PolskaWP ujawnia nieprawidłowości w ochronie Kuchcińskiego: Nocne wyjazdy mogą skończyć się tragicznie

WP ujawnia nieprawidłowości w ochronie Kuchcińskiego: Nocne wyjazdy mogą skończyć się tragicznie

BOR raz na kilka miesięcy musi wymieniać całą ochronę Marka Kuchcińskiego, a jeden z funkcjonariuszy został odsunięty za wpis na Facebooku - ustaliła Wirtualna Polska. Według borowców marszałek Sejmu jest "nieobliczalny", a jego niezapowiedziane nocne wyjazdy do rodzinnego Przemyśla mogą skończyć się "tragicznie".

14.02.2017 | aktual.: 14.02.2017 11:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Według informacji Wirtualnej Polski marszałek Sejmu jeździ do domu w Przemyślu raz w tygodniu, ale nie zawsze informuje o swoich planach oficerów ochrony. Pokonanie 400-kilometrowej trasy ze stolicy zajmuje ok. 5 godzin.

- Kuchciński jest nieobliczalny. Wyjazdy z nim są ryzykowne, bo nas nie uprzedza. Potrafi wyjść z Sejmu o 12 albo nawet o 2 w nocy i rzucić "jedziemy do Przemyśla" - mówi WP jeden z funkcjonariuszy.

Zdaniem innego Kuchciński jest wyjątkowo trudny we współpracy, a jego nocne wyjazdy mogą skończyć się tragicznie.

- Kierowca zaczyna pracę ok. 7 rano w siedzibie BOR, potem często cały dzień czeka na marszałka. Jeśli wieczorem dowiaduje się nagle, że musi jechać na drugi koniec Polski, to nie ma szans, by załatwić sobie zmiennika - tłumaczy oficer.

Jak mówi nam inny borowiec, zdarzało się, że funkcjonariusze dojeżdżali do Przemyśla w środku nocy w samych garniturach, bez rzeczy na zmianę i musieli sobie szukać hotelu.

- Jak znaleźli hotel, to zostawali, choć nie mieli nawet szczoteczki do zębów. Gorzej, jak nie ma miejsc. Wtedy musieli wracać do Warszawy - relacjonuje.

Zgodnie z procedurami BOR funkcjonariusze pracują w systemie trzyzmianowym - gdy jedna grupa jest przy polityku, druga w tym czasie się szkoli, a trzecia ma wolne. O tym, kiedy wezwać kolejną zmianę, nie decydują przełożeni, ale sami borowcy przez co - nawet gdy wiedzą o planie wieczornego wyjazdu poza Warszawę - często decydują się jechać sami.

- Teoretycznie nikt nie każe pracować po kilkanaście godzin. Kolega z kolejnej zmiany może przyjechać i zrobić robotę, ale przez to, że decyzja jest zrzucona na kierowcę i oficera ochrony, niektórzy tego nie robią. Chcą pokazać, że są mocni, albo nie chcą o 2 w nocy ściągać kolegów - wyjaśnia funkcjonariusz BOR.

O tym, do czego prowadzi taki stan rzeczy, mówił Wirtualnej Polsce jeden z kierowców. - Nie chcieliśmy ściągać w nocy kolegów i pojechaliśmy w trasę. Wszyscy posnęli. Sam też przysnąłem za kierownicą ze zmęczenia. Na tylnym siedzeniu siedziała jedna z najważniejszych osób w państwie – przyznaje borowiec.

Według obowiązujących w BOR zasad kierowca nie może być za kółkiem dłużej 12 godzin, ale do tego czasu nie wlicza się innych wykonywanych przez funkcjonariuszy obowiązków.

- Jak kierowca może być wypoczęty, jeśli po całym dniu siedzenia pod Sejmem ma jechać w Polskę? - pyta jeden z oficerów.

Zdaniem rozmówców WP trudne relacje na linii BOR-marszałek Sejmu powodują, że politykowi PiS co kilka miesięcy trzeba wymieniać cały skład ochrony.

- Od kierowcy, po tego, który mu drzwi otwiera. Wszyscy są out i przychodzą następni. Za parę lat zabraknie nam ludzi i trzeba będzie Kuchcińskiemu dać tych, których miał na początku. Może nie będzie ich pamiętał. Chyba, że wezmą młodych, bo trochę młodzieży u nas jest - śmieje się borowiec.

Według niego zwykle obie strony nie chcą kontynuować współpracy - borowcy są zmęczeni trudną współpracą z marszałkiem, ale polityk "nie chce się z nimi spoufalać".

- To dziwne, bo jak już ma zaufaną ekipę, to powinien ją trzymać. Jednak nie chce nikogo za blisko dopuszczać i wtajemniczać w swoje sprawy - ocenia oficer.

W opinii rozmówców WP ta zasada nie zawsze działa w dwie strony. Wskazują na wypadek z zeszłego roku, gdy ich przełożeni zainteresowali się profilem na Facebooku jednego z funkcjonariuszy ochraniających marszałka. Szefem Biura był wówczas gen. Andrzej Pawlikowski, który został zdymisjonowany w styczniu.

- Kolega zalajkował na Facebooku jakiś wpis o Smoleńsku. Zaraz potem szefostwo wyrzuciło go z grupy. Do tego twierdzili, że sam marszałek to widział na Facebooku, choć to mało prawdopodobne - mówi borowiec.

WP próbowała zapytać o tę sytuację Pawlikowskiego. Były szef BOR odmówił komentarza. Kpt. Grzegorz Bilski z zespołu prasowego BOR odpowiedział WP, że "ze względu na charakter służby oraz kierując się względami bezpieczeństwa, Biuro Ochrony Rządu nie komentuje kwestii związanych z obsadą personalną grup realizujących ochronę osobistą najważniejszych osób w państwie".

Również biuro prasowe kancelarii Sejmu nie odpowiedziało na pytania WP dotyczące ochrony Marka Kuchcińskiego.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)