Wpadki podczas koronacji. Tego nie mogli zaplanować
6 maja król Karol III zostanie koronowany w Opactwie Westminsterskim. Ceremonia pozostaje praktycznie niezmieniona od ponad 1000 lat. Nic nie pozostawiono przypadkowi. Operacja, której nadano kryptonim Złota Kula, została zaplanowana z najdrobniejszymi szczegółami. W czasie poprzednich koronacji dochodziło do nieoczekiwanych zdarzeń - od niefrasobliwości arcybiskupa, który niemal upuścił koronę po trzęsienie ziemi. Wpadki nie uniknęła w czasie swojej koronacji nawet królowa Elżbieta II.
20.03.2023 14:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Koronacja Elżbiety II z 1953 r. miała być spektaklem podnoszącym morale w kraju, który wciąż borykał się z problemami po wojennej zawierusze. Premier Winston Churchill chciał, aby ceremonia była zwiastunem nowej ery z młodą królową i jej przystojnym mężem jako symbolicznymi przedstawicielami narodu. W czasie skomplikowanej uroczystości, którą oglądało 27 mln Brytyjczyków, następczyni tronu popełniła jeden mały błąd. Elżbieta II zapomniała dygnąć ze swoimi druhnami przy północnym filarze Opactwa Westminsterskiego. To niewielki błąd w porównaniu z tym, co działo się w przypadku wcześniejszych koronacji.
W kwietniu 1702 r. królowa Anna tak bardzo cierpiała na podagrę, że musiała zostać zaniesiona na tron koronacyjny. "Mogę mieć słabe nogi, ale głowę mam mocną" - zapewniała monarchini. Jerzy VI w czasie swojej koronacji w lipcu 1821 r. pocił się tak bardzo, że co chwila ocierał swoje czoło chusteczką. - Kilka razy wyglądał, jakby miał wydać ostatnie tchnienie. Wyglądał bardziej jak ofiara niż jak bohater festynu - mówiła Lady Cowper. 58-letni król przeszedł do bocznej nawy, zdjął ubrania i nie chciał ich ponownie założyć, dopóki nie ostygnie.
W czasie koronacji Wiktorii w 1838 r. 87-letni lord Rolle przewrócił się i spadł ze schodów. Królowa podeszła i podała mu rękę. Z kolei pod koniec nabożeństwa porządek ceremonii zakłócił biskup Bath i Wells, który zamiast jednej przewrócił dwie strony. - Proszę, powiedz mi, co mam robić, bo oni nie wiedzą - powiedziała do dziekana Westminsteru świadoma wpadki nowa monarchini.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koronacja Jerzego III w 1761 r. została opisana jako pełna "zamętu, wspaniałości i dziwacznej bufonady". Kazanie zostało zagłuszone przez pobrzękiwanie noży i widelców, jako że członkowie kongregacji w najlepsze częstowali się jedzeniem. W drodze do opactwa biskup Rochester niemal upuścił koronę. Na szczęście była ona przypięta do poduszki, na której leżała, dzięki czemu nie spadła. W czasie ceremonii z korony wypadł duży klejnot, który - jak później mówiono - był omenem zapowiadającym niepodległość Ameryki.
Król uznał za niewłaściwe przyjmowanie Komunii w koronie, w związku z czym zapytał arcybiskupa, czy ma ją zdjąć. Arcybiskup z kolei zapytał dziekana Westminsteru. Żaden z nich nie znał odpowiedzi na to pytanie, a król ostatecznie zdecydował się na zdjęcie korony. Kiedy jego małżonka chciała odpocząć w zbudowanej specjalnie dla niej komnacie w kaplicy św. Edwarda za głównym ołtarzem, zastała tam księcia Newcastle. Monarcha poskarżył się odpowiadającemu za organizację hrabiemu Effinghamowi, ten przyznał, że "doszło do pewnych zaniedbań" i że "następna koronacja zostanie lepiej zorganizowana - oczywiście po śmierci obecnego króla". Jerzy III był rozbawiony niefortunną odpowiedzią i później powtarzał ją jako anegdotę.
W 1902 r. koronę musiał ratować Edward VII. W czasie uroczystości wypadła ona z rąk arcybiskupowi. Po złożeniu hołdu kapłan nie był w stanie wstać z kolan i również z pomocą przyszedł mu świeżo koronowany monarcha. 80-letni arcybiskup zmarł cztery miesiące później. Z kolei trzy stulecia wcześniej, w lipcu 1603 r. w czasie koronacji Jakuba I doszło do trzęsienia ziemi. Na szczęście nie było ono zbyt silne, ale spowodowało omdlenia i przerażenie u uczestników ceremonii. Koronacja Jerzego VI odbyła się w dniu, który pierwotnie wyznaczono na koronację jego brata Edwarda VIII. Kiedy król abdykował, ustalenia były już na bardzo zaawansowanym etapie i poza tożsamością nowego monarchy zmieniono niewiele szczegółów.
Zobacz także
Przed koronacją królowej Elżbiety II w czerwcu 1953 r. doszło do potencjalnie katastrofalnej w skutkach sytuacji związanej ze słynnym kamieniem Scone, starożytnym symbolem szkockiej suwerenności. Według legendy płyta z piaskowca służyła znanemu z Biblii Jakubowi jako poduszka, gdy śniła mu się drabina sięgająca nieba. Następnie płyta została sprowadzona do Szkocji przez Egipt, Hiszpanię i Irlandię.
Skała, znana również jako Kamień Przeznaczenia, była używana przez wieki podczas ceremonii koronacyjnych szkockich monarchów. Po zwycięstwie w bitwie pod Dunbar w 1296 roku król Anglii Edward I przejął kamień i umieścił go w podstawie specjalnie wykonanego drewnianego krzesła koronacyjnego, na którym od tamtej pory koronowano angielskich – a później brytyjskich – monarchów. W Boże Narodzenie 1950 roku kamień Scone został skradziony z Opactwa Westminsterskiego przez szkockich studentów (jeden z nich - Ian Hamilton - został później posłem szkockich nacjonalistów) i przemycony do Szkocji, naprawiony i pozostawiony na ołtarzu opactwa Arbroath, skąd został uratowany i zabrany z powrotem do Westminsteru.
Kradzież została powszechnie potępiona, ale Szkotom zależało na odzyskaniu jej i pozostawieniu w miejscu, które uważali za jej prawowity dom. Po wielu debatach w Izbie Lordów, w lutym 1953 r., jeszcze przed koronacją, został umieszczony pod tronem koronacyjnym. Kamień wrócił do Szkocji w 1996 r., zajmując miejsce w sali koronnej zamku w Edynburgu. Na majową koronację króla Karola, która miejmy nadzieję obędzie się bez wpadek, zostanie tymczasowo zwrócony do Opactwa Westminsterskiego.