. Gdy się tam udał, zamordował ją, zwłoki poćwiartował i w torbie przywiózł do własnego mieszkania. Następnie próbował podpalić ciało, po czym uciekł. Prawie udało mu się uniknąć odpowiedzialności. Został złapany przez służby na Malcie, z której próbował przedostać się do ogarniętej chaosem Libii.

Od początku zbrodnia przykuwała zainteresowanie mediów ze względu na jej makabryczny charakter. Kajetan P. nie ukrywał swojego zainteresowania kanibalizmem i najsłynniejszym fikcyjnym kanibalem w historii - Hannibalem Lecterem. - Chciałem ją zjeść. Nie całą, tylko kawałek. Tak jak jemy cielęcinę. Nie przystąpiłem do spożywania, bo wszystko się posypało - miał mówić później w prokuraturze.

Wyrok miał zapaść w lipcu 2019 roku, ale sąd zdecydował "o przeprowadzeniu nowych dowodów". Chodzi o dwie opinie biegłych, które były ze sobą sprzeczne. Jeden zespół orzekł, że Kajetan P. jest schizofrenikiem, drugi, że w chwili popełniania zbrodni działał w "znacznym ograniczeniu poczytalności".

Niepoczytalny Kajetan P. Co to właściwie znaczy?

W obu wypadkach opinie są korzystne dla oskarżonego. Nasi rozmówcy (których przedstawimy niżej) przyznają, że atak, jakiego P. dopuścił się na przewożących go konwojentów, mógł być swoistą "demonstracją" agresji i niepoczytalności.

W rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Dałkowski, obrońca Kajetana P. - znany adwokat, który w przeszłości bronił m.in. oskarżonych w procesie o zabójstwo gen. Papały - ucina wszelkie spekulacje w tej sprawie. Pytany jednak o to, jaki przewiduje wyrok w procesie, mówi, że jest dobrej myśli. - Nastrój przed rozprawą mam dobry, ale nie będę odpowiadał na żadne pytania związane ze sprawą, gdyż proces toczy się z całkowitym wyłączeniem jawności - słyszymy.

Jedną z linii obrony może być niepoczytalność w momencie popełnienia zbrodni. Gdyby sąd przychylił się do tej opinii, mogłoby to skutkować złagodzeniem kary. Zawiłości prawne związane z takimi przypadkami tłumaczy nam dr Mikołaj Małecki, adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego:

- Odpowiedzialności karnej może podlegać tylko osoba, wobec której jest stwierdzona choćby częściowa poczytalność. W przypadku ograniczonej poczytalności sąd stwierdza, że oskarżony jakoś rozumiał swój czyn i mógł mu przeciwdziałać. Ewentualnie może wówczas nadzwyczajnie złagodzić karę. Jeśli jednak sąd – zgodnie z art. 31 par 1. Kodeksu karnego - stwierdza pełną niepoczytalność u oskarżonego, to w ogóle nie ponosi on odpowiedzialności karnej i w ogóle nie zostaje stwierdzone, że popełnił on przestępstwo. Mogą być wówczas zastosowane środki zabezpieczające takie jak umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym czy wdrożenie metod leczenia - tłumaczy.

Przy tym scenariuszu Kajetan P. mógłby zostać odizolowany, leczony i resocjalizowany. Nie zamyka to jednak mordercy drogi do odzyskania wolności. Dr Jerzy Pobocha, psychiatra i prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej mówi, że może sobie w przyszłości wyobrazić Kajetana P. na wolności.

- Oczywiście, znamy takie przypadki. Sprawca mógł być w pełni niepoczytalny niegdyś, kiedy popełniał zbrodnię, ale z punktu widzenia psychiatrii w przyszłości może być poczytalny. Dostanie np. wyrok 20 lat pozbawienia wolności, będzie się dobrze sprawował i wyjdzie po 15 - twierdzi Pobocha.

Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że w sprawie morderstwa, jakiego dopuścił się P., opinia biegłych będzie miała absolutnie kluczowe znaczenie. - Sąd może, ale nie musi przychylić się do opinii biegłych. Zazwyczaj w takich sprawach (o morderstwo - przyp. red.) mają one jednak bardzo ważną rolę, gdyż sąd nie ma narzędzi ani wiedzy naukowej, żeby zbadać oskarżonego. Jeśli opinie biegłych są rozbieżne, sąd może zamówić dodatkowe opinie. Jeśli mimo tego są wątpliwości, powinny one przemawiać na korzyść oskarżonego - mówi Małecki.

Nieco inną opinię na ten temat ma dr Pobocha, który podkreśla, że sądy bardzo rzadko sprzeciwiają się zdaniu biegłych w takich sprawach jak ta. Psychiatra mówi także, że to specyfika naszego systemu sprawiedliwości, bo np. w USA biegli mogliby w ogóle "nie zostać użyci".

- Przed laty ukułem taką paremię: nieważne jest tylko to, co sprawca mówi o czynie, a to, co czyn mówi o sprawcy. Ale w tym wypadku to czyn niezwykły. Dlatego musimy analizować wypowiedzi sprawcy i to, jak zachowuje się po zatrzymaniu. Psychiatria nie jest dermatologią, nie każdy widzi to samo. To sztuka polegająca na analizie i interpretacji czyjejś wypowiedzi. W tym wypadku kluczowe było, czy były one spowodowane urojeniami, czy ideą. Ważne, żeby biegli byli doświadczeni, bo to nie jest prosta sprawa. Podobny problem mieli Norwegowie ze sprawą Breivika. Tam pierwsza opinia stwierdziła schizofrenię, druga mówiła, że jej nie ma - słyszymy od dr. Pobochy.

Rozprawa odbędzie się w środę 30 grudnia w warszawskim Sądzie Okręgowym. Ze względów bezpieczeństwa będzie ona miała miejsce w sali przygotowanej dla szczególnie niebezpiecznych przestępców.

Zobacz także
Komentarze (329)