Katarscy inwestorzy, którzy nie istnieli
Najpierw na sprawie prywatyzacji stoczni Gdynia i Szczecin poległ senator Tomasz Misiak, który - jak ogłosiła opozycja - chciał zrobić dobry interes na tragedii zwalnianych stoczniowców. Znacznie cięższego kalibru niż sprawa "misiaczenia", okazała się jednak ujawniona kilka miesięcy później "afera stoczniowa".
Przetarg w sprawie sprzedaży stoczni od początku wyglądał bardzo tajemniczo. W maju minister skarbu Aleksander Grad poinformował, że inwestorem dla stoczni jest katarski fundusz Qinvest. Kiedy jednak przyszedł moment wpłaty pieniędzy od inwestora, okazało się, że Katarczycy przestraszyli się kryzysu w branży. Tak przynajmniej brak zapłaty tłumaczył minister Grad.
Kiedy Qatar Investment Authority ostatecznie nie kupił majątku stoczni, minister Grad oddał się do dyspozycji premiera, ten go jednak nie odwołał, bo, jak twierdził – nie znajdował ku temu przesłanek. Tymczasem jak ujawnił „Wprost” okazało się, że "katarski inwestor"; nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni, ale mógł w ogóle nie istnieć. W opublikowanych przez tygodnik materiałach pojawia się także wątek libańskiego handlarza bronią Abdula Rahmana El-Assira, który domagał się od Ministerstwa Skarbu zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar SA. Czy premier Donald Tusk i jego ekipa - jak wieszczy PiS - przejdą do historii jako ci, którzy zlikwidowali polski przemysł stoczniowy?