"Wpadka i pomyłka Polski" - ministerstwo bada sprawę
Rzecznik rząd Paweł Graś poinformował, że na zlecenie szefa MSW Jacka Cichockiego szczegółowo badany jest przypadek zatrzymania na warszawskim lotnisku białoruskiego opozycjonisty Alesia Michalewicza. Cała sprawa to - według Grasia - przykra wpadka i przykra pomyłka.
13.12.2011 | aktual.: 13.12.2011 12:12
Aleś Michalewicz został zatrzymany przez Straż Graniczną na warszawskim lotnisku, a następnie zwolniony. Białoruś wycofała się ze ścigania opozycjonisty. W sprawie interweniowało też polskie MSZ.
- Najważniejsze, że błyskawicznie, w ciągu dwóch godzin tę sprawę udało się załatwić i zatrzymany został zwolniony - ocenił Graś. - Sprawdzamy tę sprawę pod kątem mechanizmu działań, procedur i współpracy z Interpolem. Ustaliliśmy, że Interpol już w lipcu uznał, że wniosek o zatrzymanie Alesia Michalewicza to kwestia polityczna, ale ta informacja nie została Polsce przekazana - podkreśliła rzeczniczka ministerstwa Małgorzata Woźniak.
Jak dodała, na razie nie wiadomo jak długo potrwa analiza tego incydentu. - Zależy nam na tym, by sprawę wyjaśnić jak najszybciej tak, by nie dochodziło już do podobnych sytuacji - zaznaczyła.
Woźniak podkreśliła również, że wstępne ustalenia wskazują na to, iż zatrzymanie Michalewicza nie było wynikiem błędu funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy dokonali zatrzymania. - Wydaje się, że w tym przypadku zawiodło coś w samym mechanizmie, we współpracy z Interpolem. Na razie za wcześnie jednak, by to przesądzać, zależy nam na tym, by wszystko wnikliwie zostało wyjaśnione - powiedziała Woźniak.
Rzecznik rządu wyraził nadzieję, że zostanie wypracowany taki model postępowania, żeby podobne sytuacje się nie zdarzały. Jak powiedział, nie można zostawiać funkcjonariuszowi na lotnisku czy na przejściu granicznym decyzji w takich przypadkach.
- On musi mieć jasno i precyzyjnie sformułowane procedury i nad tymi procedurami minister Cichocki wspólnie z prokuraturą będzie pracował - zapowiedział rzecznik rządu.
Zatrzymanie Michalewicza na Okęciu
Białoruski opozycjonista Aleś Michalewicz został zatrzymany na warszawskim lotnisku przez Straż Graniczną. SG poinformowała później, że legitymował się czeskim dokumentem uchodźczym i widniał w systemach Interpolu jako osoba poszukiwana w celu doprowadzenia do prokuratury. Był podejrzany o "zorganizowanie masowych manifestacji".
Z kolei rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że Interpol przekazał do Biura Międzynarodowej Współpracy KGP informację o poszukiwaniu Michalewicza już w kwietniu 2011 r. Wtedy też zgodnie z procedurami została ona wprowadzona do baz osób poszukiwanych.
Po zatrzymaniu opozycjonisty doszło do rozmowy szefa MSZ Radosława Sikorskiego z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Wkrótce potem Prokuratura Okręgowa w Warszawie nakazała zwolnienie Michalewicza. Już po podjęciu decyzji o zwolnieniu, do prokuratury wpłynęło pismo Interpolu w Mińsku, że poszukiwania międzynarodowe Michalewicza zostały odwołane przez stronę białoruską.
Seremet wieczorem w TVN powiedział, że prokuratura nie miała związku z zatrzymaniem opozycjonisty. - Żaden polski prokurator nie prowadził żadnych czynności związanych z panem Michalewiczem, a jak powiadam, jedyna czynność, to była decyzja o zwolnieniu - zaznaczył.
Białoruska KGB zatrzymała Michalewicza po demonstracji w Mińsku w dniu wyborów prezydenckich 19 grudnia 2010 r., które białoruska opozycja uznała za sfałszowane na korzyść urzędującego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Władze postawiły mu oraz kilkudziesięciu innym osobom zarzuty zorganizowania masowych zamieszek, w trakcie których doszło do napaści na funkcjonariuszy służb państwowych i zniszczenia majątku o wartości kilkunastu milionów białoruskich rubli.
Przez blisko 2 miesiące trzymano go w areszcie. Po wyjściu na wolność opozycjonista ogłosił, że był torturowany. Ogłosił też publicznie, że aby wydostać się z aresztu, podpisał zobowiązanie do współpracy z KGB, ale je zrywa.
W nocy z 13 na 14 marca, wbrew wydanemu przez władze zakazowi wyjazdu z kraju, Michalewicz opuścił Białoruś. Przez Polskę przedostał się do Czech, gdzie około tygodnia po przybyciu otrzymał azyl polityczny. Białoruska prokuratura w ostatnich miesiącach wystąpiła do Czech z wnioskiem o ekstradycję Michalewicza. Czeski sąd w ubiegłym tygodniu uznał, iż spełnienie żądania jest niedopuszczalne.