Wpadka Donalda Trumpa. Mówił o zamachu, którego nie było
Nie milkną echa wizyty Donalda Trumpa na Florydzie. Podczas spotkania z mieszkańcami miasta Melbourne amerykański prezydent mówił o zamachu terrorystycznym w Szwecji. Problem w tym, że ataku nie było, co stanowczo podkreślają szwedzkie służby.
- Spójrzcie na to, co ma miejsce w Niemczech i co stało się w Szwecji. Oni mają teraz problem, bo przyjęli wielu uchodźców - stwierdził Trump. Później jeszcze raz przywołał Szwecję - obok Belgii, Niemiec i Francji - jako kraj, który zmaga się z problemem islamskiego terroryzmu.
Te słowa wywołały natychmiastową reakcję ze strony Szwecji. "Nic takiego nie miało miejsca. Nie było aktu terroru" - głosi komunikat rządu w Sztokholmie na Twitterze. Stwierdzili to też przedstawiciele służb bezpieczeństwa, a były premier Carl Bildt słowa Trumpa skomentował pytaniem: "co on pali?".
Amerykańskie media również zastanawiają się nad tym, co miał na myśli prezydent USA. Pojawiły się sugestie, że może chodzić o materiał stacji Fox News, w którym - kilkanaście godzin przed wystąpieniem Trumpa na Florydzie - poruszono problem rosnącej w Szwecji liczbie przestępstw. I to o nim miał wspominać przywódca USA, niezręcznie łącząc te doniesienia z wcześniejszymi atakami dżihadystów w Europie.
To już kolejny raz
Kontrowersyjne słowa na wiecu w amerykańskim Melbourne to nie pierwsza podobna wpadka Trumpa i jego współpracowników. Trzy tygodnie temu doradczyni prezydenta Kellyanne Conway, pytana o zakaz wjazdu do USA obywateli części państw muzułmańskich, stwierdziła, że to forma obrony przed terrorystami. Mówiła też o rzekomej masakrze, jakiej mieli dopuścić się dwaj Irakijczycy w Bowling Green 6 lat temu. Media szybko zauważyły, że nic takiego nie miało miejsca.
Trump szokował swoimi wypowiedziami już w trakcie kampania wyborczej. Służby prasowe tuż przed głosowanie zablokowały mu nawet dostęp do prywatnego konta na Twitterze. Nieprzemyślanymi wpisami łamał dyscyplinę przekazu, który próbował "budować" jego sztab.