Wpadka Kaczyńskiego. Minister odbija piłeczkę
Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Inowrocławia zaliczył niefortunną wpadkę. A nawet dwie. Pomylił nielubianego przez PiS prezydenta miasta Ryszarda Brejzę z... posłem Łukaszem Mejzą. Nagle zaczął też mówić o Włocławku. Co na to minister rozwoju i technologii Waldemar Buda? - Nie zajmujmy się takimi rzeczami. Pan redaktor wyłapuje jakieś smaczki. Każdemu może się pomylić. Panu się nie zdarzyło nigdy? Pamięta pan posła Budkę, jak się pomylił o 300 km? Pamięta pan panią Kopacz? Pana Arłukowicza, jak się pomylił? - komentował w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Minister pytany był również o słowach prezesa PiS, które padły w Grudziądzu. - Wyobraźmy sobie, że ktoś z panów przychodzi do swojej pracy i mówi: "Ja nie jestem Władysław, ja jestem Zosia". I według tego, co nam zalecają z Zachodu, wszyscy powinni się temu podporządkować. A dlaczego jestem Zosia? Może jutro będę znowu Władysławem, ale dzisiaj jestem Zosia - kpił Kaczyński z osób transpłciowych. - Sprawa jest tutaj jasna. Nikt nie zamierza krzywdy tym środowiskom robić, każdy ma prawo manifestować, być orientacji, jakiej sobie życzy - stwierdził Buda. - Jeżeli mówimy o czysto życiowej sytuacji, też by mnie to zdziwiło. Mam kolegę, koleżankę, która z dnia na dzień mówi, że ma inne imię. To by mnie zaskoczyło, natomiast to nie powoduje, że mamy brak atencji do tych sytuacji, że nie mamy tolerancji w takiej sytuacji, że mówimy, że jest z tym jakikolwiek problem. Mówimy o zwykłym ludzkim zaskoczeniu, ale to nie świadczy o jakichś konsekwencjach w tej sytuacji - dodał minister.